Bez węgla nie będzie prądu? "Komórki działać nie będą, Netflixa nie będziecie oglądać"

- Młodym ludziom Ostatniego Pokolenia, którzy tak walczą o zieloną transformację, chcę powiedzieć, że komórki działać nie będą, Netflixa też nie będziecie oglądać, bo na to wszystko trzeba prądu. A nie dorobimy tego prądu z wiatraków i fotowoltaiki, bo Polska jest takim krajem, gdzie nie zawsze wieje i nie zawsze świeci słońce - powiedział podczas protestu górników Dominik Kolorz, przewodniczący Ślasko-Dąbrowskiej "Solidarności". Jak słyszymy od związkowców, rozmowy z resortem przemysłu i władzami spółek energetycznych nie przynoszą skutków, a na brak działań ze strony rządu ma wpływ kalendarz wyborczy. Tymczasem PGE, z której planami wygaszenia bloków węglowych nie zgadzają się związkowcy przypomniała, że decyzja w tej sprawie zapadła już w 2020 roku.

"Nie dla likwidacji kopalni Bielszowice", "Na kolana przed węglem", "Polsko nie zamykaj kopalń i elektrowni - Polakom zostaną tylko świeczki" - to tylko niektóre z haseł, jakie znalazły się na transparentach górników, hutników i pracowników branży przemysłowej, którzy w czwartek przyjechali do Warszawy, aby wyrazić swój sprzeciw skierowany zarówno w stronę rządu, jak i władz spółek energetycznych. Na demonstrację nałożyło się kilka przyczyn - przede wszystkim zapowiedzi o zakończeniu eksploatacji bloków węglowych m.in. w elektrowniach PGE: Rybnik i Dolna Odra, a także Łaziska, zarządzanej przez Tauron. To przed siedzibą pierwszej ze spółek zaczęto demonstrację, w której wzięli udział związkowcy z "Solidarności" czy OPZZ.

Reklama

Przeczytaj także: Górnicy ruszają do stolicy. Nie chcą odchodzić od węgla tak szybko

- Energetyka konwencjonalna to jest to, o co Polska powinna opierać swoje bezpieczeństwo i niezależność energetyczną. Nie możemy dać się ponieść unijnym rozporządzeniom, dyrektywom i wytycznym o tym, żeby opierać nasze bezpieczeństwo o elektrownie gazowe, gdzie gaz w 100 proc. pochodzi z importu. Mamy nasze rodzime zasoby, nasz węgiel i możemy, przy spełnianiu wszystkich norm środowiskowych, prawnych pracować naszymi elektrowniami. Żądamy zachowania miejsc pracy, naszej podmiotowości i tego, żeby Polska miała zabezpieczenie w energetyce konwencjonalnej. (...) Chcemy opierać nasze życie, naszą gospodarkę, przemysł o to, co produkujemy rodzimie - mówiła pod siedzibą PGE przewodnicząca "Solidarności" w Dolnej Odrze Anna Grudzińska.

"Zapisy umowy społecznej zaczynają się kruszyć"

Związkowcy wręczyli pismo ws. wygaszania bloków węglowych przedstawicielom spółki, a następnie udali się pod siedzibę resortu aktywów państwowych. Jak wyjaśnił Interii Dariusz Gierek, zastępca przewodniczącego Śląsko-Dąbrowskiej "Solidarności", związkowcy wybrali to ministerstwo, bowiem ono jest odpowiedzialne za spółki energetyczne. Jednocześnie przyznał, że dialog z Ministerstwem Przemysłu na temat przyszłości górnictwa nie przyniósł, jego zdaniem, skutków.

- Wszystkie nasze spotkania, które były z panią minister (Marzeną - red.) Czarnecką pod tym kątem nie przynoszą żadnych rozwiązań, które nas satysfakcjonują. Widzimy, że z miesiąca na miesiąc te wszystkie nasze postulaty, zapisy umowy społecznej zaczynają się kruszyć. Mam też wrażenie, że to jest takie przeciąganie struny do czasu wyborów prezydenckich. A po wyborach, moim zdaniem, będzie dokręcenie kurka całkowite - podkreślił Gierek. 

Przyznał, że walka toczy się o zarówno sektor górniczy, jak i branże powiązane z górnictwem.

- To są setki tysięcy miejsc pracowników i ich rodzin, głównie Śląsk, ale też inne elektrownie w całej Polsce, które są związane z górnictwem i zakłady też będą ponosić niesamowite straty i grozi im upadłość - powiedział. Przypomniał, że zgodnie z zamówionymi przez związkowców analizami Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu "bez atomu nie damy rady niczym zastąpić polskiej energetyki węglowej". - Nam się cały czas wmawia, że wiatrak, że fotowoltaika zastąpi elektrownie węglowe; nie ma szans na to. Wydaje mi się, że Brukseli chodzi o to, żebyśmy kupowali wszędzie indziej prąd, a nie produkowali go u nas, z rodzimego surowca - uważa.

Jednocześnie zwrócił uwagę, że górnicy walczą o swoje emerytury.

- Ustawa o emeryturach górniczych dalej obowiązuje i to jest drugi aspekt tego, że ci ludzie, którzy przyjmowali się do tego sektora i sektorów okołogórniczych, mieli nadzieję, że dopracują do wieku emerytalnego, też mając świadomość tego, jakie zapisy i terminy związują ich umową społeczną i tego oczekują. I jeśli teraz to wszystko zostanie pozrywane, wrzucone do kosza, to ci ludzie będą po prostu zawiedzeni. A nasi rządzący nie przygotowują dla nich żadnej alternatywy - powiedział Gierek. 

"Nie będzie nam Bruksela mówiła, jak mamy ogrzewać mieszkania"

Pod siedzibą MAP przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda przypomniał, że podczas demonstracji w 2011 roku związkowcy zostali przyjęci przez premiera Donalda Tuska, który obiecał powołanie zespołu ds. polityki klimatycznej. 

- I na tym się skończyło. Nie było zespołu, sytuacja dzisiaj jest dramatyczna. (...) Stoję przed wami nie tylko jako szef Solidarności, ale także jako przewodniczący Rady Dialogu Społecznego. Objąłem tę funkcję w listopadzie 2024 roku po pani minister (Agnieszce - red.) Dziemianowicz-Bąk. I z tego miejsca głośno krzyczę: panie ministrze (Jakubie - red.) Jaworowski, proszę wyjść i stanąć tutaj obok mnie, obok swojego przewodniczącego. Bo jest pan członkiem Rady Dialogu Społecznego, mimo że od lutego czy marca nie był pan obecny na ani jednym posiedzeniu RDS-u. (...) Proszę powiedzieć pracownikom polskich elektrowni, że do końca roku będziemy wygaszać bloki węglowe. Proszę wyjść z tego budynku - wzywał Duda.

Do władz resortu również zostało doręczone pismo w sprawie poparcia postulatów związków, którego z kolei udzieliła opozycja. Obecny na proteście lider Konfederacji Sławomir Mentzen w rozmowie z Interią przyznał, że odbywa się on "w słusznej sprawie".

- Jest za odrzuceniem Zielonego Ładu, niezamykaniem polskich elektrowni oraz polskich kopalni. Oni tu protestują w interesie wszystkich Polaków - powiedział poseł. 

Dodał, że w przypadku wygranej w wyborach prezydenckich będzie dążył do tego, aby "Polacy mogli produkować prąd tak, jak chcą i ogrzewać swoje mieszkania tak, jak chcą". 

- Jeżeli chcą z węgla, to niech (produkują - red.) z węgla. Nie będzie nam Bruksela mówiła, jak mamy ogrzewać swoje mieszkania - podkreślił.

"Polska jest krajem, gdzie nie zawsze wieje i nie zawsze świeci słońce"

Związkowcom nie podobają się nie tylko założenia spółek energetycznych co do szybkiego zamykania bloków węglowych, ale także sposób informowania o tych planach. Jak mówił Interii związkowiec z Elektrowni Łaziska, chcący zachować anonimowość, o tym, że ma ona zostać zamknięta załoga dowiedziała się w praktyce z mediów. 

- To jest wszystko na zasadzie: coś tam jest mówione, ale tak do końca nikt nic nie wie. Cały program jest ogłaszany potem przez biuro prasowe Tauronu - powiedział. Stwierdził, że choć obywały się rozmowy z władzami spółki, "nic z nich nie wynika". Ma obawy o swoją zawodową przyszłość, bowiem pracownicy mają świadomość, że mogą nastąpić zwolnienia. 

- Realnie rzecz biorąc można mówić już o końcu 2025 roku. Tauron powiedział, że pozamyka (kopalnie - red.) i każdemu pracownikowi zapewni miejsce pracy. W jaki sposób? Tego nie wiemy - powiedział nasz rozmówca. 

W swojej przemowie do protestujących pod siedzibą MAP Dominik Kolorz, przewodniczący Ślasko-Dąbrowskiej "Solidarności" zwrócił się także do zwolenników zastępowania węgla innymi źródłami energii.  

- Mamienie nas tym, że zielona energia będzie tania to jest po prostu nieprawda. Mamienie nas tym, że bez bloków konwencjonalnych, zarówno węgla kamiennego, jak i brunatnego, będziemy mieli prąd, to jest nieprawda (...) Tym wszystkim młodym ludziom Ostatniego Pokolenia, którzy tak walczą o zieloną transformację, chcę powiedzieć, że komórki działać nie będą, Netflixa też nie będziecie oglądać (...), bo na to wszystko trzeba prądu. A nie dorobimy tego prądu z wiatraków i fotowoltaiki, bo Polska jest takim krajem, gdzie nie zawsze wieje i nie zawsze świeci słońce - podkreślił. 

PGE zastąpi bloki węglowe gazowymi

Po zakończeniu protestu PGE odniosła się do postulatów związkowców, wskazując, że o zamknięciu nierentownych bloków w Rybniku i Dolnej Odrze zdecydowano już w 2020 roku. W pierwszym przypadku dwa bloki mają pracować do końca czerwca 2026 roku, a dwa inne - do 2027 roku (termin został wydłużony w grudniu ubiegłego roku), zaś z końcem tego roku ma zostać zakończona produkcja energii z węgla w Dolnej Odrze. Wskazano ponadto, że obie te elektrownie przynoszą straty - w 2024 roku sięgnęły po kilkaset mln złotych w EBITDA.

Spółka tłumaczy, że w zamian za nierentowne bloki węglowe energię dostarczą elektrownie gazowe - nowy blok gazowy ma zostać uruchomiony na przełomie 2026 i 2027 roku. Odnosząc się do obaw o utratę pracy wskazano, że większość pracowników przejdzie przed całkowitą rezygnacją z węgla na emerytury, zaś około 200 osób będzie mogło znaleźć zatrudnienie w nowych zakładach. W innym przypadku będą mieć prawo do odpraw czy 80 proc. wynagrodzenia przez kolejne cztery lata.

Związkowcy zapowiedzieli jednak że nie zrezygnują z walki o przyszłość górnictwa, deklarując gotowość do kolejnych protestów. 

Paulina Błaziak

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »