Bankructwo Grecji: Niemieckie obligacje skorzystały na kryzysie
Niemieckie obligacje są "wielkim wygranym" kryzysu w Grecji - poinformował w poniedziałek Instytut Badania Gospodarki (IWH) w Halle.
Zrównoważony budżet państwa jest - zdaniem naukowców - w dużej mierze skutkiem niskiego oprocentowania niemieckich papierów dłużnych.
Od roku 2010 do dnia dzisiejszego dzięki redukcji zobowiązań finansowych wynikających ze spłaty odsetek Niemcy zaoszczędziły około 100 mld euro, co odpowiada ponad 3 proc. PKB - poinformował IWH w wydanym w poniedziałek komunikacie.
"Oszczędności przewyższą koszty kryzysu, nawet wtedy, gdy Grecja nie spłaci w całości swoich długów" - oceniają ekonomiści z Halle.
"W obliczu kryzysu inwestorzy poszukują możliwości bezpiecznego ulokowania swoich pieniędzy. Niemcy skorzystały na tym stosunkowo najbardziej" - czytamy w oświadczeniu IWH. Jak dodają naukowcy, za każdym razem, gdy z Grecji nadchodziły informacje o pogorszeniu się sytuacji, oprocentowanie niemieckich obligacji spadało.
Udział Niemiec we wszystkich programach pomocowych dla Grecji, łącznie z negocjowanym obecnie pakietem, wynosi według IWH około 90 mld euro. "Niemiecki budżet skorzysta finansowo na kryzysie nawet wtedy, jeśli Grecja nie spłaci ani centa" - napisali niemieccy ekonomiści.
W zeszłym roku Niemcy po raz pierwszy od 1969 roku miały zrównoważony budżet. Rząd kanclerz Angeli Merkel osiągnął ten cel rok wcześniej niż początkowo zakładano. Również w roku bieżącym wydatki państwa będą mniejsze od wpływów do budżetu.
Na rynkach uwagę nadal przykuwa rozwój wydarzeń wokół greckiego kryzysu finansowego.
Według nieoficjalnych informacji rząd grecki, który w niedzielę kontynuował negocjacje z międzynarodowymi kredytodawcami na temat trzeciego programu ratunkowego, ma nadzieję na ich zakończenie w poniedziałek późnym wieczorem lub we wtorek rano.
Celem jest, by ministrowie finansów państw strefy euro mogli w piątek zaaprobować opiewający na kwotę do 86 mld euro trzyletni program kredytowy dla Aten.
Grecja liczy, że otrzyma pierwszą ratę pomocy przed 20 sierpnia, gdy musi zwrócić Europejskiemu Bankowi Centralnemu 3,2 mld euro. Od Aten oczekuje się, że wcześniej uchwalą kolejny pakiet reform, do których się zobowiążą w zamian za wsparcie finansowe.
_ _ _ _ _ _
O sentymencie do polskich obligacji oraz perspektywach na najbliższe miesiące rozmawiamy z Krzysztofem Izdebskim, Zarządzającym Funduszami Obligacji Union Investment TFI.
Jak Pan ocenia ostatnie tygodnie na rynkach obligacji?
Uspokojenie sytuacji w Grecji sprawiło, że inwestorzy lokujący kapitał na rynku długu przestali masowo uciekać do bardzo bezpiecznych obligacji (np. niemieckich) i powrócili na inne rynki. Radość z tymczasowego wygaszenia greckiego konfliktu wsparła także polski rynek.
Niestety, brak powodów do obniżek stóp procentowych przez RPP, a do tego nieustająco wysokie ryzyko polityczne stanowią przeszkodę dla wzrostu cen obligacji. W efekcie w ostatnich dniach widzieliśmy powrót rentowności 10-letnich papierów skarbowych do poziomu ok. 3%. Wiele wskazuje na to, że neutralny lub lekko negatywny sentyment do polskich obligacji utrzyma się aż do październikowych wyborów parlamentarnych. Nie oznacza to, że jest wyłącznie źle. Popyt na nie wciąż istnieje.
Inwestorzy zagraniczni nie omijają Polski?
Część pewnie tak, ale inni wciąż generują popyt na polskie obligacje. Świadczy o tym choćby niedawna, całkiem udana aukcja papierów 5- i 10-letnich. To oznacza, że są inwestorzy, którzy nie boją się zmiany partii rządzącej. Pamiętajmy też, że duża część polskich obligacji już znajduje się w rękach zagranicznych graczy.