Wywiad Pulsu Igor Chalupec, wiceminister finansów
Dziś w resorcie finansów spotkają się urzędnicy i praktycy rynku kapitałowego. Po spotkaniu powinno być jasne, od kiedy zacznie obowiązywać nowy podatek.
"Puls Biznesu": Dlaczego Ministerstwo Finansów upiera się przy koncepcji wprowadzenia podatku giełdowego już w 2004 r.?
Igor Chalupec: Intencją rządu jest stworzenie jednolitego systemu podatkowego. Takiego, w którym nie będzie żadnych podmiotów uprzywilejowanych. Gdybyśmy "zapomnieli" o giełdzie, wówczas zrodziłoby się pytanie, dlaczego ta forma oszczędności jest nie opodatkowana?
Przeciwnicy podatku mówią, że zabije on giełdę...
Pojawiają się oczywiście argumenty, że opodatkowanie zysków z inwestycji giełdowych może doprowadzić do spadku zainteresowania giełdą inwestorów indywidualnych, zmniejszenia kapitalizacji i zastopowania nowych ofert publicznych. Te argumenty mogą okazać się prawdziwe, ale nie muszą.
Na Węgrzech okazały się jednak zasadne.
W Budapeszcie rzeczywiście doszło do dużego spadku obrotów (o 60 proc. - przyp. red.). Ale w momencie wprowadzania podatku sytuacja makroekonomiczna Węgier była zasadniczo różna od obecnej w Polsce.
Czy może Pan zapewnić inwestorów, że w Warszawie nie powtórzy się wariant węgierski?
Scenariusz pesymistyczny zbudowany jest na pewnych logicznych przesłankach, ale można zbudować równie realny scenariusz, zgodnie z którym nie stanie się nic złego. Moim zdaniem, wprowadzenie podatku nie zakłóci dopływu nowych spółek na parkiet i nie spowoduje odwrotu inwestorów od giełdy.
Skąd to przekonanie?
Proszę spojrzeć na fundusze inwestycyjne lokujące aktywa w akcje. Ich klienci mają świadomość, że zapłacą prowizję za nabycie jednostek uczestnictwa i późniejsze ich umorzenie, ale także podatek od zysku. Jeżeli katastroficzne wizje związane z wprowadzeniem podatku miałyby się sprawdzić, to powinno dojść do spadku zainteresowania ofertą akcyjnych otwartych funduszy inwestycyjnych. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. Wartość ich aktywów wykazuje dynamiczny przyrost. Klientów z miesiąca na miesiąc przybywa.
A więc giełda nie ma się czego bać?
Giełda ma problem, ale moim zdaniem leży on po stronie podażowej. Największą bolączką GPW nie jest wizja obłożenia zysków podatkiem, ale brak znaczącego dopływu na parkiet nowych emitentów, tak spółek Skarbu Państwa, jak również firm prywatnych. Zwłaszcza funduszom emerytalnym brakuje okazji do inwestowania środków. Polski rynek kapitałowy jest dla OFE za mały. Myślę, że jeśli nasz rynek nie stworzy nowych możliwości inwestycyjnych, próg 5-proc. zaangażowania aktywów OFE na rynkach zagranicznych będzie musiał być zliberalizowany.
Nie obawia się Pan tego, że wprowadzenie podatku całkiem zniechęci firmy do upublicznienia swoich akcji?
Rzeczywiście, jeżeli już mielibyśmy gdzieś wprowadzać preferencje, to dla tych spółek, które wchodzą na giełdę. Ale nie w postaci zaniechania poboru podatku giełdowego, tylko w innej formie. Chcę podkreślić, że z badań przeprowadzonych w krajach OECD wynika, że w perspektywie kilkunastu lat opodatkowane zyski z funduszy akcyjnych i giełdy przynosiły wyższe dochody niż obligacje, bony skarbowe czy lokaty bankowe. Firmy planujące debiut giełdowy powinny o tym pamiętać.
Sporo kontrowersji wzbudza termin wejścia podatku w życie...
Ze zdziwieniem czytam w prasie wypowiedzi znanych postaci rynku kapitałowego, które mówią, że nie wiadomo było, kiedy kończy się ulga podatkowa. To jakieś nieporozumienie. Wiadomo było o tym od dawna, natomiast problem leży gdzie indziej. Niepewny jest nadal sposób naliczania podatku, to, jak on będzie funkcjonował od strony technicznej. Będziemy to wiedzieć na pewno po przyjęciu ustawy przez parlament. Rozumiem, że w tej sytuacji trudno np. zmieniać systemy informatyczne.
Brokerzy mówią wprost: nie zdążymy przystosować naszych systemów do końca tego roku.
Między innymi dlatego spotykam się dziś z przewodniczącym KPWiG, prezesami GPW, Izby Domów Maklerskich oraz Związku Maklerów i Doradców, aby poznać ich opinie na temat stanu przygotowania domów maklerskich do wprowadzenia podatku. Chcę też porozmawiać o ewentualnym zróżnicowaniu opodatkowania inwestycji krótko- i długoterminowych.
Czy można już powiedzieć, że data 1 stycznia 2004 r. jako debiutu podatku jest nierealna?
- Tu jest problem. Mam nadzieję, że przesądzimy to w krótkim czasie.
Michał Kobosko
Artur Szymański