Balcerowicz krytykuje rząd, wskazuje dwa powody. "Mamy ogromne obciążenia"
Leszek Balcerowicz, autor programu reform gospodarczych, które rozpoczęły polską transformację, mocno krytykuje rząd Koalicji 15 października, zarzucając mu kontynuację złej polityki gospodarczej PiS. Ekonomiści FOR dowodzą, że to nie wydatki na obronność powodują wzrost deficytu finansów publicznych, ale wprowadzone przez PiS transfery socjalne, do których teraz rząd dodaje nowe.
Powodem krytyki przez Leszka Balcerowicza polityki gospodarczej rządu są dwa fakty. Sektor państwowy dominuje nadal w gospodarce, a o prywatyzacji mowy nie ma. Drugi - deficyt finansów publicznych, który rośnie i prawdopodobnie będzie dalej rósł.
- Nie dostrzegam żadnej istotnej różnicy jeśli chodzi o politykę gospodarczą. Po pierwsze nie ma żadnej prywatyzacji ani nawet zapowiedzi. Druga sprawa to budżet. Mamy rekordowo wysoki deficyt - powiedział Leszek Balcerowicz na konferencji prasowej Forum Obywatelskiego Rozwoju poświęconej ocenie rządowego projektu budżetu na 2025 rok.
- Mamy ogromne obciążenia gospodarki wydatkami, głównie socjalnymi (...) Jeśli tego rodzaju polityka będzie trwała, trudno sobie wyobrazić, żebyśmy uniknęli kłopotów - dodał.
Rząd zaplanował na przyszły rok budżet z deficytem sektora finansów publicznych 5,5 proc. PKB, uzasadniając wysoki deficyt głównie wzrostem wydatków zbrojeniowych. W przyszłym roku wyższy deficyt do PKB spośród krajów Unii będzie miała jedynie Rumunia.
Według projektu budżetu dług sektora instytucji rządowych i samorządowych ma wzrosnąć z 54,6 proc. PKB na koniec 2024 roku do 59,8 proc. PKB na koniec 2025 roku. Państwowy dług publiczny do PKB będzie na znacznie niższym poziomie niż dług finansów publicznych (prognozowany jest na 47,9 proc. PKB w 2025 roku), gdyż część wydatków publicznych rząd pozostawił poza budżetem i mają być nadal realizowane przez powołane przez PiS fundusze pozabudżetowe.
Zdaniem ekonomistów FOR to jednak nie wydatki zbrojeniowe przesądzą o wzroście długu, ale utrzymanie i zwiększanie transferów socjalnych wprowadzonych przez rządy PiS. Ekonomiści FOR szacują, że wydatki publiczne (budżetu państwa, władz lokalnych, NFZ, ZUS, KRUS i funduszy Banku Gospodarstwa Krajowego) wyniosą w przyszłym roku ok. 48,9 proc. PKB. To znaczy, że będą niemal najwyższe spośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które wstąpiły do Unii Europejskiej. Wydatki publiczne mają być też wyższe od średniej dla pozostałych krajów UE o prawie 3 proc. PKB.
Co więcej, Polska jest drugim krajem w Unii (po Luksemburgu), który odnotował największy wzrost wydatków publicznych w stosunku do PKB w ciągu minionej dekady. Wzrosły one aż o 7,1 proc. PKB. W efekcie wzrostu wydatków publicznych zwiększy się deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych. W przyszłym roku ma być on wyższy o 2,9 proc. PKB niż 10 lat wcześniej.
Faktem jest, że Polska wydaje najwięcej spośród krajów NATO na obronę. W tym roku ma wydać 4,3 proc. PKB przy średniej w NATO 2,2 proc. PKB. W przyszłym roku wydatki te wzrosną do 4,7 proc. PKB. Ale w 2015 roku Polska wydała na obronę narodową 2,2 proc. PKB, co oznacza wzrost wydatków na armię w ciągu dekady o 2,5 proc. PKB. Wzrost wydatków na obronność jest zatem tylko niewielką stosunkową częścią wzrostu wydatków publicznych o 7,1 proc. PKB.
- Mamy do czynienia ze wzrostem o ponad 7 proc, PKB, czego nie można wytłumaczyć wydatkami na armię - mówił główny ekonomista FOR Marcin Zieliński.
Dodatkowym problemem jest fakt, że wydatki na sprzęt wojskowy (a to ma być połowa wydatków na obronę narodową) będę księgowane w budżecie w ujęciu kasowym. Jednak dla wyniku sektora finansów publicznych liczonym według metodologii unijnej znaczenie będzie miało ujęcie memoriałowe. To tajemnicze słowo oznacza, że wydatek zwiększy deficyt, gdy - powiedzmy - haubica trafi na stan polskiej armii. Te różnice skutkują tym, że wydatki obronne wpływają na razie na wynik sektora instytucji rządowych i samorządowych w mniejszym niż na wynik budżetu państwa w ujęciu kasowym, ale w przyszłości będą na ten wynik wpływać w znacznie większym stopniu.
- Mimo, że w kolejnych latach wydatki te nie będą ponoszone, będą księgowane zwiększając deficyt - mówił Marcin Zieliński.
Według ekonomistów FOR, gdyby wziąć pod uwagę planowane wydatki na obronność, a także wzrost kosztów obsługi długu przez ostatnie 10 lat, wydatki publiczne nie powinny być większe niż 44,2 proc. PKB wobec planowanych 48,9 proc. PKB. Wtedy deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniósłby zaledwie 0,8 proc. PKB, a nie 5,5 proc. - jak planuje rząd.
Uważają oni, że to nieprawda, iż wysoki deficyt jest konsekwencją wydatków na obronność czy też zwiększenie potencjału polskiej armii. Głównym powodem tego wzrostu są transfery wprowadzone za rządów PiS. Na transfery socjalne Polska ma w przyszłym roku przeznaczyć 17,4 proc. PKB, czyli o ponad 3 proc. PKB więcej niż 10 lat wcześniej.
- To nie są transfery od bogatych do biednych, ale np. od młodych do starych albo od posiadających dzieci do nieposiadających dzieci - powiedział Marcin Zieliński.
- Cele społeczne, jak spadek ubóstwa, można osiągnąć znacznie niższymi kwotami - dodał Mateusz Michnik, analityk FOR.
Ekonomiści FOR apelują o to, żeby rząd zaczął konsolidację fiskalną, która powinna odbywać się przez obniżenie wydatków publicznych. Tym bardziej, że wobec Polski Unia Europejska zastosowała procedurę nadmiernego deficytu. Ich zdaniem transfery socjalne PiS nie spełniają w ogóle swoich zadań socjalnych (walka z ubóstwem), czy prorodzinnych, bogatsi korzystają z nich w takim samym stopniu jak ubożsi, a transfery te obciążają finanse publiczne na 1,8 proc. PKB. Dodatkowo system emerytalny zostaje rozchwiany przez nakładane na niego "łaty" jak "trzynastki", "czternastki" czy "renta wdowia". Jedynym rozwiązaniem na zapewnienie emerytur w godziwej wysokości jest podniesienie wieku emerytalnego.
- Przebija przez to niechęć do przeprowadzania kompleksowych reform zamiast nakładania kolejnych łatek - powiedział Mateusz Michnik.
Przypuszczają także, ze rząd Donalda Tuska chce utrzymać kurs w stronę dalszej nacjonalizacji gospodarki. Dowodzić ma tego plan wydania 1,9 mld zł z Funduszu Inwestycji Kapitałowych, a także zasilenia Funduszu kwotą 3 mld zł. FIK miał być narzędziem PiS do rozbudowywania państwowych molochów, gdy udział własności państwowej w polskiej gospodarce należy do najwyższych w całej OECD.
W sumie ekonomiści FOR proponują obniżenie wydatków publicznych o 3,8 proc. PKB. W tej sytuacji deficyt mógłby wynieść 1,7 proc. PKB.
Jacek Ramotowski