Skarb Państwa może być dobrym właścicielem?
Firmy z dominującym udziałem Skarbu Państwa mogą z powodzeniem budować swoją konkurencyjność i być atrakcyjne dla pozostałych akcjonariuszy. "Bezpiecznikiem", zapobiegającym decyzjom sprzecznym z interesem ekonomicznym firm, powinny być niezależne rady nadzorcze, złożone z ekspertów, ludzi z rynkowym doświadczeniem.
Podczas XXV Forum Ekonomicznego o wadach i zaletach państwowej własności w gospodarce dyskutowali prezesi największych spółek z udziałem Skarbu Państwa, m.in. PGE Polskiej Grupy Energetycznej, PKN Orlen, KGHM Polska Miedź czy grupy Tauron. Menedżerowie zapewniali, że w zarządzaniu firmami nie doświadczają - jak mówili - "wykręcania rąk" ze strony właściciela, czyli nakłaniania do decyzji niezgodnych z ekonomicznym interesem spółki.
Prezes PGE Marek Woszczyk przyznał, że w zarządzaniu grupą, w której dominujący udział ma Skarb Państwa, a mniejszościowy - rozproszony akcjonariat prywatny, może pojawić się konflikt interesu krótkoterminowego i długoterminowego, rozumiany jako zderzenie różnych oczekiwań akcjonariuszy.
- Zawsze trzeba szukać najlepszych rozwiązań, kierując się kryterium efektywności ekonomicznej danego projektu (...). Nie zbudujemy narodowego czempiona, jeżeli będziemy ignorowali efektywność ekonomiczną. Zawsze jest jakieś racjonalne wyjście, które godzi przeciwstawne interesy większościowego akcjonariusza i pozostałych akcjonariuszy - przekonywał prezes Woszczyk.
Wiceprezes grupy Tauron, a wcześniej przez cztery lata minister Skarbu Państwa, Aleksander Grad, ocenił, że państwo może być dobrym właścicielem jedynie dla niewielkiej ilości firm; jego zdaniem należy kontynuować prywatyzację, pozostawiając w gestii Skarbu Państwa tylko wybrane spółki.
- Jeśli państwo ma w swoich zasobach kilkaset czy kilka tysięcy spółek, to siłą rzeczy jest fatalnym właścicielem; zaniedbuje wszystkie firmy: te, dla których powinno być dobrym właścicielem, i te, których powinno się jak najszybciej pozbyć i je sprzedać - mówił Grad, według którego dokończeniem prywatyzacji powinna zająć się specjalna agencja (np. ARP), której szefowie byliby oceniani z tempa i efektów prywatyzacji.
- Trzeba sprywatyzować maksymalną ilość firm i zostawić kilkanaście spółek, w których można sprawować właściwy nadzór właścicielski, w których można być dobrym właścicielem i wprowadzić tam takie zasady, które nie będą odbiegały od tego, co się dzieje w spółek prywatnych - przekonywał były minister.
Jego zdaniem w gestii państwa powinny zostać - jak mówił - firmy, "z którymi wiążemy duże nadzieje dla polskiej gospodarki i naszego państwa; spółki, które są w stanie wychodzić na rynki zewnętrzne, przejmować inne firmy w regionie i świecie oraz budować swoją siłę".
Z tezą, że państwo nie powinno pozbywać się strategicznych spółek - jak energetyczne - zgodził się prezes PKN Orlen Jacek Krawiec. - W tej chwili dominuje trend, z którym ja się utożsamiam, że państwo nie może rezygnować z kontroli właścicielskiej nad przedsiębiorstwami w obrębie gospodarki, szczególnie w sytuacji niestabilnej politycznie w jakiej się znajdujemy, i szczególnie w tej części Europy czy świata - mówił; przekonywał, że państwo nie powinno ograniczyć się do roli "nocnego stróża".
- Kiedy upadają stocznie czy banki potrzebują dofinansowania to jakoś nikomu nie przeszkadza własność państwowa, a wręcz szukamy wtedy tej własności - mówił Krawiec, podkreślając, że spółki Skarbu Państwa stanowią silne ogniwo stabilizujące gospodarkę i zapewniające bezpieczeństwo państwa; podawał przykłady wielu krajów, gdzie państwo jest obecne w paliwowych spółkach.
Prezes KGHM Polska Miedź Herbert Wirth ocenił, że na rynkach światowych, na których również działa polski miedziowy koncern, państwo jest postrzegane jako dobry gwarant stabilności. Jako dylemat państwowej własności prezes KGHM wskazał relacje między interesem Skarbu Państwa a interesem akcjonariuszy mniejszościowych. Za ważne uznał też określenie roli państwa w spółce, w sytuacji, gdy państwo jest zarówno właścicielem, któremu zależy na wzroście wartości i rozwoju firmy oraz dywidendzie, jak i regulatorem, który np. - jak w przypadku kopalin - obciąża tę spółkę podatkiem.
- Marzy mi się, żeby polityka państwa w stosunku do tych spółek była przewidywalna (...). Stabilność zarządów w tej opcji politycznej spowodowała, że spółki stały się bardziej stabilne, bardziej przewidywalne, bardziej wartościowe - ocenił Wirth, podkreślając, że właściciele powinni w większym stopniu uwzględniać długoterminowy interes firmy, wymagający m.in. rozwoju, inwestowania w innowacje czy środków na akwizycje.
Według prezesa Grada, "bezpiecznikiem", zapobiegającym decyzjom sprzecznym z interesem ekonomicznym firm, powinny być niezależne rady nadzorcze, złożone z ekspertów, ludzi z rynkowym doświadczeniem. - Nie ma mowy o siłowych rozwiązaniach; one się nie udają, albo udają się na krótką metę. Potrzebna jest stabilność zarządów, przewidywalność rad nadzorczych, zdrowa strategia - przekonywał Grad.
Jego zdaniem, choć prezesi spółek z wiodącym udziałem Skarbu Państwa często chwalą się optymalizacją swoich grup kapitałowych i standardami zarządzania identycznymi jak w prywatnym biznesie, to w wielu z nich nadal jest - jak mówił - "pierwiastek molocha", więc sporo jest jeszcze do zrobienia.
Prezes KGHM Herbert Wirth podkreślił natomiast, że z państwowym właścicielem firmy mogą się rozwijać i budować międzynarodową siłę. "Potrzebujemy gigantów bo to jest masa krytyczna w gospodarce; przy nich rozwijają się małe i średnie firmy. Duże jest piękne" - podsumował szef miedziowego giganta.