Ropę magazynują już na tankowcach
Zaczyna brakować magazynów do składowania ropy, co wywiera potężną presję na cenę surowca. Produkcja spada, ale zdecydowanie wolniej niż popyt, który praktycznie zamarł. Doszło do tego, że tankowce zamiast przewozić - magazynują ropę. Jak podaje agencja Bloomberga, u wybrzeży Kalifornii pływa ponad 35 takich jednostek.
Wolumen ropy, która przechowywana jest w tankowcach na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych wynosi ponad 20 mln baryłek, czyli 20 proc. dziennego globalnego zapotrzebowania przed kryzysem.
Jak szacuje Rahul Kapoor, szef analityki i badań towarowych w IHS, obecnie w magazynach "pływających" znajduje się w sumie ok. 34 mln baryłek ropy, a kolejne 45 mln baryłek zostanie załadowane przed końcem kwietnia. Maksymalna pojemność magazynowania ropy na tankowcach wynosi ok. 190 mln baryłek.
Zapasy surowca wciąż rosną. Departament Energii USA poinformował, że rezerwy ropy w Stanach Zjednoczonych w ubiegłym tygodniu wzrosły o ponad 15 mln baryłek, do 518,64 mln baryłek. Ale przybyło też zapasów paliw gotowych. Zapasy benzyny wynoszą obecnie ponad 263 mln baryłek, a rezerwy paliw destylowanych, w tym oleju opałowego, prawie 137 mln baryłek.
Zapasy ropy w Cushing w stanie Oklahoma, kluczowym amerykańskim centrum magazynowym ropy, wzrosły w minionym tygodniu o 4,8 mln baryłek, do prawie 60 mln baryłek ropy, zbliżając się do maksymalnej pojemności, która wynosi ok. 76 mln baryłek. Goldman Sachs szacuje, że magazyny w Cushing zostaną prawdopodobnie całkowicie zapełnione w pierwszym tygodniu maja.
Niektórzy próbują skorzystać na spadkach cen surowca. W ostatnich dniach pojawiły się informacje, że Indonezja wynajmuje tankowce, by skupować paliwa rafinowane. Według źródeł agencji Bloomberg, indonezyjski państwowy koncern naftowy PT Pertamina wyczarterował na pół roku co najmniej trzy tankowce o pojemności ok. 0,5 mln baryłek, w których zamierza składować paliwa. Umowy na wynajem obejmują możliwość zacumowania pływających magazynów u wybrzeży Malezji i Singapuru.
W poniedziałek po raz pierwszy w historii cena ropy gatunku WTI była ujemna. Spadła do minus 40 dol. za baryłkę. Taka sytuacja oznacza konieczność dopłacenia przez sprzedającego za odbiór towaru. Chodzi o amerykańską ropę WTI w kontraktach na maj, które wygasły we wtorek.
Majowy kontrakt ucierpiał, bo dotyczy surowca, który ma zostać dostarczony w czasie, gdy większość kraju pozostaje zablokowana w wyniku pandemii koronawirusa. Zapotrzebowanie na paliwa z rafinerii jest niewielkie, a zbiorniki magazynowe są prawie wypełnione.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Jak podają analitycy Deutsche Bank, sytuacja taka jak w poniedziałek nie wydarzyła się przez 150 lat, dla których są dostępne dane. - Jest to oszałamiające, ponieważ zasadniczo pokazuje, że baryłka ropy na początku tego tygodnia była faktycznie tańsza niż w 1870 roku - podkreślają eksperci DB.
Co ciekawe, 150-letnia średnia realna cena ropy wynosi 46 dol.
Stany Zjednoczone będą zapewne próbowały ratować sytuację na tamtejszym rynku ropy. Zapowiadają skup interwencyjny, redukcję importu surowca z Arabii Saudyjskiej, ale też coraz głośniej mówią o odmrażaniu gospodarki, które pobudziłoby popyt.
Od maja obowiązywać zacznie ograniczenie wydobycia o 10 mln baryłek dziennie przez OPEC+. Nie naprawi to jednak sytuacji na rynku, bo jak oceniają eksperci globalny spadek popytu na surowiec może wynosić nawet 30 mln baryłek dziennie. Niezależnie od tego stopniowo spada liczba aktywnych wiertni w Stanach Zjednoczonych. Od 20 marca zmniejszyła się ona o 34 proc., do 438 (miesiąc wcześniej było ich 664).
Monika Borkowska