Siedem punktów Orlenu

Gdyby w Polsce powstała sieć rurociągów, skończyłaby się dominacja PKN Orlen na krajowym rynku paliw. Czy w obliczu trudności ze zbytem koncern może spać spokojnie?

Gdyby w Polsce powstała sieć rurociągów, skończyłaby się dominacja PKN Orlen na krajowym rynku paliw. Czy w obliczu trudności ze zbytem koncern może spać spokojnie?

Strategia PKN Orlen składa się z siedmiu punktów. Pierwszy to udział w prywatyzacji i integracji polskiego sektora naftowego. Oznacza to de facto chęć przejęcia Rafinerii Gdańskiej. Te z pozostałych rafinerii, które Orlen chciał, już posiada, mimo że Nafta Polska najchętniej przekazałaby mu i Rafinerię Glimar, której mogłoby to pomóc w pozbieraniu się z zamieszania związanego z udziałem części jej byłego menedżmentu w aferze paliwowej. PKN dysponuje też blisko połową udziałów w Naftoporcie. Transport kolejowy jest sprywatyzowany, rurociągowy (PERN) nie jest na razie na sprzedaż.

Reklama

Kolejne punkty to same problemy. Pozyskanie złóż ropy naftowej nie przyniosło jak dotychczas żadnych rezultatów. Planowany wzrost marży może spowodować spadek sprzedaży, a to z kolei mniejsze zyski. "Orlen" przyjęło się wprawdzie tylko jako nazwa firmy, wciąż nie wypromowano go jako brend produktów czy własnych stacji (co trzecia w Polsce) i nic nie wskazuje na szybki postęp na tym polu. W kontekście przerobienia w ub.r. niecałych 13 mln (moce przerobowe sięgają prawie 18 mln ton ropy) dziwić musi zakładany wzrost zdolności produkcyjnych działu petrochemicznego. Zakładana redukcja kosztów - magazynowania nawet o 50 proc. - i centralne zarządzanie zapasami obowiązkowymi budzą respekt, gdyż skądinąd wiadomo, że płocka logistyka wciąż pozostawia wiele do życzenia.

Zaklęta zagranica

Podobnie jak w działaniach krajowych, próby wyjścia za granicę zdają się świadczyć o tym, że strategia jest nią tylko z nazwy. Orlenowi nie powiodła się żadna próba zagranicznej ekspansji. Na Słowacji szybszy był węgierski MOL, w Czechach wstrzymano prywatyzację Unipetrolu, fiaskiem zakończyły się próby kapitałowego wejścia do Niemiec i Chorwacji. Najnowszy pomysł to kupno części stacji Aral w Niemczech i Europie Środkowej za 400 mln dolarów.

Geograficzna przewaga

Orlenowi najbardziej zagrażają importerzy paliw, którzy opanowali już 15-20 proc. rynku. Wciąż wygrywa z nimi dzięki geograficznej rencie. W Polsce jest kiepska infrastruktura - brakuje m.in. rozbudowanej sieci rurociągów. Transport ze zlokalizowanej centralnie płockiej rafinerii kosztuje mniej niż przywóz z południowej czy zachodniej granicy. Dyktowane przez giełdy Europy Zachodniej ceny nie mają zbytniego wpływu na popyt.

To że dopuszczenie w nowej strategii możliwości połączenia Orlenu i RG stoi w sprzeczności z kilkakrotnymi oświadczeniami Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, wskazującymi że taka fuzja byłaby zagrożeniem dla wolnej konkurencji, nie przeszkodziło wczoraj rządowi w nowelizacji strategii. Bardzo prawdopodobne wycofanie się przez rząd z zamiaru sprzedaży RG konsorcjum z udziałem Łukoila odsuwa na dalszy plan konkurencję ze strony rosyjskiego giganta.

Tomasz Dąbrowski, Franciszek Jaworowski

Komentuje dla PG Andrzej Praxmayer, dyrektor Biura Zakupu Ropy i Paliw PKN Orlen

Przewidywanie przyszłych cen jest bardzo trudne, o czym może świadczyć fakt, iż nie znam prognozy, co do której można by pod koniec roku powiedzieć, że się sprawdziła. Przeciwnie, różnice na baryłce sięgają nawet kilku dolarów. Obecnie ceny są "pompowane" przez politykę, potencjalną premię wojenną w wypadku wybuchu konfliktu irackiego. Oczywiście rynki ropy i produktów naftowych są prawie automatycznie ze sobą skorelowane. Mogą podrożeć niektóre rodzaje paliw np. lotnicze, olej napędowy, dla statków. Jednak produkcja i rezerwy (m.in. w krajach OPEC) są tak duże, że nawet w przypadku konfrontacji, wzrost cen nie powinien być długotrwały.

Naftowe strachy

Wczoraj w Londynie baryłka ropy naftowej Brent z jednomiesięczną dostawą kosztowała blisko 30 USD. Nie wydaje się, aby cena surowca doszła do 40 USD za baryłkę. Wprawdzie na początku amerykańskiego ataku na Irak w 1991 r. ropa osiągnęła nawet 42 USD, jednak równie błyskawicznie po kilkudziesięciu godzinach spadła poniżej 30 USD. Indagowani przez PG analitycy paliwowego rynku nie przewidują by cena przekroczyła poziom 33 USD chociaż zapewne, jak zwykle, spekulanci będą próbowali podgrzewaniem atmosfery strachu wpływać na rynek.

W Polsce wciąż brak polityki podatkowej względem sektora naftowego, która byłaby oparta na racjonalnym myśleniu. Stała akcyza powoduje, że jeżeli rafinerie podnoszą ceny paliw (a w wypadku wzrostu cen surowca nie będą miały wyjścia) to paradoksalnie ich opłacalność wzrasta - mówi jeden z analityków.

Rafinerie będą oczywiście musiały wyłożyć większe pieniądze bo wraz ze wzrostem cen surowca wzrastają choćby koszty obsługi, ale ze względu na wzrost cen paliwa nie będą miały powodu do niezadowolenia. Rynek konsumencki na gwałtowną zwyżkę cen reagował dotychczas obniżeniem popytu, trwającym przeważnie nie dłużej niż tydzień.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: Orlen
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »