Bankructwo Grecji: Grecy odrzucili dalsze cięcia w gospodarce

Wstępne wyniki dotyczące referendum w Grecji w sprawie pomocy międzynarodowej, a tym samym dalszym oszczędnościom i zaciskaniu pasa przez obywateli wskazują, że 61,29 proc. biorących udział opowiedziało się za "nie". Za "tak" głosowało 38,71 proc. Na Twitterze Ciipras przypomniał, że sam Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznał, że Grecja nie jest w stanie funkcjonować z takim zadłużeniem.

Decyzję w kwestii przyszłej polityki kraju, w tym także gotowość wdrażania kolejnych planów naprawy gospodarki w referendum mieli podjąć obywatele greccy, po tym jak Grecja odrzuciła ostatnią propozycję porozumienia.

W telewizyjnym orędziu Aleksis Cipras powiedział, że decyzja o odrzuceniu propozycji międzynarodowych kredytobiorców była usprawiedliwiona, bo projekt nie zakładał redukcji greckiego długu.

Powoływał się przy tym na raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego, z którego wynika, że potrzebne będzie przynajmniej częściowe umorzenie zadłużenia Grecji, a Ateny nie są w stanie spłacić obecnych długów. Premier zapowiedział, że będzie się domagał redukcji zadłużenia o 30 procent oraz wprowadzenia 20-letniego okresu zwłoki dla pozostałej części długu.

Reklama

W przemówieniu Ciipras powtórzył też swój apel do Greków, by w niedzielnym referendum zagłosowali przeciwko przyjęciu międzynarodowego pakietu pomocowego.

Od początku lipca Grecja jest formalnie niewypłacalna, co potwierdził dziś Europejski Fundusz Stabilności Finansowej.

Na Twitterze Ciipras przypomniał, że sam Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznał, że Grecja nie jest w stanie funkcjonować z takim zadłużeniem.

W telewizji Cipras zapewnił, że jego rząd doskonale wie, że nie ma prostych rozwiązań. "Są jednak rozwiązania sprawiedliwe, rozwiązania, które można przyjąć, jeśli tylko chcą tego obie strony" - stwierdził Cipras.

Powiedział, że w referendum Grecy podjęli "historyczną" i "odważną" decyzję, ale - jak podkreślił - w tym głosowaniu nie było ani zwycięzców, ani pokonanych. "Najważniejszą sprawą jest utrzymanie narodowej jedności" - stwierdził premier Grecji. Zapewnił, że jego rząd nie chce zerwania z Europą, w referendum otrzymał jednak mandat do nowych negocjacji.

Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej, zwołał na wtorek (7lipca) szczyt eurogrupy w sprawie Grecji. Wcześniej o organizacji kolejnych rozmów "ostatniej szansy" dla Grecji opowiedzieli się kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Francois Hollande.

- - - - - -

OPINIA

Wynik greckiego referendum jest dobry zarówno dla tego kraju jak i dla Europy. Taką tezę stawia laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii i komentator dziennika New York Times Paul Krugman. "Nawet najzagorzalsi zwolennicy Unii Europejskiej powinni odetchnąć z ulgą" - pisze noblista.

Paul Krugman uważa, że unijnym technokratom wspieranym przez prasę biznesową nie udało się zastraszyć Greków i doprowadzić do obalenia lewicowego rządu. Noblista porównuje ich do średniowiecznych lekarzy, którzy zalecali upuszczanie krwi pacjentowi, a gdy ten stawał się coraz słabszy, nalegali na upuszczenie jeszcze większej ilości.

Według Krugmana programy oszczędnościowe proponowane Grecji zdusiłyby gospodarkę tego kraju, wcale nie redukując zadłużenia. Komentator New York Timesa uważa, że zdecydowany głosowanie Greków na "nie" daje przynajmniej szansę na ucieczkę z tej pułapki.

Paul Krugman przyznaje, że rozpoczyna się okres niepewności i że jeden ze scenariuszy to porzucenie przez ten kraj euro. "Jeśli Grecy zrezygnują z euro, to nie znaczy, że są złymi Europejczykami" - pisze Krugman, argumentując, że choć grecki problem jest skutkiem nieodpowiedzialnego zapożyczania się i nieodpowiedzialnego udzielania kredytów, to wspólna europejska waluta nie daje wytchnienia krajom, które znajdą się w kłopotach. "W tej chwili ważne jest, by powstrzymać krwawienie" - konkluduje noblista.

Czy euroland pożyczy Grecji pieniądze po zwycięstwie w referendum przeciwników kolejnych oszczędności?

To kluczowe obecnie pytanie, a od odpowiedzi zależy przyszłość Grecji w strefie euro. Ateny potrzebują finansowej pomocy i zamierzają negocjować wsparcie, ale na łagodniejszych warunkach. Jednak Bruksela na razie nie spieszy się z deklaracjami.

Dziś konsultacje prezesów Europejskiego Banku Centralnego, w Paryżu spotkanie niemieckiej kanclerz z francuski prezydentem, a jutro szczyt z udziałem przywódców eurolandu - najbliższe dni będą nerwowe.

- Czasu na decyzję jest coraz mniej, a o porozumienie w sprawie pomocy dla Grecji będzie bardzo trudno - powiedział Polskiemu Radiu ekspert brukselskiego Centrum Polityki Europejskiej Janis Emmanuilidis.

Przewiduje on, że próba wznowienia rozmów eurolandu z Grecją zostanie jednak podjęta, ale bez gwarancji sukcesu. Słowacja na przykład już sprzeciwiła się kolejnym ustępstwom wobec Aten. Wiele będzie zależało od dzisiejszego spotkania Angeli Merkel z Francois Hollandem - zderzą się dwie wizje: rygorystycznego podejścia i łagodniejszego potraktowania Grecji.

Do tej pory przedstawiciele unijnych instytucji ostrzegali, że głosowanie na NIE przybliży Grecję do wyjścia ze strefy euro. W ostatnich godzinach te deklaracje nie były już jednak takie oczywiste.

_ _ _ _ _ _ _

Wynik referendum w Grecji może mieć wpływ na światowe giełdy i kursy walut. Doktor Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha powiedział IAR, że każda nietypowa sytuacja polityczna jest wykorzystywana do spekulacji na rynkach finansowych.

Przekonywał, że kursy walutowe zmieniały się przy każdych przedłużających się negocjacjach międzynarodowych wierzycieli z Grecją. Dodał, że na wartości traciła też wtedy złotówka. Ekspert zaznaczył jednak, że wahania nie mają charakteru rzeczywistego, tylko bardziej wirtualny i przejściowy.

Andrzej Sadowski uważa, że prędzej czy później musi dojść do tego, że rządowi w Grecji daruje się sporą część zadłużenia. Przywołał przykład Polski, która w latach 90. uzyskała redukcję zadłużenia. Wyjście ze strefy euro lub pozostanie jest sprawą wtórną - ocenił natomiast ekspert. Jego zdaniem ważniejsze jest, by Grecja wykorzystała doświadczenie innych krajów, które przezwyciężały kryzysy.

Z kolei doktor Katarzyna Pisarska z Europejskiej Akademii Dyplomacji powiedziała IAR, że Grecy głosowali sercem, nie rozumem. To jej zdaniem wielki sukces greckiego rządu i wzmocnienie jego pozycji negocjacyjnej.

Katarzyna Pisarska twierdzi, że wynik referendum zostanie uszanowany przez międzynarodowych wierzycieli, głównie Niemców i Francuzów. To dlatego, że swoją opinię Grecy wyrazili w demokratycznym referendum.wynika z opublikowanego pełnego wyniku referendum.

_ _ _ _ _

Wiceminister finansów Grecji Nadia Walawani zapowiedziała, że "tak długo, jak długo obowiązuje kontrola przepływów kapitałowych, Grecy nie mogą wyciągać swych pieniędzy z bankowych sejfów". W Grecji od tygodnia obowiązuje kontrola przepływów kapitałowych, a banki są zamknięte. Wypłaty z bankomatów ograniczone są do 60 euro dziennie.

Walawani zapowiedziała w telewizji Alpha TV, że zakaz podejmowania pieniędzy z sejfów jest krokiem, który rząd uzgodnił z bankami, by uchronić je przed utratą płynności z powodu masowego wycofywania depozytów. Według szefa stowarzyszenia greckich banków Luki Katseli, mają one środki, by przetrwać tylko do wtorku.

- - - - - -

Grecki skok w bok to policzek dla Unii

- Policzek dla Unii Europejskiej" i otwarcie nowego rozdziału w jej historii - tak włoska prasa komentuje w poniedziałek odrzucenie przez Greków w niedzielnym referendum warunków pomocy dla ich kraju.

To także według gazet sygnał, że UE musi się zmienić.

Greckie "nie" wywołuje strach w Europie - pisze "Corriere della Sera", dodając, że Grecja premiera Aleksisa Ciprasa dokonała "największej wyrwy w 65-letniej historii europejskiej integracji".

- Od dzisiaj rana musi on rozliczać się ze swych obietnic, które w parę godzin mogą okazać się kłamstwami - zauważa włoski dziennik. I przypomina słowa Ciprasa, że porozumienie z resztą UE będzie w takiej sytuacji łatwiejsze, Grecja pozostanie w strefie euro, a banki zostaną otwarte.

- Nie jest pewne, że wyborcy zachowają porządek publiczny, kiedy odkryją, że mają do czynienia z następnym demagogiem - podkreśla gazeta w komentarzu zatytułowanym "Helleński labirynt". W opinii publicysty Grecja jest po referendum bardziej osamotniona i otwiera nowy, całkowicie nieprzewidywalny rozdział.

Dziennik zwraca też uwagę na ogromne emocjonalne zaangażowanie obywateli innych krajów w greckie referendum, szczególnie widoczne we Włoszech i Hiszpanii za sprawą poparcia dla głosowania na "nie", jakiego udzieliły włoski populistyczny Ruch Pięciu Gwiazd i hiszpańska lewicowa partia Podemos.

Według "Corriere della Sera" Grecja, gdzie wygrało "nie", sama sprowadziła na siebie karę. "Ale jeśli (kanclerz Niemiec) Angela Merkel myśli, że dalsza katastrofa socjalna, która czeka ten kraj, ochłodzi siły antysystemowe gdzie indziej, naraża się na nowe rozczarowanie" - pisze i wskazuje, że nie można zarządzać euro wymierzając "przykładne kary".

"Na wyobcowanie obywateli, którzy czują się pozbawieni praw ekonomicznych, odpowiada się większą integracją nie tylko już monetarną, ale też polityczną, bardziej wrażliwą na ból wykluczonych" - konstatuje włoski publicysta. Jego zdaniem po tym, jak Cipras "wybrał skok w ciemność", silniejsze państwa w UE powinny dać dowód "siły spokoju i większego poczucia odpowiedzialności".

"Do obecnych przywódców należy pokazanie, że Europa jest silniejsza od swoich demonów z wczoraj" - uważa autor komentarza.

Dziennik przypomina też wypowiedzi premiera Włoch Matteo Renziego, który przekonany jest, że dojdzie do nowych negocjacji w sprawie programu pomocy dla Aten. Jednocześnie szef rządu powtarza, że należy skończyć z dotychczasową praktyką podejmowania kluczowych decyzji tylko przez Niemcy i Francję. Zdaniem Renziego w procesie decyzyjnym potrzebna jest większa kolegialność.

Lewicowa "La Repubblica" pisze, że "nie" Grecji to "policzek dla Brukseli" i "pistolet wymierzony w Berlin". Następnie ostrzega, że obecnie największym błędem, jaki można popełnić w UE, byłaby zgoda na to, by Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy zadecydowały o losie Grecji, czyli jej bankructwie, zmuszając ten kraj do wydrukowania innych pieniędzy.

Decyzji, mającej tak wiele implikacji dla przyszłości całej Unii, nie można - jak podkreśla rzymska gazeta - pozostawić technokratom, nawet tak "błyskotliwym wizjonerom", jak szef EBC Mario Draghi.

W świecie doskonałym - jak pisze publicysta - odpowiedź na greckie głosowanie i decyzję, czy pozostawić Ateny w strefie wspólnej waluty, powinno przynieść "europejskie referendum", albo chociaż ocena ze strony Parlamentu Europejskiego. Jednak po raz kolejny - dodaje autor komentarza - o losie UE zadecydują Niemcy i Francja.

Obecnie - w ocenie gazety - należy za wszelką cenę bronić wspólnej waluty jako symbolu wyboru wspólnego losu, dokonanego przez narody Unii. Gdyby pozwolono wyjść Grecji ze strefy euro, unia monetarna zostałaby sprowadzona do czystego porozumienia o wymianie, "wystawionego na ataki spekulacyjne ze strony rynków". Straciłaby zaś walor polityczny jako symbol rosnącej integracji - zauważa "La Repubblica". Z drugiej strony - jak przypomina brukselski korespondent gazety - jeden naród nie może przywłaszczać sobie prawa zmiany warunków kontraktu podpisanego dobrowolnie przez inne kraje i narody. Na razie trudno przewidzieć dalszy scenariusz dla Grecji.

Komunistyczne "Il Manifesto", kibicujące Ciprasowi, nazywa wynik referendum "Eureką" i wyraża przekonanie, że jego rezultat oznacza porażkę zarówno kanclerz Merkel, jak i premiera Renziego.

(PAP)

PAP/IAR/INTERIA
Dowiedz się więcej na temat: EBC | strefa euro | MFW | Grecja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »