Adam Glapiński: Inflacja w Polsce jest już jednocyfrowa
- Dzisiaj mamy radosny dzień, dlatego że mogę Państwu zakomunikować, ze inflacja w Polsce jest już jednocyfrowa - powiedział podczas czwartkowego wystąpienia prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) Adam Glapiński, odnosząc się do nieoczekiwanej obniżki stóp procentowych o 75 punktów bazowych. Taką decyzję podjęli w środę członkowie Rady Polityki Pieniężnej (RPP).
- My obserwujemy inflację z dnia na dzień, ale nie podajemy do publicznej wiadomości zwykle, bo ona ma charakter zmienny. Natomiast inflacja za wrzesień będzie prawdopodobnie wynosiła nieco ponad 8,5 proc., a to oznacza, ze w dniu dzisiejszym inflacja jest jednocyfrowa - wskazał szef NBP. Zaznaczył ponadto, że stopy procentowe niedługo mogą stać się realnie dodatnie.
Jak podkreślił Glapiński, dotrzymane zostały oba warunki, o których mówił na poprzedniej konferencji, wskazując, kiedy możliwe będą obniżki stóp procentowych.
- Mamy projekcje, zarówno nasze, jak i zewnętrzne, które w sposób jednoznaczny stwierdzają, że w następnych kwartałach inflacja będzie szybko maleć - zapewniał.
Prezes Narodowego Banku Polskiego stwierdził, że ceny w Polsce od pięciu miesięcy nie rosną, a uporczywie wysoka inflacja została już zdławiona. Jak zaznaczył, czas od lutego do wczoraj "to jest okres niesłychanego, szybkiego spadku inflacji - na łeb, na szyję".
- Jest oczywiste, że stopy procentowe banku centralnego przy inflacji 18,4 proc., jaką mieliśmy w lutym, to jest zupełnie cos innego niż przy inflacji, która wynosi 9,5 proc. - wskazywał. Podkreślił, że nadal poziom stóp - 6 proc. w przypadku stopy referencyjnej - jest bardzo wysoki.
- Pod koniec tego roku zbliżymy się do inflacji pełzającej, czyli 5-proc. i niższej - zaznaczył.
Szef NBP wyjaśnił, że "w normalnych warunkach inflacja do 5 proc. jest niedostrzegalna przez społeczeństwo jako całość".
Glapiński skrytykował członków Rady Polityki Pieniężnej wybranych przez Senat, nad którym kontrolę mają partie opozycyjne (Joanna Tyrowicz, Ludwik Kotecki, Przemysław Litwiniuk).
- Ci, którzy żądali na początku, niestety, wewnątrz Rady, żeby stopa procentowa była jak inflacja, chcieli w gruncie rzeczy złożyć gospodarkę w trumnie i się cieszyć, że nie gorączkuje - powiedział.
Szef NBP ocenił także negatywnie działania banków i analityków.
- Od wczoraj macie wylewane krokodyle łzy analityków bankowych. Jeden bank dzisiaj ujawnił (...), że na wczorajszej decyzji stracił kilkaset mln zł; są banki, co stracą miliard złotych (...). I wy oczekujecie od analityków, którzy są zatrudnieni przez właścicieli tych banków - niemieckich, holenderskich, ze oni będą chwalić obniżkę stóp? Natychmiast by stracili pracę. Oni prywatnie to mogą powiedzieć, żonie, kolegom, ale nie publicznie, bo mają płacone za to, żeby bronili interesów banku - mówił.
Adam Glapiński odniósł się do spadku kursu złotego wobec głównych walut po decyzji RPP o obniżce stóp procentowych.
- Kurs dziś spadł o 2 proc, zobaczymy, jak to się ustabilizuje (...) Kurs dla nas jest bardzo ważny, kurs nam pomaga przezwyciężyć inflację. Wczoraj się zdeprecjonował o 2 proc (...), ale ostatnio się wzmocnił o 17 proc. - zaznaczył.
Szef NBP podkreślił, że interwencje na rynku walutowym należą do rzadkości i nie są podejmowane po to, aby uzyskać dany kurs.
- Mamy kilkaset ton złota na wszelki wypadek i my nie interweniujemy, żeby był jakiś kurs (...) Wiadomo, że niższe stopy procentowe same w sobie oznaczają niższy kurs - wskazał. - Deprecjonowanie o 2 proc nie ma wpływu na inflację - dodał.
Adam Glapiński wyjaśnił, jak proces deflacyjny na świecie wpływa na polską gospodarkę. Zwrócił ponadto uwagę na to, co dzieje się za zachodnią granicą.
- Proces deflacyjny - recesyjna sytuacja w krajach świata, z którymi mamy wymianę handlową. Wszędzie gospodarka spowalnia silniej, niż to przewidywano i się przedłuża. (...) To działa bardzo mocno antyinflacyjnie i powoduje pewne ruchy na walutach. (...) Sytuacja recesyjna, zwłaszcza w Niemczech, znakomicie tłumi inflację u nas, ale jest niekorzystna z punktu widzenia perspektyw rozwoju - wskazywał.
Zdaniem prezesa NBP, wysokie stopy procentowe w Polsce "wykonały swoje zadanie".
- Zmniejszyły kredyt hipoteczny, konsumpcyjny, dla przedsiębiorstw; wszystkie elementy, które się składają na popytową maszynę ciągnącą gospodarkę rozwojowo w górę zmroziliśmy i to już zrobiliśmy. Natomiast szoki, które powstały na skutek pandemii, postpandemii i agresji rosyjskiej, się teraz wygaszają i dlatego inflacja tak szybko maleje - wyjaśniał.
Adam Glapiński powrócił do znanych z poprzednich konferencji porównań inflacji do dolin i płaskowyżów.
- Jesteśmy już w dolinie. W tej dolinie też są górki i dołki, ale zeszliśmy z inflacji wysokiej do umiarkowanej i dążymy do pełzającej - zaznaczył.
Zdaniem szefa NBP Rada Polityki Pieniężnej musiała poczekać z decyzją o obniżce stóp procentowych, aby mieć 100-proc. pewność, że inflacja jest na silnej ścieżce spadkowej.
- Jest to dostosowanie do tej sytuacji (...) Czekaliśmy dlatego, bo chcieliśmy być na 100 proc. pewni, że inflacja schodzi w dół poniżej 10 proc i dalej spada szybko, do 6-7 proc. na koniec tego roku. Dopóki nie mieliśmy tej pewności, działanie na szczeblu banku centralnego byłoby pochopne - wyjaśnił.
Adam Glapiński odniósł się do spadku płac realnych w wyniku inflacji.
- Dochody realne zaczęły maleć w czasie pandemii. I one zmalały, ale nie strasznie. (...) Od tego kwartału rosną znowu. Można szacować (...) że już teraz o 0,8 proc to już na pewno wzrosły i nadal rosną - mówił.
Prezes NBP wskazywał także, co dalej z inflacją bazową, czyli wskaźniku, który wyłącza najbardziej zmienne ceny - żywności oraz energii.
- Z opóźnieniem to rusza (...). We wszystkich krajach najpierw spada inflacja CPi, a później bazowa - wyjaśnił. - Zerowa inflacja to by było, gdyby gospodarka stała w miejscu. Im kraj się szybciej rozwija, tym inflacja jest wyższa - dodał.
Adam Glapiński zdradził ponadto, jak patrzy na cel inflacyjny i co dla Polski oznaczałoby wejście do strefy euro.
- Cel inflacyjny w pewnym momencie został wymyślony i wprowadzony najpierw na Nowej Zelandii, potem dalej, ale to nie jest z kosmosu; Mojżesz na tablicy nam nie przyniósł, że cel inflacyjny ma być wyznacznikiem działania polityki pieniężnej - mówił.
- Nie powinniśmy do strefy euro wchodzić przez kilkadziesiąt lat. Gdybyśmy w niej byli, mielibyśmy ceny europejskie, a płace polskie - dodał.
Prezes NBP nie ujawnił, jakich ruchów można spodziewać się na kolejnym decyzyjnym posiedzeniu RPP, które odbędzie się w październiku.
- Obserwujemy sytuację, uważamy, ze to dostosowanie było niezbędne. Gdybyśmy byli ryzykantami, to moglibyśmy przyjąć takie stanowisko trzy miesiące wcześniej, ale nie jesteśmy ryzykantami, jesteśmy strasznie konserwatywni - wskazał.
Odnosząc się do prognoz inflacji, Glapiński prognozuje dalsze spadki.
- Przypuszczam, że w październiku inflacja będzie na poziomie 7,4 proc., a na koniec roku między 6 proc. a 7 proc. - poinformował w czwartek prezes NBP Adam Glapiński.
- Ale tutaj proszę mnie nie trzymać za słowo, bo coś się może zmienić - powiedział prezes NBP Adam Glapiński. Dodał, że "trochę zawiódł spadek inflacji w lipcu".
We wtorek Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o pierwszej od roku zmianie poziomu stóp procentowych. Obniżka była spodziewana przez ekonomistów, jednak jej skala zaskoczyła - wyniosła 75 pkt. bazowych wobec oczekiwanych 25 pb. Ruch ten spowodował znaczne osłabienie złotego oraz spadki cen akcji banków.
Zgodnie z decyzją członków RPP stopy procentowe wynoszą obecnie:
- stopa referencyjna 6,00 proc. w skali rocznej;
- stopa lombardowa 6,50 proc. w skali rocznej;
- stopa depozytowa 5,50 proc. w skali rocznej;
- stopa redyskontowa weksli 6,05 proc. w skali rocznej;
- stopa dyskontowa weksli 6,10 proc. w skali rocznej.
W opublikowanym komunikacie NBP wskazano, że członkowie RPP dokonali "dostosowania stóp procentowych NBP, które będzie sprzyjać realizacji celu inflacyjnego NBP w średnim okresie".
Dodano, że "szybszemu obniżaniu inflacji sprzyjałoby umocnienie złotego, które byłoby spójne z fundamentami polskiej gospodarki".
Podkreślono, że kolejne decyzje co do wysokości stóp procentowych uzależnione będą "od informacji i prognoz na temat inflacji i aktywności gospodarczej". Przypomniano również, że bank centralny "może stosować interwencje na rynku walutowym".