12 proc. podwyżki to za mało!
Związkowcy żądają wyższych płac i przywilejów emerytalnych. Nie ma lepszego sposobu, by wywołać kryzys - oceniają ekonomiści.
NSZZ Solidarność, której przewodniczącym jest Janusz Śniadek, rusza do boju. Dzisiaj przez centrum Warszawy przejdzie - jak zapowiada - około 30 tys. niezadowolonych związkowców. Miejscem docelowym marszu będzie kancelaria premiera. Pod hasłem "Godna praca, godna emerytura" Solidarność będzie protestować przeciwko biedzie i rządowym propozycjom zmian systemu emerytalnego. Związkowcy chcą podwyżek i zachowania przywilejów emerytalnych.
Najważniejszy postulat Solidarności dotyczy wzrostu wynagrodzeń. Związkowcy żądają od pracodawców prywatnych i rządu wyższych pensji oraz podniesienia minimalnego wynagrodzenia do 50 proc. średniej krajowej. Ich zdaniem, płace rosną bowiem stanowczo zbyt wolno. Tymczasem ekonomiści od kilku miesięcy alarmują, że pensje rosną w tempie, jakiego nie widzieliśmy od wielu lat, a gospodarki nie stać na tak szybki wzrost wynagrodzeń. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, przeciętna pensja w sektorze przedsiębiorstw wynosi około 3,3 tys. zł brutto i jest o blisko 12 proc. wyższa niż przed rokiem. Przez ostatnie 12 miesięcy tempo wzrostu wynagrodzeń tylko dwukrotnie nieznacznie spadło poniżej 10 proc. To jeden z najwyższych poziomów w UE.