ARiMR kupuje sobie 350 nowych aut

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa planuje zakup blisko 350 nowych samochodów. Dzięki niemu jej pracownicy podobno mają łatwiej trafić pod rolnicze strzechy, ewidencjonując grunty i zwierzęta.

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa planuje zakup blisko 350 nowych samochodów. Dzięki niemu jej pracownicy podobno mają łatwiej trafić pod rolnicze strzechy, ewidencjonując grunty i zwierzęta.

Jednak zakup, szacowany na 50 mln zł - w dobie oszczędzania środków budżetowych i parabudżetowych - budzi jednak ogromne wątpliwości.

Pod koniec lipca Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa ogłosiła przetarg nieograniczony na dostawę 35 sztuk samochodów osobowych oraz 315 osobowo-terenowych. Dla branży motoryzacyjnej to nie lada gratka. Problem w tym, że zakup przez ARMiR aż 350 nowych aut - w dobie deklarowanego przez polityków oszczędzania środków budżetowych i parabudżetowych - budzi, delikatnie mówiąc, olbrzymie kontrowersje.

Reklama

Kontrakt roku

Informacja o przetargu pojawiła się w Biuletynie Zamówień Publicznych nr 130. Z ogłoszenia wynika, że 100 modeli ma trafić do agencji w ciągu 30 dni od daty podpisania umowy, pozostałe auta w kolejnych czterech transzach. Termin składania ofert upływa 28 sierpnia, a tego samego dnia nastąpi ich otwarcie. Wiadomo, że najwyżej w konkursie będzie punktowana cena pojazdu (75 proc.). Poza tym pod uwagę brana będzie częstotliwość przeglądów technicznych (5 proc.), dodatkowe warunki gwarancji (5 proc.) oraz dodatkowe wyposażenie samochodu i ubezpieczenia (15 proc.). Samochody trafią do oddziałów terenowych (315 sztuk), regionalnych (32 sztuki) oraz trzy sztuki do samej centrali.

- Trudno na razie mówić o kwotach, jakie wydamy na zakup samochodów. Jeśli podalibyśmy choćby szacunkowe dane, dotyczące zarezerwowanych środków, dalibyśmy wskazówkę oferentom - mówi Rafał Pazura z biura prasowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

Wiadomo jednak, że jest to największy tegoroczny konkurs na dostawy dla agencji.

Maluchy vs. Nissany

Na rynku pojawiła się już szacunkowa cena kontraktu, opiewająca na około 50 mln zł. Nic dziwnego, że natychmiast pojawiły się kontrowersje, czy aby na pewno trzeba tyle wydać tyle pieniędzy, i to na zakup nowych terenowych samochodów. Tym bardziej że w grę może wchodzić kupno terenowych Nissanów, Toyot czy Mercedesów. Należy pamiętać, że za ubogą wersję takich aut trzeba wydać co najmniej 140-150 tys. zł.

- Na pierwszy rzut oka sprawa jest podejrzana. Z uwagi na trudności budżetowe należałoby poszukać chyba tańszych możliwości - uważa Stanisław Zięba z Polskiego Związku Producentów Eksporterów i Importerów Mięsa.

- Do kolczykowania krów potrzebne są terenowe samochody? To nonsens. Można przecież kupić zwykłego, używanego "malucha", którym - jak wiadomo - można dojechać wszędzie - dodaje prof. Henryk Jasiorowski, prezes Polskiego Związku Hodowców Bydła Mięsnego.

Nadgorliwość urzędników

W ARiMR tłumaczą, że samochody są "niezwykle potrzebne" pracownikom agencji w terenie. Wynika to z wciąż rozbudowujących się struktur agencji. Od dawna funkcjonuje szesnaście oddziałów regionalnych, odpowiadających terytorialnemu podziałowi kraju. W trakcie organizacji są natomiast oddziały powiatowe. Tymczasem na całą agencję, zatrudniającą na razie 660 osób, przypada 19 samochodów: cztery Daewoo Nubira, trzy Peugeoty 306, osiem Peugeotów 406 oraz Peugeot 607, Volkswagen, Lancia i Peugeot Expert.

- To nie jest tak, że to my wymyśliliśmy sobie zakup aut. Po prostu realizujemy wytyczne Unii Europejskiej, która domaga się zwiększenia liczby pracowników w terenie i właściwego ich wyposażenia, żeby mogli właściwie wykonywać swoje zadania dotyczące ewidencjonowania gruntów czy zwierząt - tłumaczy Rafał Pazura.

Jak mówi, agencja inwestuje po to, żeby Polska mogła w przyszłości skorzystać z unijnych dotacji.

Jest to jednak chyba zbytnia gorliwość. Jeden z pracowników przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce nieoficjalnie i anonimowo powiedział nam, że obecnie w Polsce wiele wydatków uzasadnia się właśnie koniecznością dostosowania do wymogów unijnych. Sęk w tym, że wytyczne Brukseli w tym akurat przypadku aż tak daleko nie sięgają.

- Agencja ma zewidencjonować grunty i zwierzęta. Sposób, w jaki to uczyni, Unii zupełnie nie interesuje - mówi anonimowo pracownik przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce.

Okiem eksperta

Wojciech Drzewiecki

Co wybierze agencja

Przetarg na 315 samochodów terenowych jest znaczący na naszym rynku. Miesięcznie wszyscy producenci sprzedają od 350 do 400 takich aut. Wydaje się, że w tym konkursie w grę mogą wchodzić cztery marki; Nissan, Toyota, Mercedes albo Niva. Średnia cena takich pojazdów waha się w granicach 140-150 tys. zł. Wyjątek stanowi Niva, która kosztuje około 60 tys. zł. Należy chyba wykluczyć Honkery, które są produkowane z reguły na potrzeby armii.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »