1,50 zł na dniówkę

Zarząd Kompanii Węglowej zaproponował w środę związkom, z którymi toczy spór płacowy, inny podział kwoty przeznaczonej na przyszłoroczne podwyżki oraz jednorazowe świadczenie dla górników w styczniu 2008 roku.

Związkowcy wstępnie deklarują, że sama idea przedstawiona przez zarząd jest warta rozważenia, nie godzą się natomiast na objęcie większymi podwyżkami tylko części załogi, kosztem innych pracowników. Jak mówią, zarząd musi skierować na płace dodatkowe środki, a nie tylko inaczej dzielić te już przeznaczone.

W środę rano rozpoczęła się kolejna tura rozmów związkowców z zarządem Kompanii. Doszło do nich po poniedziałkowym, 24-godzinnym strajku w kopalniach spółki. W razie braku porozumienia związki zapowiadają strajk generalny w kopalniach. Związki chcą podwyżek w 2008 roku o 14 proc., zarząd proponuje 11 proc.

Reklama

"Nasza propozycja jest taka, aby zamykając się w przyszłym roku wskaźnikiem wzrostu płac o 11 proc., grupy zawodowe, które najciężej pracują, miały wzrost o ponad 14 proc. Pozostałe grupy zawodowe miałyby wtedy odpowiednio mniejsze podwyżki, od 4 do 10 proc." powiedział prezes Kompanii Grzegorz Pawłaszek.

Według niego, pensje wyższe o 14,2 proc. miałoby wówczas ok. 23 tys. z ponad 42 tys. górników dołowych w Kompanii Węglowej. Zyskaliby głównie ci, którzy pracują w ścianach wydobywczych i przodkach, przy zbrojeniach ścian i likwidacjach.

Dodatkowo zarząd proponuje w styczniu przyszłego roku jednorazowe uzupełnienie wynagrodzenia średnią kwotą 850 zł; najwięcej 1000 zł otrzymaliby górnicy dołowi, inne grupy odpowiednio mniej - 500 zł pracownicy przeróbki węgla, 300 zł pracownicy powierzchni.

Pawłaszek deklaruje, że ewentualne porozumienie miałoby charakter otwarty, aby móc zmienić je po domknięciu kontraktów z energetyką na przyszły rok. Po pierwszym kwartale 2008 zarząd wróciłby do rozmów ze związkami na temat dalszego wzrostu płac.

Szef górniczej "Solidarności" Dominik Kolorz uznał "ideę propozycji zarządu" za wartą rozważenia. Zastrzegł jednak, że związki nie godzą się na "zapewnienie części pracowników w miarę normalnego wynagrodzenia kosztem innych". Dodał, że zarząd musi przeznaczyć dodatkowe środki na podwyżki.

Związkowcy wyliczyli, że według propozycji zarządu pracownicy np. przeróbki węgla otrzymaliby podwyżkę 1,50 zł na dniówkę, a pracownicy powierzchni - 90 groszy. Kolorz uznał to za nie do przyjęcia. Zapowiedział, że związkowcy chcą szczegółowo przeanalizować propozycję zarządu. Na razie nie są z niej zadowoleni. Jeżeli zarząd nie przyjmie ich wyliczeń, które właśnie przygotowują, nie zamierzają kontynuować rozmów.

"Mieliśmy nadzieję, że zarząd będzie rozmawiał ludzkim językiem, ale na razie rozmawia diabelskim, chcąc tą propozycją podzielić załogi górnicze. Największym problemem jest to, że zarząd nie chce zwiększyć puli środków, upierając się przy 11 proc. wzrostu" podkreślił szef górniczej "S".

Według związkowców, z tych 11 proc. wzrostu duża część środków pójdzie na inne elementy wynagrodzeń, jak zapłata za dniówki sobotnio-niedzielne, zapłata nadgodzin, dodatków szkodliwych itp. Wówczas wynagrodzenia dla pracujących w ścianach i przodkach wzrosłyby o ok. 10 proc., a pozostałe grupy zawodowe według związków nie zyskałyby nic.

Spory toczą się także w innych spółkach węglowych. W Katowickim Holdingu Węglowym (KHW) i Jastrzębskiej Spółce Węglowej (JSW) zaplanowano rozmowy.

W JSW we wtorek odbyło się referendum w sprawie ewentualnego strajku w razie niespełnienia żądań płacowych związkowców. Za protestem było 98,5 proc. głosujących; w głosowaniu uczestniczyło 65,4 proc. załogi. Związki zmniejszyły swoje żądania z 11 do 9,5 proc. wzrostu płac w tym roku, zarząd deklaruje 8,5 proc. Sporny 1 proc. oznacza wydatek ok. 15 mln zł.

Według zarządu JSW, zmniejszenie wydobycia węgla i pogorszenie wyniku finansowego w tym roku powoduje, że spółki na to nie stać. Związkowcy są innego zdania. Szef "S" w spółce Sławomir Kozłowski jest ostrożny w deklaracjach dotyczących ewentualnego strajku. Zaznaczył, że nie chciałby grozić strajkiem w sytuacji, gdy na środę zaplanowano rozmowy.

Trzeci dzień trwa natomiast strajk w samodzielnej kopalni "Budryk" w Ornontowicach, gdzie trzy związki domagają się zmiany warunków przyłączenia tej kopalni do JSW. Według rzecznika zakładu Mirosława Kwiatkowskiego, każda doba strajku to ok. 2,5 mln zł utraconych przychodów. Jak powiedział, we wtorek na 1615 osób, które przyszły do pracy, udział w strajku zadeklarowało 626, pozostali chcieli pracować. Zarząd zapowiedział, że nie podejmie rozmów z protestującymi dopóki nie przerwą strajku.

W środę przed kopalnią "Budryk" protestowało także kilkuset ratowników górniczych, których związek jest w sporze zbiorowym z dyrekcją. Protestowali przeciwko lekceważeniu zasad bezpieczeństwa pracy oraz łamaniu praw pracowniczych i związkowych, co ich zdaniem ma miejsce w kopalni.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »