Warto postawić na brytyjskiego funta!

Zdaniem analityka Emila Szwedy z Open Finance dla inwestujących, dobra proporcja to 20 proc. wartości portfela w walutach. Zdaniem analityka warto postawić na funta jako dobrą walutę do inwestycji.

Europejski Bank Centralny nie poszedł tropem BoE i pozostawił stopy procentowe bez zmian. Jednak ta sytuacja jest dobrym pretekstem, by zastanowić się, czy skoro euro nie jest dobrą walutą (o czym pisaliśmy w ubiegłorocznych komentarzach dotyczących euro), aby się w niej zadłużać, nie stało się przypadkiem dobrym celem do inwestowania?

W skrócie

Inwestycję w waluty (depozyty i obligacje/ fundusze obligacji) można traktować jako uzupełnienie portfela akcji, ze względu na widoczną silną korelację między zachowaniem indeksów giełdowych

Reklama

i złotego (gdy rosną indeksy, zyskuje złoty i na odwrót). Umieszczenie części oszczędności w walutach, nie będzie specjalnie kosztowne, bo w razie gdyby złoty miał nadal się umacniać, straty z walut z nawiązką odrobi druga część portfela - ulokowana w akcjach. Jeśli zaś indeksy giełdowe pójdą w dół, to przynajmniej część kapitału będzie chroniona przez inwestycje walutowe właśnie. Celem takiej inwestycji nie jest osiągnięcie wysokich stóp zwrotu, lecz ochrona części portfela. Uważamy, że 20 proc. portfela akcji należy przenieść właśnie w kierunku depozytów lub obligacji walutowych. Nie każda waluta nadaje się jednakowo do ochrony kapitału. Naszym zdaniem najlepiej do tego nadaje się brytyjski funt. Euro i frank szwajcarski są bardziej ryzykowne, ponieważ proces podnoszenia stóp procentowych przez EBC i SNB jeszcze nie dobiegł końca. Dolara cechuje zaś duża zmienność, a przebieg jego notowań jest sprawą otwartą.

Powody

Powodów do zainteresowania walutami jest co najmniej kilka. Pierwszy z nich jest elementarny - po czterech latach hossy na GPW (ale także na rynkach światowych), czas już pomyśleć o ograniczeniu ryzyka. O zmniejszeniu zaangażowania w akcje na rzecz instrumentów bardziej bezpiecznych. Wprawdzie naturalnym celem wydawałyby się polskie obligacje skarbowe, lecz mając na uwadze prawdopodobny wzrost inflacji w Polsce, należy zakładać, że polskie obligacje będą tracić na wartości. Pewnym rozwiązaniem tej sytuacji, jest kupienie nie tyle funduszy obligacji, lecz bezpośrednio polskich obligacji detalicznych, których oprocentowanie jest zależne od inflacji (cztero- i dziesięcioletnie) lub stopy WIBOR (trzyletnie). Ponieważ jednak wiele wskazuje na to, że proces podwyżek stóp procentowych na świecie dobiega końca (u nas przeciwnie jeszcze się nie rozpoczął), bezpieczniejszym rozwiązaniem wydaje się przeniesienie oszczędności właśnie na lokaty walutowe lub do funduszy inwestujących w zagraniczne obligacje (samemu kupić obligacje np. w euro jest dość trudno ze względu na bariery kapitałowe).

Złoty skazany - na umocnienie

Wprawdzie dość mocno zakorzenił się pogląd, że złoty "nie może" tracić na wartości, ponieważ wzmacniać go będą zarówno dopłaty unijne jak i napływ inwestycji zagranicznych, to jednak nie jest to do końca prawda. Napływ środków unijnych nie jest elementem gry rynkowej, w rozumieniu działań inwestorów. Jest po prostu nieco sztucznym elementem tego rynku, który może osłabienie złotego spowolnić, lecz wcale nie musi.

Aby nie być gołosłownym posłużmy się przykładem historycznym - pod koniec 2002 r. Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie wypłaciła uprawnionym 1,5 mld złotych świadczeń - wcześniej dokonując zamiany środków otrzymanych w euro na złote. Fakt ten - powszechnie znany inwestorom - znalazł swoje odzwierciedlenie w notowaniach złotego, który umocnił się w relacji do euro, którego kurs spadł z 4,20 do 4,00 PLN (w okresie wymiany tych środków i spekulacji na temat tego, że będą wymieniane). Nie zakłóciło to jednak całego trendu - przeciwnie. Napływ środków od fundacji na rynek tylko pomógł inwestorom zagranicznym wymienić złotówki na euro (było więcej chętnych do sprzedaży). Już w marcu 2003 r. euro ponownie kosztowało 4,20 PLN, a rok później 4,90 PLN (oczywiście złożyło się na to wiele innych czynników).

W każdym razie pokładanie przesadnych nadziei w napływie środków unijnych i inwestycji bezpośrednich może okazać się błędem, nawet jeśli środki te są znacznie większe niż rekompensaty od Fundacji z 2002 r. Środki te spowodują, że rynek może stać się bardziej płynny i więcej inwestorów zagranicznych może skorzystać z możliwości sprzedaży złotego w tak sprzyjających warunkach (skoro znajdą się zasobni w gotówkę kupujący). Pamiętajmy, że rynek walutowy jest najbardziej płynnym rynkiem, przez który każdego tygodnia przepływają kwoty rzędu 3 bln dolarów. Kilka dodatkowych miliardów euro, które pojawią się na rynku za sprawą dopłat i inwestycji w Polsce, nie będzie stanowiło dla inwestorów z rynku forex większego problemu.

Głównym determinantem przepływów kapitałowych i transakcji walutowych są zaś: wysokość stóp procentowych i tendencje w polityce monetarnej. To z tego powodu obserwujemy na przykład spadek notowań franka szwajcarskiego do euro (mimo że szwajcarski eksport rozwija się prężnie,

gospodarka przeżywa jeden z najlepszych okresów w ostatniej dekadzie) stopy w Szwajcarii rosną z niskiego poziomu, co oznacza straty dla posiadaczy obligacji w tej walucie.

Ten długi wstęp jest konieczny, aby uświadomić pełnię ryzyka, która wiąże się z twierdzeniem, jakoby złoty "był skazany na umocnienie". Nie jest. Jest skazany na ruch zgodny z globalnym przepływem kapitału.

Entuzjaści utrzymywania niskich stóp procentowych w Polsce, powinni także pamiętać, że im później Rada Polityki Pieniężnej zacznie działać przeciwko inflacji (podnosząc stopy), tym bardziej ta inflacja wzrośnie w późniejszym okresie. Już obecnie widzimy ekspresowy wzrost płac w niektórych sektorach gospodarki (budownictwo), do tego dochodzą urzędowe podwyżki dla lekarzy, nauczycieli, policjantów. To wszystko są działania nie tylko "sprawiedliwości społecznej". One będą miały wpływ na wzrost cen, który jest dla złotego bardzo niebezpieczny.

Ile można zarobić?

Znając bilans ryzyka dla złotego (lecz nie zapominając o szansach dla naszej waluty - gospodarka wciąż jest bardzo silna), możemy zastanowić się nad sensem inwestowania w waluty i obligacje lub depozyty walutowe. Pytanie o skalę możliwego do osiągnięcia zysku nie jest w tym momencie zasadne, ponieważ nie wiemy, czy osłabienie złotego, które widzimy od początku roku, to tylko krótkoterminowa tendencja, czy też może początek zmiany wieloletniego trendu. Zresztą celem inwestycji bezpiecznych (depozyty, obligacje) nie jest osiąganie zysków, lecz ochrona kapitału. Należałoby tę inwestycję traktować raczej w kategoriach polisy ubezpieczeniowej dla naszych pieniędzy inwestowanych na GPW. W ostatnich latach widzieliśmy bardzo silną zależność między zachowaniem złotego i indeksów giełdowych - kiedy nasza waluta się umacniała, indeksy szły w górę razem z cenami akcji. Kiedy złoty spadał (vide maj-czerwiec 2006 r.), spadała także wartość inwestycji giełdowych.

Z obserwacji tej korelacji - przyznaję, niezbyt odkrywczej - możemy wyciągnąć wniosek, że nawet jeśli inwestycje w waluty i instrumenty walutowe okażą się chybione, a złoty nadal będzie się umacniał, to straty te z łatwością zostaną nadrobione zyskami z inwestycji na GPW. Jeśli jednak złoty zacznie tracić, a waluty drożeć, to przynajmniej część portfela ocalimy przed utratą wartości, jeśli obecnie bezgranicznie ufamy akcjom. Uważam, że dobra proporcja to 20 proc. wartości portfela w walutach, w wypadku tych inwestorów, którzy mają bardziej rygorystyczne podejście do ryzyka, a przez ostatnie 4 lata na giełdzie zarobili wystarczająco wiele, by łaskawszym okiem spojrzeć na mniej ryzykowne inwestycje.

Funt brytyjski

Wybór waluty inwestycji jest nie mniej trudnym zadaniem, niż ocenienie perspektyw, jakie stoją przed złotym. Większość z głównych walut jest bowiem znacznie bardziej płynna niż złoty, a przez to podlega nieco innym czynnikom, z których najważniejszym jest kształtowanie się kursu pary euro/dolar. Nie mniej, mając na uwadze, że najbezpieczniej inwestować w te waluty, gdzie stopy procentowe są wysokie, a prawdopodobieństwo dalszych podwyżek jest niewielkie, uważam że jednym z najrozsądniejszych wyborów jest brytyjski funt. Główna stopa procentowa w Anglii wynosi obecnie 5,25 proc., a roczna stopa LIBOR dla funta wynosi 5,63 proc. to najwyższe stopy procentowe, kiedy mówimy o płynnych i powszechnie dostępnych walutach europejskich.Z najnowszej (listopadowej) projekcji inflacji przygotowanej przez Bank of England, wynika że spadek inflacji z 2,7 (obecnie) do około 2,0 proc. (na koniec roku) można określić z 60-proc. prawdopodobieństwem, co także przemawia na korzyść brytyjskiej waluty. Osiągając bowiem 5-proc. stopę zwrotu z obligacji (a są szanse na to, że będzie ona wyższa, jeśli stopy procentowe zaczną w Anglii spadać), mamy niejako ?poduszkę?, która zamortyzuje spadek funta do złotego (jeśli ten nastąpi) o 5 proc. w skali roku.

Wykres

Jeśli spojrzymy zaś na wykres funta i złotego, łatwo zauważymy delikatny trend wzrostowy, który rozpoczął się w lutym ubiegłego roku i wyniósł kurs GBP z 5,50 PLN do 5,80 PLN obecnie, co oznacza wzrost o 5,4 proc. Ten wzrost jest o tyle istotny, że stanowi potwierdzenie siły funta wobec złotego większość walut w tym czasie traciła do złotego. Co równie istotne, funt umacnia się także w relacji do euro (gdzie spodziewane są kolejne podwyżki stóp), a gospodarka brytyjska rozwija się w sposób zrównoważony, choć minusem jest na pewno możliwość pęknięcia bańki na rynku nieruchomości. Należy również bacznie obserwować poziom notowań funta do dolara. Jeśli inwestorzy międzynarodowi zdecydują się na sprzedaż funtów za dolary, może to w ciągu roku rozwinąć się w bardzo dynamiczny ruch na osłabienie GBP (spadek funta musiałby być silniejszy niż jego oprocentowanie - a więc o ponad 5 proc., aby kapitał spekulacyjny miał szansę osiągnąć zysk z takiej operacji - dlatego ten scenariusz oceniam jako mało prawdopodobny, lecz nie niemożliwy).

EuroWybór tej waluty jest bardziej ryzykowny. Trwa bowiem proces podnoszenia stóp procentowych

- inflacja w strefie euro jest niemal taka sama, co w Anglii, a stopy procentowe wynoszą 3,50 proc.

- są więc niższe niż stopy BoE, co tylko wskazuje, że ryzyko wzrostu stóp w EBC jest większe. Ponadto trzeba pamiętać, że to właśnie w euro Polska otrzymuje dopłaty unijne, co może umacniać złotego, lub utrudnić jego osłabienie. Na plus euro trzeba zapisać fakt, że Polska wcześniej czy później do strefy euro wejdzie, zatem gromadzenie oszczędności w tej walucie raczej nie narazi nikogo na większe straty.

Poduszka amortyzacyjna w postaci oprocentowania obligacji lub lokat bankowych w przypadku euro wynosi ok. 3,0 proc. Mniej więcej taki margines bezpieczeństwa zobaczymy też na wykresie euro i złotego w marcu 2006 r. kurs euro wybił się z trendu spadkowego trwającego od 2004 r., ale efektem jest jak na razie tylko konsolidacja kursu. Obecnie za wsparcie dla euro można uznać strefę 3,80-3,75 PLN, zaś euro kosztuje 3,88 PLN. Mamy więc stosunkowo blisko leżące wsparcie, które powinno chronić euro przed głębszą przeceną.

Jednak najważniejsze dla euro jest notowanie wobec dolara. Obecnie rynek boleśnie karze tych wszystkich, którzy uwierzyli, że dolar skazany jest na krach, razem z całą amerykańską gospodarką. Ale na podstawie notowań z kilku dni (umocnienie dolara trwa raptem od początku roku), trudno powiedzieć, że najbliższe miesiące będą należały do "zielonego". Gdyby tak się stało, to osłabienie złotego wobec wszystkich wymienionych walut - w tym euro byłoby pewne.

Dolar amerykański

O dolarze nie można w zasadzie powiedzieć nic pewnego, po za tym, że jego kurs jest wyjątkowo zmienny. W ostatnich miesiącach pojawiły się dziesiątki jeśli nie setki teorii na temat możliwego krachu amerykańskiej gospodarki (a wraz z nią dolara), oraz co najmniej drugie tyle na temat niezłomność gospodarki USA. Na pewno możemy powiedzieć tylko tyle, że stopy procentowe wynoszą obecnie 5,25 proc., a inflacja chwilowo lub już na stałe przestała rosnąć, co czyni

z dolara obiekt pożądania tylko w ciągu ostatniego miesiąca jego kurs wzrósł z poziomu 10-letniego minimum o 5 proc. Teraz ten poziom minimum (2,85 PLN) jest jedynym, lecz silnym wsparciem dla "zielonego". Jednak więcej pewności będzie można mieć, gdyby kurs dolara w sposób przekonujący przekroczył poziom 3,00 PLN. Ostatecznie kluczem do oceny sensowności inwestowania w "zielonego" i tak pozostanie para euro/dolar. W ostatnich dniach kurs euro spadł z 1,33 do 1,295 USD, ale dopiero spadek poniżej 1,29 USD, lub nawet 1,28 USD będzie przekonującym sygnałem o sile dolara. Takie rzeczy nie dzieją się jednak szybko i zapewne przyjdzie nam sporo poczekać na rozstrzygnięcia, a i tak nigdy nie będzie można być pewnym, że to co się z kursem dolara dzieje, ma trwalszy charakter.

Frank szwajcarski

Niskie, lecz systematycznie pnące się górę stopy procentowe w Szwajcarii powodują, że frank pozostał jedyną walutą, co do której można mieć większe przekonanie, że jego kurs nie wzrośnie w najbliższym czasie zanadto. Stopa procentowa w CHF (LIBOR) przekracza obecnie 2,0 proc.

i niedwuznacznie sugeruje, że rynek spodziewa się kolejnej podwyżki stóp w helweckim kraju. Nie są to cechy, które czynią z franka dobry obiekt inwestycji, co zresztą widać po jego notowaniach frank spada zarówno wobec euro (o 3 proc. w ciągu roku), jak i funta (o 7 proc. od lipca).

Jednak jeśli dolar będzie na świecie zyskiwał na popularności, zwłaszcza wobec euro, to złoty osłabi się także wobec franka. O inwestowaniu w tę walutę powinny myśleć przede wszystkim osoby posiadające kredyty nominowane w CHF, aby w ten sposób ograniczyć ryzyko kursowe.

Emil Szweda, analityk Open Finance

Open Finance
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »