Ale za to niedziela będzie do... handlowania?

Senat będzie głosował dziś za odrzuceniem uchwalonej przez Sejm ustawy o tworzeniu i działaniu wielkopowierzchniowych obiektów handlowych. Przewiduje ona liczne ograniczenia i restrykcje dla super- i hipermarketów. Polacy ich nie chcą - wynika z sondażu, jaki przeprowadził PBS DGA dla Gazety Prawnej.

Przeciw ograniczeniom dla wielkiego handlu opowiedziały się już dwie senackie komisje: Gospodarki Narodowej oraz Samorządu. Senatorzy zarzucają ustawie o hipermarketach ograniczenie konstytucyjnej zasady działalności gospodarczej oraz niezgodność z prawem europejskim. Konstytucja dopuszcza ograniczenia działalności gospodarczej jedynie ze względu na ważny interes publiczny, czyli ogółu społeczeństwa, a nie na przykład z uwagi na ochronę interesów małych i średnich sklepów.

Natomiast przepisy ustawy o hipermarketach wprowadzają sprzeczne z konstytucją ograniczenia, zobowiązując przedsiębiorców do uzyskania zezwoleń na budowę, na adaptację istniejącego już obiektu handlowego lub połączenie istniejących już obiektów w jeden wielkopowierzchniowy obiekt handlowy (WOH), którego powierzchnia przekraczałaby 400 mkw. Zezwolenia wydawałby wójt, burmistrz lub prezydent miasta po uzyskaniu pozytywnej opinii rady gminy. Gdyby powierzchnia supermarketu miała przekroczyć 2 tys. mkw., wniosek przedsiębiorcy o wydanie zezwolenia powinien dać - zgodnie z ustawą - sejmik województwa.

Reklama

Ustawa dyskryminuje

- Ustawa wprowadza kolejny rodzaj zezwoleń niezbędnych do prowadzenia działalności gospodarczej - tłumaczy Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.

Jest to sprzeczne z obietnicą rządu dotyczącą zmniejszenia liczby zezwoleń i koncesji po to, aby została poszerzona swoboda gospodarcza, a zmniejszone obciążenia biurokratyczne przedsiębiorców - dodaje Mordasewicz.

- Przepisy ustawy mają charakter dyskryminacyjny i dlatego są niedopuszczalne w świetle prawa wspólnotowego - twierdzi Piotr Magda z Biura Legislacyjnego Senatu.

Za niedopuszczalny w demokratycznym państwie prawnym uznał też przepis nakładający na przedsiębiorcę, który uzyskał zezwolenie, odpowiedzialność za przestrzeganie warunków tego zezwolenia przez najemców, dzierżawców oraz innych użytkowników powierzchni w hipermarkecie. Jego zdaniem, byłaby to odpowiedzialność karna za cudzy czyn, a przedsiębiorca mógłby zostać ukarany grzywną od 10 tys. do 1 mln zł.

Portret Polaka w sklepie

Aż 41 proc. Polaków deklaruje, że robi zakupy w niewielkich sklepach, gdzie towar podaje sprzedawca, a dodatkowe 25 proc. - w niewielkich sklepach samoobsługowych - wynika z z sondażu, jaki przeprowadził dla Gazety Prawnej DGA PBS. 20 proc. natomiast korzysta z supermarketów, zaś 8 proc. - z hipermarketów. Blisko połowa Polaków kupuje żywność i artykuły codziennego użytku praktycznie codziennie, a nasz sondaż potwierdza, że raczej nie odwiedzają w tym celu każdego dnia często położonych dalej od miejsca zamieszkania super- czy hipermarketów.

Nic więc dziwnego, że największe zagraniczne sieci - jak choćby Carrefour czy Tesco - które do tej pory inwestowały głównie z sklepy wielkopowierzchniowe, zapowiadają wejście na rynek małych sklepów i tworzenie specjalnie na te potrzeby własnych sieci.

Jak pokazuje nasz sondaż i opinie specjalistów - rynek hipermarketami i supermarketami (z liczbą kas przekraczającymi 5) jest już dość nasycony.

Mimo to autorzy ustawy, którą dziś zajmie się Senat, chcą ograniczenia możliwości budowy sklepów wielkopowierzchniowych i argumentując to chęcią wsparcia drobnego handlu, by powstawało więcej małych sklepów. Tyle że - jak argumentują eksperci - choć Sejm chce dobrze, może wyjść jak zwykle, czyli źle.

Duże sklepy: zdecydujemy sami

Blisko połowa Polaków zgodziła się, że powinny zostać wprowadzone ograniczenia co do liczby powstających super- i hipermarketów (w zależności od liczby mieszkańców). Jednak nie oznacza to, że Polacy są przeciwko nim z zasady. Nie są, ale chcą mieć na to wpływ. Ankieta GP pokazuje, że Polacy coraz bardziej cenią sobie ideę samorządu lokalnego. Aż 66 proc. zapytanych powiedziało bowiem, że wybudowanie super- lub hipermarketu powinno być uzależnione od zgody władz lokalnych. To one bowiem, będąc najbliżej swoich wyborców i znając najlepiej ich potrzeby, mogą wydać taką decyzję.

Ograniczenia narzucone centralnie mogą bowiem nie uwzględniać lokalnej specyfiki i różnych uwarunkowań - lepiej więc pozostawić sprawę w gestii samorządu, niż narzucać z góry ograniczenia, których w wyjątkowych sytuacjach nie będzie można znieść.

RESTRYKCJE USTAWOWE
  • Ograniczenia w tworzeniu sklepów powyżej 400 mkw.
  • Wydłużony czas wydawania zezwoleń
  • Skomplikowany i wieloszczeblowy system opiniowania
  • Opłaty za zezwolenie (25 zł/mkw.)
  • Zezwolenia na wewnętrzne przebudowy, na zasadach tworzenia nowego obiektu
  • Surowe kary finansowe
  • Obowiązek uzyskania zezwolenia dla istniejących sklepów (bez opłaty)

Jedynie 28 proc. badanych opowiedziało się za tym, że powinny zostać wprowadzone ograniczenia w powierzchni powstających sklepów, a ponad połowa zapytanych jest temu przeciwna.

Niedziela: handel czy święto

Ograniczać czas pracy sklepów czy nie? W tej kwestii zdania Polaków podzielone są niemal po równo, ale w obu przypadkach przeważają odpowiedzi raczej tak i raczej nie. W sumie za ograniczeniem czasu opowiada się 45 proc., przeciw - 47 proc.

Wśród zadeklarowanych zwolenników pierwszej opcji - zmian w czasie pracy - aż 76 proc. badanych powiedziało, że ograniczenia powinny dotyczyć handlu w niedzielę, nieco mniej - 74 proc. - handlu w święta ustawowe, a znacznie mniej - 22 proc. - godzin otwarcia. Tak więc, z blisko połowy badanych, którzy chcą ograniczeń, 76 proc. uważa, że powinny dotyczyć handlu w niedzielę. Ale - jak pokazują badania - nie są to przeciwnicy super- czy hipermarketów, ale handlu w niedzielę w ogóle. 67 proc. badanych powiedziało bowiem, że ograniczenia powinny dotyczyć wszystkich rodzajów sklepów, a tylko 29 proc. - że przede wszystkich super- i hipermarketów.

A jak to wygląda, gdy zapyta się wszystkich Polaków - także tych 47 proc., którzy uważają, że nie powinno być żadnych ograniczeń w czasie pracy sklepów? W takim ujęciu tylko 34 proc. uważa, że w niedzielę nie powinno się handlować, 33 proc., że zakaz ten powinien dotyczyć ustawowych świąt, 10 proc. wskazuje na inne godziny otwarcia, a 9 proc. nie ma zdania. Ci, którzy uważają, że zakaz powinien dotyczyć wszystkich sklepów, stanowią 30 proc., a - jeszcze mniej - 13 proc. to zwolennicy ograniczania czasu pracy super- i hipermarketów.

Polacy chcą więc, aby hipermarkety czy centra handlowe były w niedzielę otwarte. Jak wynika z badań przeprowadzonych w ubiegłym roku dla Lewiatana, Polacy kupują w niedzielę głównie (83 proc.) żywność. Zwolennicy zamknięcia sklepów w niedzielę, mogą powiedzieć, że takie zakupy można zrobić w tygodniu lub w sobotę. Tyle że - jak wynika z naszej ankiety - największe zakupy Polacy i tak robią w sobotę. Deklaruje to bowiem 34 proc. badanych. W niedzielę natomiast największe zakupy robi jedynie 1 proc. badanych.

Z kolei tylko 10 proc. ankietowanych przyznało, że dość często robi zakupy w niedzielę, ale wtedy, gdy kupuje nie tylko żywność i artykuły codziennego użytku, ale także odzież, książki, płyty z muzyką, sprzęt AGD/RTV. Jest tu bowiem druga strona medalu. Odwiedzanie dużych centrów handlowych to sposób wielu rodzin i osób na spędzanie wolnego czasu. Bez względu na to, czy robią tam wtedy duże czy małe zakupy, wydają pieniądze w sklepach z odzieżą czy kawiarniach. Pytanie, czy można im tego zabronić, narzucając sposób spędzania wolnego czasu poprzez zamknięcie w niedzielę centrów handlowych?

Dajmy szansę konsumentom

MARIA ANDRZEJ FALIŃSKI
dyrektor generalny, Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji

Środowisko biznesu porządek prawny postrzega w dość prosty sposób - jako gwarancję stabilności działania na rynku, w który inwestuje i osiąga skalkulowane korzyści. Porządek prawny takiego kraju jak Polska jest zatem konstrukcją postrzeganą jako zharmonizowany z prawem UE system prawa narodowego.

Gwarancją szczególnie ważną jest to, że działania tworzące nowe przepisy w każdym razie respektują zasady zawarte w traktatach, do których Polska przystąpiła - w tym i w Traktacie Ustanawiającym Wspólnotę Europejską - oraz w Konstytucji RP, która nakazuje traktatów tych przestrzegać. Biznes ufa prawu i powadze państwa polskiego. Inwestujemy, czy to będąc firmą polską, czy też zagraniczną - i wierzymy, że prawo chroni nas i uruchomione pod jego opieką pieniądze.

Kilkuletnie już dzieje projektu ustawy o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych (ostatnio otrzymała ona tytuł ustawy o tworzeniu i działaniu wielkopowierzchniowych obiektów handlowych) dowodzą, że polscy politycy nie zawsze (nie wszyscy) reprezentują tak pryncypialne podejście do zasad ustrojowych i ładu traktatowego, w którym uczestniczy Polska. Oto Sejm RP, wiedząc z wieloletniej debaty o niezgodności kolejnych projektów z prawem Unii Europejskiej oraz o - co najmniej wątpliwej - konstytucyjności projektu, uchwalił go, czyniąc zeń tym samym ustawę. Uczynił to wszystkimi głosami posłów rządzącej większości, pomimo negatywnej opinii UKIE, potwierdzającej niezgodność z prawem UE.

Dużo wcześniej argumenty europejskie i konstytucyjne podnosiła zarówno branżowa Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, jak i reprezentująca wszystkie branże pracodawców Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Wypowiadali się też w tym względzie eksperci prawni z Polski i z zagranicy, m.in. z Eurocommerce.

Nie jest też tajemnicą, że w trakcie rozmów o implementacji tzw. dyrektywy usługowej, o której liberalny charakter Polska zabiegała w ciągu ostatnich kilku lat, zwracano uwagę, iż planowana ustawa zaprzecza idei i literze tej dyrektywy, będąc utrudnieniem jej implementacji (czego zakazuje art. 15 dyrektywy).

Znając zasady działania legislacyjnego naszego parlamentu, nadzieję pokładać trzeba w Senacie. Komisja Gospodarki Narodowej oraz Komisja Samorządu Senatu RP zgodnie skrytykowały tekst ustawy, rekomendując Izbie jej odrzucenie. Zatem nadzieja w Senacie RP!

Racje przyświecające walczącym o ustawę politykom zakładają przede wszystkim zbawczy wpływ ograniczeń dla rozwoju handlu wielkopowierzchniowego na kondycję konkurencyjną handlu kupieckiego i polskich sieci handlowych. Otóż nic bardziej mylnego. Utrudnione inwestowanie w duże obiekty skieruje zaplanowane środki inwestycyjne w stronę, bardzo silnych organizacyjnie i kapitałowo, sieci obiektów mniejszych - małych supermarketów, dyskontów, sklepów osiedlowych (tzw. convenience stores). Wówczas to tradycyjny handel, dobrze radzący sobie na 50 proc. rynku polskiego, doświadczy bezpośredniej konkurencji gigantów na własnym terenie rynkowym. Z drugiej strony wycofane zostaną inwestycje w obiekty wielofunkcyjne, ważne dla rozwoju miast i regionów mniej zurbanizowanych.

Polska jest rynkiem dobrze zrównoważonym i nie powinna przestać nim być. Bajką jest opowiadanie o dominacji w rynku hipermarketów i supermarketów. Wszędzie, także w nowych krajach UE, wskaźniki nasycenia tymi obiektami są przynajmniej dwukrotnie wyższe, a udział handlu tradycyjnego jest tam śladowy. Nasz model handlu jest specyficzny i oparty na różnorodności, cały handel wszystkimi swymi segmentami prze ku nowoczesności i konkurencyjności. Nie trzeba tego niszczyć.

OPINIA

ŁUKASZ FELIKS
starszy konsultant w zespole ds. sektora handlu detalicznego PricewaterhouseCoopers

Zaproponowane przez Sejm zmiany ustawowe w handlu detalicznym mogą stanowić hamulec w rozwoju branży. Szczególnie jeśli chodzi o zapis uzależniający budowę sklepów powyżej 2 tys. mkw. od zgody nie tylko samorządu lokalnego, ale także sejmiku województwa.

Co będzie, jeśli ich opinie będą rozbieżne, bo władze niższego szczebla nie będą mogły porozumieć się z władzami wyższego szczebla? Znając życie, takich przypadków nie można wykluczyć. W efekcie inwestycje mogą być wstrzymywane, wiele z nich może się przeciągać, inwestorzy będą ponosić dodatkowe koszty, a branża będzie rozwijać się wolniej.

Problem ten szczególnie może dotyczyć supermarketów i dyskontów, które rozwijają się dziś najszybciej i są główną siłą napędową całej branży. Powstają one bowiem w miejscach, gdzie nasycenie nowoczesnymi kanałami dystrybucji jest najmniejsze i gdzie otwieranie hipermarketów nie ma ekonomicznego uzasadnienia.

Niestety, ustawa w tym kształcie wcale nie broni drobnego handlu. Duże międzynarodowe sieci, jeśli będą miały problemy z otwieraniem sklepów wielkopowierzchniowych, mogą zmienić strategię i zacząć tworzyć sieci małych punktów, które mogą się stać bezpośrednią konkurencją dla drobnego lokalnego handlu.

O SONDAŻU
Badanie zostało zrealizowane przez PBS DGA w dniach 11-13 maja 2007 r. na ogólnopolskiej reprezentatywnej 1095-osobowej próbie Polaków, którzy ukończyli 15 rok życia. Badanie przeprowadzone zostało w technice CAPI (Computer Assisted Personal Interview), czyli bezpośredniego wywiadu kwestionariuszowego wspomaganego komputerowo, w ramach badania Omnibus, realizowanego co dwa tygodnie przez PBS DGA. Przy zrealizowanej liczbie wywiadów błąd oszacowania wynosi +/-3 proc., co oznacza, że wyniki uzyskane w wylosowanej próbie respondentów nie różnią się o więcej niż 3 proc. od danych dla całej badanej populacji. Zakłada się przy tym 95-proc. poziom ufności.

Małgorzata Piasecka-Sobkiewicz, MichaŁ Fura

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: zakupy | Senat | gazety | restrykcje | handel | Sejm RP | żywność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »