Sądny dzień
10,1% spadł na wczorajszej sesji kurs Elektrimu. Na zamknięciu za walor płacono 4,9 zł. Inwestorzy spanikowali na wieść, że powiernik obligacji gwarantowanych przez spółkę, postawił papiery w stan wymagalności. "To koniec Elka" - pisali gracze na liście dyskusyjnej "Parkietu".
Postawienie obligacji wyemitowanych przez Elektrim Finance i gwarantowanych przez Elektrim w stan wymagalności nie musi oznaczać, że powiernik zdecyduje się skorzystać z zabezpieczeń i zajmie aktywa konglomeratu. Tak twierdzi osoba, zaangażowana w 2002 r. w negocjacje i przygotowanie umowy restrukturyzacyjnej długu Elektrimu. Co zrobi powiernik - Law Debenture Trust - nie wiadomo. Przedstawiciel LDT, Chris Burgess, odpowiedział nam drogą elektroniczną, że instytucja udziela informacji jedynie obligatariuszom. Nie wiemy też, jakie instrukcje i od kogo otrzymał LDT. Z największym wierzycielem Elektrimu - Accioną - nie udało nam się wczoraj skontaktować. Zgodnie z umową powierniczą, powiernik może też działać samodzielnie.
Dlatego należy brać pod uwagę i taki scenariusz, że z czasem zajmie niemal wszystkie istotne aktywa: akcje Rafako czy Elektrimu Telekomunikacja (z wyjątkiem Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin). Wcześniej musi uzyskać odpowiednią klauzulę w polskim sądzie. Według naszego komentatora, nawet wówczas wcale nie jest jednak powiedziane, że rozpocznie egzekucję.
Londyn rozstrzygnie spór z powiernikiem
Ewa Bojar, rzecznik Elektrimu, przypomniała wczoraj, że w Londynie toczy się postępowanie w sądzie arbitrażowym, które ma rozstrzygnąć, czy Elektrim naruszył warunki emisji obligacji, a w konsekwencji, czy obligacje są faktycznie wymagalne. - Do czasu rozstrzygnięcia postępowania, egzekucja zabezpieczeń nie powinna być możliwa - powiedziała E. Bojar. Przypomniała też, że latem ubiegłego roku sąd powstrzymał działania powiernika i obligatariuszy. Uznał, że aby rozstrzygnąć kwestię naruszenia umowy, w postępowaniu powinni wziąć udział wszyscy zainteresowani.
Jak się dowiedzieliśmy, umowa powiernicza - którą podpisali obligatariusze, Elektrim i LDT - powoduje, że z chwilą stwierdzenia naruszenia warunków obligacji, LDT jest zobowiązany zawiadomić Elektrim o postawieniu papierów w stan wymagalności. Musi też powiadomić firmę o tym, czy i kiedy decyduje się na zaspokojenie wierzytelności przez zajęcie zastawów. Jeżeli Elektrim nie zgadza się, że dług jest wymagalny, ma 7 dni na odwołanie się do polskiego i brytyjskiego sądu.
Decyzja polskiego sądu - kluczowa
Niewykluczone że LDT nieprzypadkowo postawił obligacje Elektrimu w stan wymagalności właśnie teraz. Zabezpieczenie papierów stanowią m.in. udziały w Elektrimie Telekomunikacja (Elektrim ma 49% papierów ET). To co ET ma najcenniejsze - udziały Polskiej Telefonii Cyfrowej - nie jest objęte zastawem na rzecz obligatariuszy. Co więcej, sąd arbitrażowy w Wiedniu nakazał Elektrimowi odzyskanie 48-proc. pakietu PTC. Jeśli polski sąd uzna ten wyrok, ta część majątku konglomeratu wymknie się spod kontroli wierzycieli. Oczywiście, jak wszystko co jest związane z Elektrimem, także i ta kwestia nie jest prosta. Wiele wskazuje na to, że konglomerat nie zdąży przepisać na siebie udziałów PTC w terminie danym przez wiedeńskich arbitrów.
Wiedeń nadal w odwodzie
Wtedy sprawa może ponownie wrócić do Wiednia - bądź z inicjatywy Elektrimu, bądź Deutsche Telekom, który w tej sytuacji będzie mógł skorzystać z opcji call na zakup udziałów w PTC po niskiej cenie. I znowu trudność. DT może kupić udziały PTC, ale tylko od... Elektrimu. Jeśli konglomerat ich nie będzie miał, arbitrzy będą musieli zdecydować, jak go ukarać. Według naszego rozmówcy - przywoływanego na początku tekstu - Niemcom trudno będzie udowodnić, że ponieśli szkodę.
Jak to się skończy?
Przypomnijmy, że DT, Elektrim i ET procesowały się o to, czy w 1999 r. Elektrim skutecznie przeniósł udziały w PTC na rzecz ET. Niedługo potem Elektrim oddał kontrolę nad ET francuskiemu koncernowi - Vivendi. Niemcy twierdzili, że Elektrim naruszył umowę wspólników PTC, bo DT należało się prawo pierwokupu.
Przed sądem w Wiedniu twierdzili też, że sytuacja gospodarcza Elektrimu znacznie się pogorszyła, co uprawnia ich do odkupienia PTC po cenie bliskiej nominałowi. Arbitrzy odrzucili ten argument. Nakazali jednak Elektrimowi odzyskanie udziałów PTC w ciągu 2 miesięcy, bo inaczej uznają, że naruszył umowę wspólników operatora Ery. Dlaczego w 1999 r. DT nie poniósł szkody? - O szkodzie można by mówić w przypadku utraty kontroli, bądź straty finansowej - mówi nasz rozmówca. Według niego, umowa wspólników PTC zakłada, że kontrola każdego z nich, bez względu na posiadany pakiet, jest taka sama. Przeniesienie udziałów PTC do ET dokonano natomiast po cenie dużo wyższej od obecnej. Dlatego - dowodzi - Elektrim może zostać ukarany, ale kwota, jaką będzie musiał zapłacić, nie będzie równowartością pakietu PTC, który jest przedmiotem sporu. Wyniesie 100-200 mln euro. Trudno powiedzieć, czy to zakończy spór o PTC.
Sytuacja na wykresie Elektrimu nie wygląda optymistycznie ani w krótkiej, ani w dłuższej perspektywie. Od połowy ub.r. notowania systematycznie spadają. Kurs bez trudu przełamał właśnie wsparcie wynikające z dołka z listopada ub.r. na wysokości 5,1 zł. "Przy okazji" przebita została długoterminowa linia trendu wzrostowego. To wszystko każe oczekiwać kontynuacji przeceny.
Urszula Zielińska, Tomasz Hońdo