Tropienie śladów
Instytucje nadzorujące rynki kapitałowe w USA, Niemczech, Holandii, Japonii przyglądają się nietypowym transakcjom, które poprzedziły zamachy terrorystyczne w USA.
Bada się również transakcje dokonane przed 11 września na innych giełdach. Między innymi w Wielkiej Brytanii, Włoszech, Szwajcarii oraz w Polsce. U nas, jak twierdzi Piotr Szeliga, wiceprezes Giełdy Papierów Wartościowych, takich transakcji na razie nie wykryto i prawdopodobieństwo ich zaistnienia jest niewielkie, ale przyłączyliśmy się do międzynarodowej akcji.
Transakcje pod lupą
Żadnych wątpliwości co do tego, że można dotrzeć do osób, które stoją za tymi transakcjami, nie ma wiceminister Ireneusz Wilk, generalny inspektor informacji finansowej. Możemy zbadać przebieg każdej transakcji, jaka została przeprowadzona przez polski rynek i sprawdzić, czy ma ona powiązania ze sprawcami zamachów w USA.
Zajmujemy się ich badaniem wspólnie z Komisją Papierów Wartościowych i Giełd, jak i innymi instytucjami z nami współpracującymi, tak rządowymi, jak i bankami, biurami maklerskimi itd.
Podejrzane transakcje, o których donosiły media na całym świecie, dotyczą krótkiej sprzedaży i opcji sprzedaży akcji towarzystw lotniczych, firm ubezpieczeniowych oraz hoteli. Tajemniczy inwestorzy mieli grać na spadek ich kursów.
Pierwsze doniesienia o podejrzanych transakcjach najpierw pojawiły się w Japonii. Chodziło o giełdy w Tokio i Osace. Potem przedstawiciel Chicago Board Option Exchange (druga co wielkości giełda instrumentów pochodnych na świecie) poinformował, że na kilka dni przed zamachami zaobserwowano zaskakująco duże obroty opcjami sprzedaży akcji UAL Corporation, właściciela American Airlines - towarzystwa, które straciło 11 września dwa samoloty, a także banku inwestycyjnego Morgan Stanley, właściciela 22 pięter w budynku World Trade Centre.
Wkrótce okazało się, że na frankfurckiej giełdzie prawdopodobnie ktoś spekulował na dużą skalę akcjami towarzystwa ubezpieczeniowego Munich Re (krótka sprzedaż), a na Euronexie - opcjami sprzedaży akcji holenderskich linii lotniczych KLM.
Kto zarobił?
Inwestorzy ci mogli zarobić krociowe sumy, ponieważ - jak się przypuszcza - wiedzieli coś, o czym inni gracze nie mieli pojęcia. Wiedzieli mianowicie, że po 11 września kursy akcji spółek lotniczych i ubezpieczeniowych gwałtowanie spadną. Czy jednak tę ich wiedzę można traktować jak informację poufną? Jeśli tak, to mamy do czynienia z przestępstwem giełdowym.
Wówczas obowiązywałaby następująca procedura: instytucje nadzorcze badają transakcję, identyfikują sprawcę przestępstwa giełdowego, a potem nakładają na niego kary. Odebranie zarobionych pieniędzy raczej nie wchodzi w grę.
Jednak zdaniem prezesa Szeligi to, co się działo na niektórych światowych rynkach w dniach poprzedzających terrorystyczne zamachy, trudno dziś nazwać przestępstwem giełdowym. W grę nie wchodziła bowiem informacja poufna w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. I w obecnych pracach instytucji nadzorujących rynki nie chodzi o wykrycie przestępstwa giełdowego, lecz o ślad wiodący do terrorystów.
Atuty giełd
Czy dotarcie do podejrzanych transakcji i ich autorów jest możliwe? Według specjalistów nie ma wątpliwości, że tak. Stopień informatyzacji rynków - jak twierdzi Piotr Szeliga - pozwala bez problemów odtworzyć każdą transakcję, która miała miejsce w przeszłości i dotrzeć do jej autorów. Giełdy są najbardziej przejrzystym segmentem rynku finansowego. To właśnie ta przejrzystość pozwoli - być może - znaleźć ślad prowadzący do sprawców zamachów.