Rynkom nie brakuje amunicji. GPW krwawi

Główne indeksy wzmacniają falę przeceny. We czwartek po południu na warszawskim parkiecie główne indeksy silnie tracą. WIG20 traci 7,5 proc., choć na początku sesji zniżkował nawet ponad 10 proc. Indeks, po przełamaniu 1.500 pkt., zbliża się do wsparcia w okolicach 1.330 pkt., które wyznacza minimum, uformowane po krachu na rynkach po upadku Lehman Brothers. Obroty na GPW wynoszą 712 mln zł, z czego 474 mln zł przypada na spółki z WIG20.

Wszystkie indeksy sektorowe idą w dół, a w tempie dwucyfrowym spadają akcje z WIG-odzież (-15,5 proc.) i WIG-leki (-10,9 proc.). Dla obu indeksów są to minima historyczne. Do zniżki WIG-odzież najbardziej przyczynia się przecena CCC (-21,4 proc. - TKO - do 42,50 zł) i LPP (-15,7 proc. do 4.680 zł).   Z

niżkę indeksu WIG-odzież analitycy tłumaczą obawami inwestorów, związanymi z możliwością nakazu zamknięcia placówek handlowych w Polsce z powodu koronawirusa, tak jak w środę zarządziły władze we Włoszech. Ministerstwo Rozwoju jednoznacznie jednak stwierdziło, że nie rozważa takiego posunięcia. 

Reklama

"Przy obecnym poziomie emocji na rynku, część inwestorów może oczekiwać, że mimo zaprzeczenia sformułowanego przez władze, iż nie ma planów zamykania sklepów, to w miarę, gdy liczba zachorowań będzie rosła, a wiele na to wskazuje, to rząd zostanie zmuszony do działań prewencyjnych i sytuacja się może zmienić" - powiedział PAP Biznes dyrektor departamentu analiz i doradztwa inwestycyjnego DI Xelion, Kamil Cisowski.  

Obawy, związane z negatywnym wpływem koronawirusa, na społeczeństwo i aktywność w gospodarce, przyczyniają się do pogłębiania skali wyprzedaży akcji. Po południu wiceprezydent Poznania poinformował o pierwszym przypadku śmiertelnym pacjentki, u której stwierdzono koronawirusa.  

WIG20 zbliża się do istotnego poziomu wsparcia w ok. 1.330 pkt. z lutego 2009 roku, kiedy akcje ustanowiły minimum lokalne po spadkach, kojarzonych z kryzysem na rynkach finansowych po upadku banku Lehman Brothers. Od początku roku indeks blue chipów stracił już ok. 35 proc., a w samym marcu poszedł w dół o ok. 21 proc.  

"Skala spadków jest tak duża, że nie zakładałbym się o utrzymanie wsparcia w ok. 1.330 pkt., przy czym należy pamiętać, że przy obecnej kondycji rynku akcji analiza techniczna będzie mieć raczej ograniczoną skuteczność prognostyczną" - wyjaśnił ekspert DI Xelion.  

"Jej użytkownicy, którym jest ona bliska, mogą zakładać, że gdyby to wsparcie zostało przełamane, a fala przeceny utrzymywała się, to następnego istotnego poziomu można wypatrywać w okolicach 1.000 pkt., kiedy kończyła się bessa dot-comowa sprzed wielu lat" - dodał.  

DAX spada 6,0 proc., a futures na S&P500 zniżkują 5,0 proc. o godz. 12.45.   W WIG20 16 spółek ustanowiło minima roczne, a cztery z nich (Alior Bank, PGE, PGNiG i Tauron) minima historyczne. 9 z 20 komponentów indeksu zniżkuje o co najmniej 7 proc., a WIG20 w perspektywie jednosesyjnej traci najsilniej od września 2011 roku. Poza spółkami, zajmującymi się handlem detalicznym, mocno spada cena CD Projekt (-9,8 proc. do 225,50 zł), co odbywa się przy wysokich obrotach ok. 150 mln zł. Przecenie nie oparły się akcje PZU, które idą w dół o 6,9 proc. do 28,03 zł, mimo, że spółka opublikowała wyniki finansowe, lepsze od konsensusu rynkowego.  

PZU podało, że zysk netto grupy w IV kwartale 2019 roku wyniósł 935 mln zł, i okazał się o 10 proc. wyższy od oczekiwań rynku.   Na szerokim rynku zwracają uwagę wzrosty spółek z sektora spożywczego, które produkują dobra o wydłużonym terminie przydatności do konsumpcji.   Kurs Seko zwyżkuje o 17,8 proc. (do 10,90 zł), Pamapolu o 15,0 proc. (do 1,61 zł) przy obrotach prawie 3 mln zł, a Makaronów Polskich o 9,3 proc. (do 8,20 zł) przy obrotach ponad 4 mln zł.

Zdaniem ekspertów niepewność na rynkach pozostaje na tyle duża, że trudno przewidywać najbliższe ruchy. Oprócz informacji o skali pandemii rynki mogą reagować na plany wspierania gospodarki zarówno na świecie, jak i w Polsce. Sytuacji nie wspiera również ogłoszony w nocy przez prezydenta Trumpa zakaz podróżowania z Europy do USA - dodał.

Co ze złotym?

Nie spodziewamy się trwałego umocnienia EUR/PLN poniżej 4,30, a raczej oczekujemy wzrostu do 4,35 z ryzykiem dalszego ruchu w kierunku 4,40" - napisano w codzienniku banku Santander.   "Pesymizm na rynkach przełożył się też na złotego. Spadają giełdowe indeksy, tracą waluty EM, w tym złoty.  Dziś EUR/PLN powinien zależeć od decyzji EBC.  Jeśli ten zdecyduje się na szeroki zestaw działań, będzie to pomagać złotemu. Jeśli zawiedzie rynki, to złoty wciąż będzie tracić - napisali ekonomiści mBanku.

Na Giełdzie Papierów Wartościowych zostały wdrożone instrukcje zmniejszające ryzyko handlu, związane z potencjalną epidemią koronawirusa - poinformował wczoraj PAP zespół prasowy GPW.  Jak dodano, giełda działa "sprawnie i bez zakłóceń". "GPW posiada i regularnie testuje Plan Ciągłości Działania oraz dokłada wszelkich starań, aby dostępność świadczonych przez GPW usług przebiegała bez zakłóceń i w sposób ciągły" - podkreśliło biuro GPW w informacji przekazanej PAP. Dodało, że w tym "szczególnym okresie" zostały opracowane i wdrożone dodatkowe instrukcje mitygujące ryzyko związane z potencjalną epidemią koronawirusa. "Nasz plan ciągłości działania zakłada różne możliwe scenariusze, do których od strony operacyjnej, jesteśmy przygotowani.

Wczoraj indeks największych dwudziestu spółek na stołecznym parkiecie zniżkował o 5,87 proc. do 1507,20 pkt. Na czerwono świecił się także indeks WIG. Spadł on o 5,51 proc. do 42602,64 punktów. Od kilku dni stołeczny parkiet jest pod presją związaną z przeceną akcji m.in. w związku z koronawirusem.  Na wyniki giełdy wpłynęła nie tylko rosnąca liczba potwierdzonych przypadków zarażenia wirusem poza Chinami. Podczas poniedziałkowej sesji doszło do załamania na ropie naftowej. Notowania ropy zanurkowały najmocniej od 1991 roku, co pogrążyło indeksy giełdowe na całym świecie. W poniedziałek WIG20 odnotował najniższy spadek dzienny od 10 października 2008 roku. Osiągnął wówczas 1625,99 pkt - najmniej od kwietnia 2009 roku.

Polityka fiskalna to kolejny front walki z koronawirusem 


Wbrew powszechnej opinii, polityce pieniężnej jeszcze nie brakuje amunicji. Zdaniem analityków Saxo Banku EBC może obniżyć stopy procentowe, wdrożyć specjalny program długoterminowych operacji refinansowania (LTRO) dla małych i średnich przedsiębiorstw - program taki może zostać zapowiedziany już w tym tygodniu - a nawet, w razie konieczności, skupować dług banków lub funduszy notowanych na giełdzie

- Rezerwa Federalna również dysponuje licznymi możliwościami. Art. 14 ustawy o Rezerwie Federalnej, którego brzmienie zostało doprecyzowane po światowym kryzysie finansowym, uwzględnia możliwość skupu niemal wszystkiego, od "obligacji wyemitowanych w ramach ustawy o kredytach dla właścicieli nieruchomości mieszkaniowych" po "weksle wystawiane w ramach rzeczywistych transakcji handlowych" (np. papiery komercyjne przedsiębiorstw), czy wręcz "złote monety i sztabki". 

Jednak polityka pieniężna może zapewnić jedynie chwilową ulgę w czasie kryzysu. Główną rolą banków jest zapewnienie rynkom płynności umożliwiającej uniknięcie pogorszenia warunków finansowych. Biorąc pod uwagę ewolucję warunków finansowych w strefie euro i w Stanach Zjednoczonych, ostatnie ruchy Fed w zakresie polityki pieniężnej nie przyniosły większych rezultatów. Mimo iż mogą okazać się potrzebne dalsze działania w zakresie polityki pieniężnej, środki te w żadnym wypadku nie wystarczą do rozwiązania problemu wstrząsów popytowych i podażowych związanych z epidemią COVID-19.  

Obecnie bardziej niż kiedykolwiek niezbędna jest polityka fiskalna umożliwiająca opanowanie bieżącego kryzysu i ustabilizowanie gospodarki.   Niniejsza analiza poświęcona jest wyłącznie sytuacji w strefie euro i możliwym środkom polityki fiskalnej w Stanach Zjednoczonych w nadchodzących dniach.  

- Przy okazji wcześniejszych kryzysów, takich jak kryzys długu skarbowego z 2012 r., przekonaliśmy się, że dla uniknięcia rozprzestrzeniania się problemu (tzw. zakażenia) i jak najszybszego opanowania paniki na rynku kluczowe znaczenie ma tempo reakcji politycznej. Opóźniona reakcja na poziomie fiskalnym w strefie euro daje powody do niepokoju i obawiamy się, że ożywienie w tym regionie będzie wolniejsze, niż w innych krajach, takich jak Chiny, które podjęły odważne kroki w celu opanowania epidemii koronawirusa.

- Europa w dalszym ciągu jest podzielona pod względem myślenia w kategoriach narodowych i wątpliwe jest, by w nadchodzących tygodniach państwa strefy euro zdołały dojść do porozumienia w sprawie przyjęcia skoordynowanego pakietu fiskalnego. Unia Europejska z pewnością będzie optować za minimalnym podejściem i może zaproponować zestaw podstawowych narzędzi obejmujący szeroką gamę środków, które poszczególne państwa członkowskie będą mogły wdrożyć na szczeblu krajowym w oparciu o indywidualną ocenę sytuacji.
W ramach uzupełnienia tego zestawu Komisja Europejska powinna również wykazać się pewną elastycznością w zakresie oceny programu stabilności do 2020 r. - temat ten powinien zostać omówiony na najbliższym posiedzeniu Eurogrupy 16 marca. Przy okazji Komisja powinna dopuścić tymczasowe odstępstwa od trajektorii fiskalnej do czasu opanowania bezpośrednich konsekwencji epidemii.

- Wbrew powszechnej opinii strefa euro ma znaczne możliwości fiskalne, aby wdrożyć środki nadzwyczajne. Nawet kraje o luźnej polityce fiskalnej według standardów europejskich - np. Francja - mają duże pole manewru. W przypadku Francji relacja długu do PKB jest stabilna, a efektywny realny koszt zaciągania pożyczek jest niższy niż w Stanach Zjednoczonych (-1,5% w przypadku rentowności dziesięcioletnich obligacji skarbowych). Strefa euro popełniłaby błąd nie wykorzystując w tym momencie najskuteczniejszego narzędzia polityki.

  Jak postępować?  

- Bodźce fiskalne nie powinny być kierowane do gospodarstw domowych (ponieważ bezpośrednio zasiliłyby oszczędności), a do przedsiębiorstw. Środki nadzwyczajne mogą obejmować ulgi podatkowe gwarantujące utrzymanie jak największej liczby miejsc pracy. Jedną z korzyści rabatów podatkowych jest ich stosunkowo szybki wpływ na działalność gospodarczą (czas od wdrożenia ulg podatkowych do realnego oddziaływania na gospodarkę szacuje się zwykle na 2 do 18 miesięcy).

Strefa euro może wykorzystać jako punkt odniesienia pewne działania wdrożone niedawno w Azji, takie jak rabat od podatku dochodowego od osób prawnych w wysokości 25% przyjęty przez Singapur na 2020 r.Możliwa jest również obniżka składek na ubezpieczenie społeczne dla wszystkich przedsiębiorstw. W ujęciu ogólnym dobrym początkiem byłby pakiet fiskalny odpowiadający około 1% kwartalnego PKB w odniesieniu do krajów najbardziej narażonych na epidemię koronawirusa. W przypadku wspomnianej powyżej Francji oznaczałoby to, że rząd powinien zaproponować bodźce rzędu 6-7 mld EUR.

 - Jeżeli kryzys potrwa dłużej, niż pierwotnie przewidywano, drugim krokiem byłyby bodźce fiskalne w postaci zwiększenia inwestycji publicznych. Czas od wdrożenia inwestycji publicznych do realnego oddziaływania na działalność gospodarczą jest zwykle najdłuższy. Uważamy to jednak za korzystne rozwiązanie polityczne, ponieważ zapewniłoby to większą widzialność przedsiębiorstwom w kontekście zamówień dotyczących nadchodzących kwartałów, a tym samym umożliwiłoby to utrzymanie zaufania przedsiębiorców i poziomu inwestycji.

  Christopher Dembik, dyrektor ds. analiz makroekonomicznych w Saxo Banku

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: rynki finansowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »