Wizja unijnego podatku od transakcji finansowych coraz mniej realna
W UE jak na razie nie udało się wprowadzić podatku od transakcji finansowych, a grupa państw, która miała nawiązać wzmocnioną współpracę w tej sprawie stopniała. Polska - mimo nadziei ze strony KE - też nie zamierza iść w tym kierunku.
Podatek od transakcji finansowych (FTT) określa się mianem "podatku Tobina" (od nazwiska noblisty Jamesa Tobina, który proponował "karanie" krótkoterminowych transakcji na rynku kasowym). W krajach anglosaskich nazywa się go także "podatkiem Robin Hooda" (od imienia bohatera angielskich legend średniowiecznych - banity, który łupił bogatych i dawał biednym), gdyż dotyczy tylko zamożnych, których stać na inwestycje w sektorze finansowym.
W 2011 r. Komisja Europejska proponowała podatek FTT w całej Unii, ale wobec braku porozumienia wszystkich krajów, nad jego wprowadzeniem zaczęło dyskutować 11 krajów unijnych, w tym cztery największe gospodarki strefy euro (Francja, Niemcy, Włochy i Hiszpania). Ostatnio zrezygnowała z tego Estonia (uznając, że jest to dla niej nieopłacalne), wobec czego grupa liczy już tylko 10 państw. Jeśli wykruszą się jeszcze dwa kolejne, to wzmocnionej współpracy nie będzie (potrzeba do tego co najmniej 9 krajów).
Do kompromisu w tej sprawie było ponoć blisko. Komisarz UE ds. gospodarczych i finansowych Pierre Moscovici mówił przy okazji poniedziałkowego spotkania unijnych ministrów, że jest podstawa do porozumienia.
Po spotkaniu ministrowie finansów z krajów, które chcą wzmocnionej współpracy, przedstawili propozycję swoim kolegom z innych państw UE, z której wynikało, jak mają być opodatkowane akcje i instrumenty pochodne.
Według medialnych przecieków chcieli, by wszystkie transakcje akcjami, włączając w to handel w ciągu dnia (intraday trade), były opodatkowane. Z kolei jeśli chodzi o instrumenty pochodne, to ich opodatkowanie miało być oparte na "jak najszerszej bazie", ale bez wpływu na obligacje emitowane przez państwa członkowskie.
Aby grupa państw mogła zawiązać wzmocnioną współpracę, potrzebna jest zgoda Rady UE (czyli państw unijnych, nie tylko tych, które decydują się na współpracę).
Jeszcze dwa tygodnie temu KE miała nadzieję, że Polska pod nowymi rządami również może być zainteresowana wprowadzeniem FTT. Moscovici mówił, że w razie porozumienia, nasz kraj będzie mógł dołączyć do wzmocnionej współpracy.
Nadzieje te rozwiał jednak minister finansów Paweł Szałamacha, który oświadczył we wtorek w Brukseli, że w przypadku Polski "FTT nie jest na stole".
Zdaniem znanego analityka brukselskiego renomowanego think tanku Bruegel, Nicolasa Verona, skuteczność takiego podatku jest zależna od jego konstrukcji. - Jest wiele różnych możliwości, jeśli chodzi o wprowadzenie podatku od transakcji finansowych. Wiele państw członkowskich go wprowadziło od transakcji czy kapitału. Tak jest w Wielkiej Brytanii - powiedział PAP Veron.
Jego zdaniem wpływ takiego podatku na rynki finansowe zależy od rodzaju podatku, jaki jest wprowadzony. Przeciwnicy FTT przekonują, że podatek powoduje ucieczkę kapitału na inne rynki finansowe. - Nie ma czegoś takiego jak standardowy podatek od transakcji finansowych. W Wielkiej Brytanii od lat funkcjonuje tzw. stapm duty, a kraj ten ma najbardziej dynamiczny pod pewnymi względami rynek finansowy w całej UE - wskazał ekspert.
Brytyjskie rozwiązania przewidują, że podatek wynosi 0,5 proc. ale tylko gdy papiery wartościowe wydaje podmiot zarejestrowany w Wielkiej Brytanii, a transakcja prowadzi do zmiany tytułu własności.
PiS zamiast FTT, który był rozważany w kampanii wyborczej, chce wprowadzić tzw. podatek bankowy (podatek od aktywów banków). Projekt w tej sprawie trafił w ubiegłym tygodniu do Sejmu.
Zdaniem ekonomisty, europosła PO, prof. Dariusza Rosatiego taki podatek wpłynie na ograniczenie skali kredytów udzielanych przez banki. "To my wszyscy zapłacimy ten podatek, a nie banki. Poza tym, jeśli opodatkowuje się aktywa finansowe, czyli w tym przypadku kredyty, to tych kredytów będzie po prostu mniej" - ocenił Rosati. Jak zaznaczył, w innych krajach UE opodatkowuje się usługi finansowe, ale to coś zupełnie innego niż opodatkowywanie aktywów finansowych.
Autorzy projektu PiS, który został opublikowany kilka tygodni temu, podkreślali w uzasadnieniu, że podatek od aktywów banków nie powinien grozić podwyżką oprocentowania kredytów w Polsce; przeciwdziałać temu będą m.in. konkurencja na rynku oraz aktywne działania UOKiK.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka