Bezpieczeństwo zdrowia Polaków. Czas na nowe otwarcie
Profilaktyka to fundament bezpieczeństwa zdrowotnego. Czas na nowe otwarcie, właściwie ukierunkowane, dopasowane do grup wiekowych, odpowiednio sfinansowane, działania profilaktyczne obejmujące możliwie największą liczbę Polaków - podkreśla szef WIM prof. gen. Grzegorz Gielerak. W Indeksie Zrównoważonego Rozwoju Systemów Ochrony Zdrowia OECD z 2018 roku Polska znajduje się na 25. miejscu spośród 28 notowanych w rankingu krajów.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc
Dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego (WIM) w wypowiedzi dla PAP akcentuje, że z punktu widzenia interesów społeczeństwa i państwa, mądrzej, taniej oraz skuteczniej jest zarządzać zdrowiem na etapie działań chroniących przed wystąpieniem choroby niż ograniczających wtórne powikłania.
"Ochrona zdrowia nie jest wyłącznie kosztem, ale także kołem zamachowym gospodarki. Do tego, aby efektywnie wykorzystać jej potencjał należy uporządkować aktywa, procesy i umiejętności, zbudować model zabezpieczający potrzeby medyczne lokalnego rynku" - podkreślił profesor.
"+Lepiej zapobiegać niż leczyć+ - to jedna z najbardziej znanych współcześnie maksym promujących prawidłowe wzorce zdrowego stylu życia. Niestety, spora część społeczeństwa nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jak właściwie dbać o swoje zdrowie i na ile jest to istotne z osobistego, ale także społecznego punktu widzenia" - wyjaśnił szef WIM.
Zwrócił uwagę, że raport opublikowany w 2018 roku przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny pokazał, że blisko połowa osób nie wie, czym są czynniki ryzyka, lub nie potrafi ich wymienić; nie widzi również związku przyczynowo-skutkowego między swoim stylem życia a chorobami cywilizacyjnymi.
"Z tego też powodu profilaktyka zdrowotna winna być szeroko promowana i praktycznie stosowana, i to zarówno jako element dobrostanu, poczucia indywidualnego zdrowia i szczęścia, ale także zespół czynników i zachowań, które pośrednio wpływają na bezpieczeństwo społeczeństwa i państwa" - powiedział prof. Gielerak.
Ekspert wyjaśnił, że dzięki postępowi nauki udało się w ostatnich dekadach dobrze rozpoznać najważniejsze czynniki ryzyka i protekcji determinujące ogólne ryzyko zgonu.
"Dzięki koncepcji ogłoszonej w 1974 roku przez ówczesnego Ministra Zdrowia Kanady Marca Lalonde’a wiemy, że aktywność fizyczna, sposób odżywiania się, umiejętności radzenia sobie ze stresem, stosowanie używek - nikotyna, alkohol, środki psychoaktywne - to elementy składające się na pole zdrowotne określane terminem stylu życia, które w ponad 50 proc. decydują o naszym zdrowiu" - wskazał.
Co więcej, jak dodał, wpływ żadnego z pozostałych trzech czynników, czyli środowisko fizyczne - 21 proc., genetyka - 16 proc. i opieka zdrowotna - 10 proc. nie osiągnął nawet połowy siły oddziaływania stylu życia, co jednoznacznie przesądza, że promocja zdrowych nawyków jest kluczowym elementem mającym wpływ na poprawę stanu zdrowia i ograniczenie zapotrzebowania na opiekę medyczną.
Profesor ocenił, że działania w zakresie profilaktyki zdrowotnej, podobnie jak promocji zdrowia są przez władzę publiczną niedoceniane, a tym samym pozostają niedoinwestowane, pomimo ich ogromnego znaczenia dla poprawy zdrowia społeczeństwa i zmniejszenia potrzeb stosowania instrumentów medycyny naprawczej.
"Brak precyzyjnego określenia odpowiedzialności poszczególnych władz publicznych za promocję zdrowia powoduje, że nie można w tym zakresie uzyskać oczekiwanych pozytywnych efektów prozdrowotnych. Istotnym brakiem jest również niedocenienie potencjalnej aktywności samego społeczeństwa w zakresie promocji i profilaktyki zdrowia" - stwierdził.
"Laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Milton Friedman twierdził, że +tylko kryzys może przyczynić się do prawdziwej zmiany+, a +podejmowane działania uzależnione są od idei, do których w danym momencie można sięgnąć+. Wydaje się, że nic tak trafnie i precyzyjnie jak przytoczona teza nie opisuje istoty refleksji jaka dziś powinna być udziałem gremiów uczestniczących w reformowaniu systemu ochrony zdrowia w Polsce" - dodał szef WIM.
Zwrócił uwagę, że zgodnie z danymi zamieszczonymi w Indeksie Zrównoważonego Rozwoju Systemów Ochrony Zdrowia OECD z 2018 roku Polska znajduje się na 25. miejscu spośród 28 notowanych w rankingu krajów.
"Już choćby ten przykład pokazuje, że coś czego najbardziej aktualnie potrzebujemy, to precyzyjnie określona strategia zawierająca spójny zespół celów służących jej realizacji" - powiedział.
"Niestety, żadna z dotychczasowych inicjatyw podążających w stronę zmiany rzeczywistości rynku zdrowia w Polsce nie wychodziła od tak kompleksowego ujęcia wizji, celów i zamierzeń" - ocenił profesor.
Jego zdaniem, "dążenia kolejnych twórców reform osiągały poziom kompleksowości odpowiadający co najwyżej programowi naprawczemu w miejsce oczekiwanej ambitnej zmiany mającej zdolność wpływania na wiele obszarów życia społecznego, dostarczającej państwu i gospodarce efektów o charakterze mnożnikowym".
Wyjaśnił, że uwagę poświęcano m.in. ograniczaniu kosztów działalności szpitali w drodze ich restrukturyzacji, czy też poszukiwaniu sposobów uzyskania przez podmioty lecznicze dodatkowych przychodów ze sprzedaży usług zdrowotnych na wolnym rynku.
Zapominano przy tym - jak zaznaczył - o fundamentalnej prawdzie, że ochrona zdrowia nie jest wyłącznie kosztem, ale także kołem zamachowym gospodarki. "Do tego, aby efektywnie wykorzystać jej potencjał należy uporządkować aktywa, procesy i umiejętności w zrozumiały łańcuch wartości rynku ochrony zdrowia" - powiedział.
Podkreślił, że wszystkie te prawdy zyskują dodatkowo na znaczeniu w warunkach popandemicznego długu zdrowotnego będącego w perspektywie najbliższych lat nadmiarowym obciążeniem organizacyjnym oraz finansowym krajowego systemu ochrony zdrowia. Zjawiska - jak dodał - ściśle powiązanego z tragicznym doświadczeniem jakim okazała się niebywale wysoka liczba nadmiarowych zgonów zarejestrowanych podczas epidemii.
"Wiele przemawia za tym, że szczególnie ta ostatnia statystyka jest silnie powiązana z ogólnie słabym stanem zdrowia naszego społeczeństwa. Wysoki odsetek osób chorujących na choroby przewlekłe, do tego w wielu przypadkach pozostających bez leczenia, bądź leczących się niesystematycznie jest probierzem problemów zdrowotnych z jakimi na co dzień mierzą się Polacy" - wskazał.
Sytuacja ta - jak stwierdził - pokazuje również jak wielkie znaczenie w długofalowym planowaniu organizacji systemu ochrony zdrowia w Polsce mają zagadnienia związane ze zdrowiem publicznym. "Jak dalece powszechna i ukierunkowana działalność profilaktyczna może wydatnie przyczynić się do poprawy jakości i długości życia Polaków, także w drodze wsparcia działań ograniczających przewlekłe skutki zdrowotne związane z epidemią" - dodał.
Gen. Gielerak przypomniał, że w XXI wieku za umieralność przedwczesną w ponad 50 proc. przypadków odpowiadają w Polsce choroby układu krążenia. Notowana w związku z tym liczba zgonów jest wyższa niż średnia dla wszystkich krajów Unii Europejskiej.
"Przywołane dane jednoznacznie wskazują na konieczność podjęcia bardziej efektywnych niż dotąd działań na rzecz redukcji umieralności. To właśnie nakłady na profilaktykę, podobnie jak umiejętne zarządzanie sposobem jej prowadzenia są dziś, w społeczeństwach państw wysokorozwiniętych, najważniejszym czynnikiem decydującym o jakości i długości życia" - podkreślił.
"Koszty ekonomiczne i społeczne związane z ratowaniem zdrowia za pomocą metod medycyny naprawczej należy wobec tego traktować jako pośredni skutek ograniczeń, a wręcz nawet zaniedbań w funkcjonowaniu systemu zdrowia publicznego. Nakładów, które w skutecznie i efektywnie zarządzanym rynku zdrowia na bieżąco winny być zastępowane i redukowane za pomocą obejmujących możliwie największą część społeczeństwa profilaktycznych działań prozdrowotnych" - zaznaczył szef WIM.
Zauważył, że dzięki postępom w medycynie oraz coraz większym nakładom na ochronę zdrowia żyjemy dziś niemal tak samo długo jak mieszkańcy krajów Europy Zachodniej.
"Jakkolwiek większości z nas umyka fakt, że inny ważny wskaźnik - życie w zdrowiu - plasuje Polaków na pozycji, która według szacunków odbiega aż o 15 lat od jakości życia na jaką mogą liczyć nasi zachodni sąsiedzi. Naturalnym jest więc pytanie: co powinniśmy zrobić, aby przesunąć, oddalić w czasie przypadającą na ok. 61. rok życia u mężczyzn i 67. rok życia u kobiet linię oddzielającą czas, w którym jako populacja statystycznie częściej zaczynamy korzystać z dostępu do zaawansowanych świadczeń opieki zdrowotnej" - powiedział.
"Pytanie, jakie zachowania w relacji: obywatel - system ochrony zdrowia, powinniśmy skorygować, ewentualnie na nowo wprowadzić, aby nie tylko długość, ale także jakość naszego życia uległy poprawie" - dodał.
"Pewne wyjaśnienia dotyczące pochodzenia wspomnianych wyżej różnic populacyjnych można znaleźć w opublikowanym w 2012 roku wieloośrodkowym badaniu RECENT (Representative Evaluation of the CAD Treatment in the Outpatient Care in Poland), gdzie potwierdzono m.in., że w Polsce rozpoznanie choroby wieńcowej na podstawie objawów klinicznych ma miejsce u 36 proc. pacjentów, podczas gdy w krajach Europy Zachodniej podobna sytuacja dotyczy jedynie 4 proc. chorych" - podał.
Wyjaśnił, że przykład ten pokazuje w jak istotnym stopniu ograniczenia w dostępie do badań diagnostycznych mających potencjał taniej i powszechnej weryfikacji wydolności wieńcowej, np. próby wysiłkowej, mogą zwiększać ryzyko związane z losem pacjentów, których rokowanie co do przeżycia wprost zależy od wczesnego rozpoznania i planowego leczenia.
"Doświadczenia te pokazują jak bardzo istotne - z punktu widzenia zdrowia publicznego - jest prowadzenie właściwie dobranych, ukierunkowanych na rzeczywiste potrzeby zdrowotne populacji, powszechnie dostępnych oraz atrakcyjnych w formie działań profilaktycznych. W jak wielkim stopniu tego rodzaju podejście ma szansę pozytywnie wpłynąć na poprawę jakości i długości życia społeczeństwa, ale także efektywności funkcjonowania systemu ochrony zdrowia" - zaznaczył profesor Gielerak.
"Zatem, przystępując do nowej, odpowiadającej współczesnym potrzebom społecznym organizacji systemu ochrony zdrowia powinniśmy dążyć do rozwiązań, które przywrócą m.in. właściwe relacje pomiędzy medycyną naprawczą a działaniami skupionymi na zapobieganiu występowania chorób i ich skutków oraz ograniczą spowodowaną nieprawidłowym stylem życia wysoką zachorowalność i śmiertelność z powodu chorób cywilizacyjnych oraz związanych z tym rosnących kosztów wysokospecjalistycznego lecznictwa szpitalnego" - podkreślił.
Konieczne jest - jak zaznaczył - stopniowe zastąpienie tzw. "profilaktyki kampanijnej" - organizowanej okresowo, kierowanej do wyselekcjonowanych grup, działaniami merytorycznie odnoszącymi się do szerokiego spektrum zagadnień dotyczących stylu życia i związanych z nim czynników ryzyka.
Potrzebne są zamierzenia łączące i wspierających zaangażowanie oraz zasoby podmiotów fizycznych i prawnych - organów administracji rządowej i samorządowej będących na co dzień, zgodnie z zasadą pomocniczości, głównymi publicznymi interesariuszami działań profilaktycznych. Działania, jak kontynuował, oparte na fundamencie rzetelnej wiedzy, powszechnych, dobrowolnych i jednocześnie korzystających ze zgodnych z prawem rozwiązań, w tym z obszaru nowych technologii, wspierających oraz motywujących Polaków do podejmowania zachowań prozdrowotnych.
"Osobiście głęboko wierzę w zasadność wygłoszonego przed ponad 30 laty przez amerykańskiego polityka Jacka Kempa twierdzenia: +tego, co społeczeństwo nagradza, ma coraz więcej - tego, za co karze, ma coraz mniej+. Polskiej ochronie zdrowia brakuje idei, tożsamości skupionej na kompleksowym i skoordynowanym zarządzaniu chorobami i ich ryzykiem oraz świadczenia usług zdrowotnych z nakierowaniem na rzeczywiste potrzeby pacjentów, którzy winni być osią systemu" - stwierdził gen. Gielerak.
"Potrzebujemy systemu odpornego, ale także zrównoważonego, którego fundamentem jest powszechna profilaktyka, a w dalszej kolejności kompleksowa i zintegrowana opieka oraz istniejące pomiędzy jego elementami pomosty gwarantujące dostępność do leczenia w wymiarze czasowym, geograficznym i ekonomicznym" - dodał.
Zaakcentował, że większa integracja usług zdrowotnych prowadzi do kompleksowej opieki w pełnej skali - od opieki ambulatoryjnej, z silnie zaznaczoną profilaktyką, po szpitalną, a to z kolei skutkuje większym zadowoleniem społecznym i jednocześnie obniżeniem kosztów systemu.
"Z punktu widzenia możliwie najlepiej pojmowanych interesów społeczeństwa i państwa zarówno mądrzej, taniej, jak i skuteczniej jest zarządzać zdrowiem na etapie działań chroniących je przed wystąpieniem choroby niż ograniczających wtórne powikłania. Klucz do sukcesu tej strategii jest tylko jeden - powszechna dbałość o zdrowie wyrażona ukierunkowanymi, swoiście dopasowanymi do grup wiekowych oraz atrakcyjnymi w odbiorze społecznym działaniami profilaktycznymi obejmującymi możliwie największą liczbę Polaków" - wyjaśnił.
"Wybitny badacz procesów organizacji i zarządzania Peter Drucker pisał: +najlepszym sposobem przewidywania przyszłości jest jej tworzenie+, co doskonale odpowiada relacji, jaka powinna zachodzić pomiędzy zdrowiem a systemowymi sposobami jego zachowania - polegającej na rozumnym, opartym na trwałym i racjonalnym fundamencie zdrowia, jakim jest profilaktyka, inwestowaniu w bezpieczną przyszłość obywatela, społeczeństwa i państwa" - podkreślił szef WIM prof. gen. Grzegorz Gielerak. (PAP)
autor: Katarzyna Lechowicz-Dyl
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze