Tak się czyha na okazję do zarobku
W Czechach cztery największe biura maklerskie przejęły tamtejszych inwestorów. Kraj ma ich niemal 60 tysięcy (Polska barierę miliona minęła już dwa lata temu). Na końcu 2007 r. było ich zaledwie 35 tysięcy. Inwestorów przybyło, bowiem Czesi w tanich ostatnio akcjach widzą swoją szansę i czekają na okazję do zarobku.
Główny indeks praskiej giełdy - PX - jest dzisiaj niżej o 55 procent niż jesienią 2007 r. Np. papiery tamtejszego energetycznego giganta CEZ (notowanego też w Warszawie) kosztowały wtedy 1400 koron, teraz można je kupić za 823 korony, co obrazuje skalę spadku.
Choć w Pradze inwestorów jest o wiele więcej to obrót walorami jest znacznie słabszy. W I kwartale tego roku wymieniono się walorami za 113 mld koron, w ub. roku w tym samym okresie (i tak dalekim już od rekordowego) - za 244 mld koron. Dramatyczny spadek cen akcji na giełdzie spowodował, że choć handlowano teraz dwa razy większą ilością papierów niż rok temu (wolumen był wyższy), wartość obrotu była mniejsza.
Czesi czekają na dogodny dla siebie moment na swojej giełdzie, lecz za pośrednictwem biur maklerskich grają teraz na innych, zagranicznych parkietach. Tak czyni aż 30-50 procent klientów. Idą za granicę także dlatego, że na praskiej giełdzie nie ma dość akcji firm defensywnych - takich, których notowania opierają się spadkom w kryzysie. Zaliczają się do nich walory spółek farmaceutycznych czy handlowych z obszaru spożywczego. W dodatku koncern farmaceutyczny Zentiva z końcem kwietnia opuszcza praski parkiet. Podobnie się może stać z papierami spółek Orco (także kwotowane w Warszawie), ECM i AAA Auto. Czesi na razie trzymają w zanadrzu swoją giełdę, lecz są aktywni gdzie indziej - w USA, Polsce, Niemczech i Austrii.
Krzysztof Mrówka, INTERIA.PL
