Sięganie po nowe pokłady ropy

O potencjalnej możliwości współpracy polskich spółek w dziedzinie poszukiwania i wydobycia ropy mówi się od lat, ale w tym roku po raz pierwszy zaczyna ona nabierać realnych kształtów.

O potencjalnej możliwości współpracy polskich spółek w dziedzinie poszukiwania i wydobycia ropy mówi się od lat, ale w tym roku po raz pierwszy zaczyna ona nabierać realnych kształtów.

Dopóki na rynku wydobywczym trwa kryzys, jest on podatny na zmiany i przetasowania. Niewiele wskazuje jednak na to, że mogłyby na tym skorzystać polskie firmy, które w segmencie upstream stawiają dopiero pierwsze kroki. Chyba że zaczną ze sobą współpracować.

- Jeżeli recesja na światowym rynku potrwa jeszcze kilka lat, może to doprowadzić do znaczących przetasowań na rynku wydobycia ropy naftowej - uważa Igor Chalupec, prezes spółki Icentis Corporate Solutions (były szef PKN Orlen).

Reklama

Według jego oceny, na świecie istnieją trzy główne przeszkody rozwoju segmentu upstream: ceny surowca i w konsekwencji złóż, dostępność i koszt usług firm serwisujących ten biznes oraz protekcjonizm krajów kontrolujących pokłady ropy.

- Ceny są już dzisiaj bardziej racjonalne niż rok temu, kiedy notowania ropy biły historyczne rekordy, natomiast dostęp do usług specjalistycznych firm w ostatniej dekadzie jest coraz bardziej ograniczony i kosztowny - mówi Chalupec.

W jego opinii, w wyniku kryzysu sytuacja pod tym względem odrobinę się poprawiła, ale wbrew pozorom w tym segmencie trudno jeszcze mówić o równowadze podaży i popytu, a firmy serwisowe wciąż mogą dyktować własne warunki.

- Wreszcie, wbrew oczekiwaniom, jakie można by mieć w związku z kryzysem, na razie nie widać żadnej liberalizacji dostępu do złóż strzeżonych zazdrośnie przez poszczególne kraje i koncerny narodowe - dodaje były prezes Orlenu.

Jego zdaniem, jeżeli światowa gospodarka wkrótce wyjdzie z zakrętu, sytuacja na rynku upstream szybko wróci do normy sprzed roku i okaże się, że "okno możliwości" było otwarte bardzo krótko, nie na tyle, aby zdążyły z tego skorzystać polskie firmy.

- Jeśli natomiast czeka nas jeszcze kilka lat recesji, kraje posiadające kontrolę nad pokładami ropy mogą zostać w końcu zmuszone do liberalizacji swoich rynków, a to może diametralnie przetasować układ sił w biznesie wydobywczym - przekonuje Igor Chalupec.

W jedności siła?

Czy to może mieć znaczenie dla polskich podmiotów próbujących zaistnieć w branży wydobywczej? Eksperci obawiają się, że niewielkie. A już na pewno, jeżeli tak jak dotychczas polskie spółki będą prowadziły działalność w sektorze upstream jedynie o własnych siłach. Wprawdzie o potencjalnej możliwości współpracy polskich spółek w dziedzinie poszukiwania i wydobycia ropy mówi się od lat, ale w tym roku po raz pierwszy zaczyna ona nabierać realnych kształtów.

Niedawno Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) oraz PKN Orlen poinformowały, że zrealizują wspólny projekt wydobywczy zlokalizowany w północno-zachodniej Polsce. Szacunkowe nakłady inwestycyjne wyniosą 400 mln zł, w tym 50 mln zł w ciągu dwóch najbliższych lat.

Projekt ma zrealizować należąca do PKN Orlen spółka Orlen Upstream, w której 51 proc. udziałów obejmie PGNiG mający być operatorem przedsięwzięcia. To kontynuacja wstępnych prac poszukiwawczo-rozpoznawczych na Niżu Polskim, wykonanych przez PGNiG.

Wstępne szacunki mówią, że zasoby geologiczne złoża Sieraków wynoszą 130 mln baryłek ropy, z czego szacowane zasoby wydobywalne to 26 mln baryłek (3,4 mln ton). Planowana na tym etapie rozpoznania produkcja ze złoża to ok. 15 mln baryłek (blisko 2 mln ton) ropy.

- Rozpoczęcie produkcji ze złoża Sieraków planowane jest na rok 2018 - poinformował prezes Orlenu Jacek Krawiec. Szef płockiego koncernu ma nadzieję, że ten projekt przyczyni się do rozwoju kompetencji Orlenu w zakresie upstreamu. Zapewnia jednocześnie, że to dopiero pierwszy krok do wzajemnej współpracy obu podmiotów, być może nie tylko w Polsce.

Także prezes PGNiG Michał Szubski jest zdania, że obie firmy powinny skończyć z niechlubną tradycją, że z zapowiadanej szumnie współpracy nic nie wychodzi.

Współpraca musi się opłacać

- To, co do tej pory nie do końca się udawało, to brak jasnych deklaracji polskich firm co do wspólnych inwestycji wydobywczych na Bałtyku. Ale jest szansa, że to się wkrótce zmieni - powiedział nam Krzysztof Żuk, były wiceminister Skarbu Państwa.

Grupa Lotos już jakiś czas temu zapowiadała, że będzie poszukiwała zewnętrznych partnerów do eksploatacji struktury B23, na której wciąż jeszcze nie udało się ostatecznie potwierdzić obecności ropy.

Wygląda zatem na to, że PGNiG jest otwarte na współpracę z innymi polskimi firmami w segmencie upstream. Pytanie, jakie zadają sobie eksperci rynku naftowego, brzmi natomiast: czy możliwa jest natomiast współpraca w trójkącie PGNiG - Grupa Lotos - PKN Orlen? O takiej ewentualności również mówi się od lat, ale sprawa nigdy nie wyszła poza listy intencyjne. Nieoficjalnie wiadomo, że powodem jest element rywalizacji, od zawsze nieodłącznie obecny w relacjach Orlenu i Lotosu.

- Niczego nie przesądzałbym z góry. Jeżeli takie działania miałyby ekonomiczne uzasadnienie, to się może uda doprowadzić do stworzenia tego typu strategicznego aliansu - ma nadzieję Krzysztof Żuk.

W sferze deklaracji przyszłość wspólnych projektów wydobywczych polskich firm rysuje się bardzo optymistycznie. Czas jednak, żeby za słowami poszły także konkretne działania.

- Absolutnie chcielibyśmy współpracować w segmencie wydobywczym także z Grupą Lotos - zapewnia prezes PKN Orlen Jacek Krawiec. - Nasza współpraca z PGNiG to ma być dopiero początek, być może niedługo pojawią się także możliwości współpracy w trójkącie wszystkich największych krajowych firm zainteresowanych wydobyciem węglowodorów.

Według niego, jednym z potencjalnych pól współpracy mógłby być projekt poszukiwawczo-rozpoznawczy, który Orlen realizuje na terenie pięciu koncesji (łącznie ok. 5 tys. km kw.) zlokalizowanych na Lubelszczyźnie (w okolicach Garwolina).

Obecnie trwa analiza dotychczasowych wyników badań, które mają doprowadzić do odkrycia na tym terenie złóż węglowodorów możliwych do eksploatacji przemysłowej.

- Jeszcze w tym roku planujemy na terenie tych koncesji prace sejsmiczne, które poszerzą naszą wiedzę na temat potencjalnych zasobów zgromadzonych tam węglowodorów - informuje Wiesław Prugar, prezes firmy Orlen Upstream.

Jego zdaniem, kiedy sytuacja "dojrzeje" do tego, aby zaoferować współpracę zewnętrznemu operatorowi, jednym z pierwszych potencjalnych partnerów może być PGNiG, z którym Orlen mógłby współpracować na podobnej zasadzie jak w przypadku złoża Sieraków w Wielkopolsce.

Jacek Krawiec sugeruje, że kolejnym możliwym partnerem mogłaby być Grupa Lotos.

Także prezes Grupy Lotos Paweł Olechnowicz wielokrotnie zapewniał, że jest otwarty na współpracę z Orlenem, ale zaznaczał, że ewentualne wspólne projekty nie mogłyby być tworzone w oparciu o wielkość firm, a raczej o posiadane doświadczenie i kompetencje w segmencie wydobywczym.

W prace nad odkryciem złóż ropy na Lubelszczyźnie Orlen zainwestował do tej pory kilkanaście milionów złotych. Zdaniem prezesa Krawca, ewentualne wydobycie mogłoby się tu rozpocząć nawet przed rokiem 2015.

Na rynku wciąż trudno

W ostatnich miesiącach pojawiło się kilka informacji, mogących sugerować, że sytuacja w segmencie wydobywczym wciąż pozostaje trudna.

Grupa Lotos poinformowała o przesunięciu o kilka miesięcy rozpoczęcia wydobycia ze złoża Yme na Morzu Północnym, w którym spółka zależna Lotosu - Lotos Norge, posiada 20 proc. udziałów. Wcześniej zapowiadano, że wydobycie rozpocznie się jeszcze pod koniec tego roku.

Lotos zapewnia jednak, że opóźnienie będzie miało minimalne znaczenie dla Grupy Lotos.

- Spodziewamy się, że wydobycie, zamiast w grudniu 2009 roku, ruszy w pierwszych miesiącach roku 2010 - informuje Marcin Zachowicz, rzecznik prasowy Grupy Lotos.

Przesunięcie terminu rozpoczęcia wydobycia jest efektem niedotrzymania terminu dostarczenia sprzętu przez kontrahenta operatora złoża, firmy Talisman Energy.

- Grupa Lotos w ogóle nie jest stroną tej umowy - zapewnia Zachowicz.

Kilka miesięcy temu prezes Grupy Lotos Paweł Olechnowicz przewidywał, że jeżeli wydobycie ruszy pod koniec 2009 roku, w całym 2010 roku udział przypadający na Grupę Lotos może wynieść ok. 400 tys. ton ropy.

- Opóźnienie sprawi, że to wydobycie będzie w przyszłym roku proporcjonalnie mniejsze, choć trudno na razie oszacować dokładne liczby. Natomiast zasoby złoża się nie zmniejszyły, po prostu ich eksploatacja nieco przesunie się w czasie i potrwa dłużej - mówi Zachowicz.

Oprócz tego Grupa Lotos zrezygnowała ze startu w przetargu na kolejną koncesję poszukiwawczą w łotewskiej strefie ekonomicznej szelfu Morza Bałtyckiego. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, starać się o nią będzie natomiast PKN Orlen wraz ze swoim partnerem, firmą Kuwait Energy Company.

Jak szacuje prezes Krawiec, dotychczasowe nakłady inwestycyjne na zagospodarowanie złóż łotewskich wyniosły kilkanaście mln zł. Zasoby węglowodorów dla złóż bałtyckich będących przedmiotem zainteresowania Orlenu oszacowano na ok. 250 mln baryłek (32,5 mln ton).

- Rozpoczęcia produkcji ze złóż łotewskich można się spodziewać w okolicach roku 2015 - zapowiada Jacek Krawiec.

Piotr Apanowicz

Dowiedz się więcej na temat: poszukiwania | Orlen | PGNiG | złoże | zasoby | wydobycie | firmy | ropa naftowa | krawiec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »