Dziś, jak zwykle pod wpływem dobrych nastrojów z USA, gdzie padł kolejny rekord, WIG20 otworzył się nieco powyżej, ale już w pierwszej godzinie zanurkował pod kreskę i do końca sesji nie wydobył się na powierzchnię. W trakcie dnia opublikowano dobre wyniki Goldmana Sachsa i Morgan Stanley'a, pojawiły się też dane o produkcji przemysłowej, ale nie otwarcie w USA nie było specjalnie "bycze". Tymczasem w Warszawie podaż uderzyła i w ostatniej godzinie WIG20 został zepchnięty z półki 2530 pkt. do 2514 na zamknięciu.
W tej sytuacji wydaje się, ze indeks będzie testował 2500 pkt, być może już jutro. Jest to o tyle zaskakujące, że przecież tydzień temu, w ciągu 5 sesji, jednym ciągiem zostało zdobyte ponad 100 pkt i pobity tegoroczny rekord. Po co taki rajd, skoro kilka dni później indeks cofa się tak głęboko przy dodajmy dobrej koniunkturze w otoczeniu?
Czy giełda jest silna, czy słaba? Czy mamy napływ, czy odpływ środków? Kluczem jest chyba sentyment do rynków wschodzących. Dziś był słabszy.
Witold Zajączkowski