Będzie wojna z Unią albo z elektrowniami

Sporu z Unią na temat emisji CO2 raczej zdołamy uniknąć, ale kłopoty z SO2 mamy jak w banku, bo na pewno nie zmieścimy się w limitach.

Sporu z Unią na temat emisji CO2 raczej zdołamy uniknąć, ale kłopoty z SO2 mamy jak w banku, bo na pewno nie zmieścimy się w limitach.

Najpóźniej za kilka tygodni, polskie firmy emitujące dwutlenek węgla (CO2) będą mogły włączyć się do międzynarodowego systemu handlu pozwoleniami na emisję tej substancji. Takie deklaracje składa Ministerstwo Środowiska (MŚ), które pośrednio nadzoruje prace nad uruchomieniem elektronicznego rejestru pozwoleń.
- Jesteśmy prawie gotowi. Potrzebujemy jeszcze akredytacji rejestru przez Komisję Europejską (KE) - mówi Małgorzata Typko, po. wicedyrektora Departamentu Instrumentów Ochrony Środowiska w MŚ. Z naszych informacji wynika, że rejestr będzie gotowy do testów za kilka dni, a przedstawiciel KE, który ma potwierdzić kompatybilność naszego systemu z europejskim, w najbliższym czasie pojawi się w Polsce. Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu komisja upomniała pięć państw, w tym Polskę, że spóźniają się z wdrożeniem handlu emisjami. Resort środowiska jest jednak przekonany, że gdy tylko opóźniony system ruszy, zniknie groźba wszczęcia przeciwko nam postępowania.

Reklama

Znowu spóźnieni

Znacznie trudniej będzie nam uniknąć kłopotów związanych z emisją do atmosfery dwutlenku siarki (SO2). Choć przypadający na 1 stycznia 2008 r. termin zaostrzenia norm dotyczących SO2 wydaje się odległy, już dziś wiadomo, że Polska nie zdąży się do niego przygotować. MŚ i Komitet Integracji Europejskiej w pośpiechu projektują rozwiązanie problemu. Tymczasem bezskutecznie mijają kolejne terminy, w których powinniśmy przedstawić Unii tzw. KPRE, czyli Krajowy Plan Redukcji Emisji SO2. Ostatni upłynął w marcu.
- Z powodu nieprzedstawienia KPRE w terminie Polsce nie grożą żadne sankcje, bo przygotowanie planu nie jest obowiązkowe - uspokaja Małgorzata Typko.
Akceptacja KPRE przez komisję będzie jednak konieczna, jeśli polskie firmy nie zdołają spełnić ostrych norm w zakresie emisji SO2, jakie w 2008 r. wprowadzi tzw. dyrektywa LCP regulująca kwestię emisji z dużych (powyżej 50 MW) źródeł energii. A że nie zdołają, jest pewne.
Wprawdzie dla najstarszych i emitujących najwięcej SO2 elektrowni wynegocjowaliśmy z Unią okresy przejściowe (tzw. derogacje imienne), jednak wiele wskazuje na to, że nie będziemy mogli z nich skorzystać. Dlaczego? Bo w traktacie zapisano też limity emisji SO2 dla całego kraju (tzw. cele pośrednie na kolejne lata obowiązywania dyrektywy), których realizacja nie będzie możliwa, jeśli zastosujemy derogacje. To nie koniec problemów. Jest znacznie gorzej.

Nierealne cele

- Realizacja celów zapisanych w traktacie jest absolutnie niemożliwa. Nie zdołamy ich wypełnić nawet, jeśli każda polska firma spełni normy wynikające z dyrektywy LCP - uważa profesor Janusz Lewandowski, który kieruje zespołem ekspertów z Politechniki Warszawskiej (PW) przygotowującym analizę problemu SO2 na zlecenie MŚ.
Nie uda się m.in. dlatego, że w wielu elektrowniach opóźnia się budowa instalacji odsiarczania.
- Nie można winić za to firm. Były zmuszone do podejmowania decyzji inwestycyjnych w warunkach dużej niepewności, bo nie zapadły rozstrzygnięcia na poziomie rządu - mówi Janusz Lewandowski.
Przypomnijmy, że poprzedni rząd przymierzał się do przyjęcia KPRE już w 2004 r. Projekt zakładał, że nie dotrzymamy traktatowych limitów. Z tego powodu został odrzucony przez Radę Ministrów.

Alternatywa

Ekspert z PW dodaje, że szansę dotrzymania zapisów traktatu mielibyśmy tylko wówczas, gdyby z eksploatacji zostały wycofane najbrudniejsze instalacje, co nie jest możliwe ze względów społecznych. Oznaczałoby to, że wyłączona musiałaby zostać Elektrownia Adamów (należąca do ZE PAK kontrolowanego przez Zygmunta Solorza-Żaka), Stalowa Wola (spółka państwowa, która ma trafić do Południowego Koncernu Energetycznego) i prawdopodobnie częściowo Skawina (sprywatyzowana z udziałem amerykańskiego PSEG, a ostatnio odkupiona przez czeski CEZ).
MŚ jeszcze się waha, jakie rozwiązanie zaproponować rządowi.
- W rachubę wchodzą dwie możliwości. Albo przyjmiemy KPRE i zrezygnujemy z derogacji, co - naszym zdaniem - zwolni Polskę z konieczności realizacji celów traktatowych (według części ekspertów, można spróbować przekonać UE, że cele pośrednie ściśle wiążą się z okresami przejściowymi i, jeśli nie obowiązują derogacje, to cele również nie są obowiązkowe - red.), albo zastosujemy derogacje, również nie spełniając tych celów - wyjaśnia Małgorzata Typko.
Oczywiście producenci energii opowiadają się zdecydowanie za tym drugi rozwiązaniem.
- Powinniśmy stosować dyrektywę z derogacjami. Nie wyobrażam sobie, żeby rząd odebrał firmom nabyte prawa - komentuje Jan Kurp, prezes PKE. Przypomnijmy, że derogacje przewidują, że niektóre instalacje (na tyle stare, że nie opłaca się budować dla nich instalacji odsiarczania) będą mogły pracować do 2015 r., mimo niespełniania norm z dyrektywy LCP.

Z kim na wojnę

Problem w tym, że spełnienie oczekiwań elektrowni będzie oznaczało konfrontację z KE. Jest praktycznie pewne, że komisja wdrożyłaby wówczas postępowanie przeciwko Polsce, a co gorsza - jak przestrzega część ekspertów - musielibyśmy liczyć się z odwetem unijnych urzędników w postaci bardziej rygorystycznego traktowania naszego kraju w innych spornych sprawach.
Druga opcja, polegająca na odstąpieniu od derogacji, też nie daje rządowi gwarancji sukcesu. Po pierwsze, KE i tak może domagać się zrealizowania przez Polskę celów pośrednich zapisanych w traktacie. Po drugie, pozbawione przyznanych wcześniej przywilejów firmy mogą domagać się odszkodowań. Wprawdzie istnieją opinie prawne mówiące, że rząd ma prawo zrezygnować z przyznanych spółkom okresów przejściowych, jednak - zdaniem Janusza Lewandowskiego - musimy brać pod uwagę możliwość, że firmy pójdą do sądu.

Agnieszka Berger

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: cele | CO2 | firmy | wojna | elektrownie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »