Anglicy świetnie bawią się w Polsce

Polacy jadą do Wielkiej Brytanii oraz Irlandii, a Brytyjczycy i Irlandczycy do Polski. Liczby są porównywalne. Na Wyspy wyemigrowało 650 tys. Polaków. Do Polski przyjechało 450 tys. Wyspiarzy. Różnica tylko w tym, że my do nich jedziemy do pracy, a oni do nas dobrze się zabawić.

Brytyjczykom i Irlandczykom spodobało się u nas. Zanim znaleźliśmy się w UE, odwiedzali nas tylko nieliczni Wyspiarze. Polska kojarzyła się im z dalekim, zimnym i nieciekawym krajem. W ciągu dwóch ostatnich lat zmieniło się wszystko poza klimatem. Zmalała odległość: średnio co pół godziny odlatuje samolot z Wysp Brytyjskich do Polski, a lot trwa nie dłużej niż dwie godziny. Przyjezdni przekonali się też, że Polska to całkiem interesujący kraj, gdzie alkohol można kupić nawet na stacji benzynowej, knajpy czynne są do ostatniego gościa, a przede wszystkim jest śmiesznie tanio.

Reklama

- Brytyjski turysta do Polski jeździ przede wszystkim dlatego, że za małe pieniądze ma tam dobre hotele, może dobrze zjeść, zabawić się w klubie lub urządzić sobie noc kawalerską - mówi Jerzy Szegidewicz, dyrektora Polskiej Organizacji Turystycznej na Wlk. Brytanię i Irlandię.

POT ocenia, że w ciągu ostatnich dwóch latach liczba turystów z Wysp Brytyjskich wzrosła dwukrotnie. O ile przed akcesją do UE, gościliśmy rocznie 200-240 tys. Brytyjczyków i Irlandczyków to w 2005 .r. już 345 tys. a w br. - jak szacuje POT - przyjedzie ich do Polski 450 tys.

W przyszłości może być ich znacznie więcej. Wszystko zależy od właściwej promocji. POT ocenia, że duże szanse na przyciągnięcie turystów z Wysp mają nie tylko znane miasta jak Kraków (najbardziej popularny docelowy punkt podróży), Warszawa, Wrocław i Gdańsk, ale także mniejsze miejscowości.

Duży potencjał rozwoju ma tzw. turystyka zdrowotna. Już dzisiaj Brytyjczycy są stałymi klientami gabinetów stomatologicznych i salonów odnowy biologicznej w Polsce. Ofertę można jednak zdecydowanie poszerzyć, np. o zorganizowanej wyjazdy na operację wymiany stawu biodrowego. Wymagałoby to jednak podpisania odpowiednich umów między Narodowym Funduszem Zdrowia a brytyjską publiczną służbą zdrowia (NHS).

OPINIA
Adam Szejnfeld (PO),
przewodniczący stałej sejmowej podkomisji ds. turystyki i wiceprzewodniczący sejmowej komisji ds. gospodarki Obserwowana w Polsce dobra koniunktura dla sektora turystycznego mogłaby być jeszcze lepsza, gdyby rząd opracował i przyjął spójną strategię rozwoju tego sektora, zdecydował o statusie Polskiej Organizacji Turystycznej (POT) i zwiększył nakłady na promocję i infrastrukturę. Przemyślana strategia oznaczałaby, iż 200 mln euro, które Polska uzyskała w formie bezpośredniego wsparcia na lata 2007-2010 z UE na rozwój turystycznej infrastruktury, zostałyby pomnożone przy wsparciu z publicznych środków na rozwój turystycznego zaplecza. Elementem strategii rozwoju sektora turystyki, zatrudniającego 1,2 mln osób i generującego blisko 8,0 proc. PKB, musi być strategia promocyjna.

ET

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Brytyjczycy | anglicy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »