- Biedronka przyznała się do błędów na cenówkach. Pod półką z masłem widniało kilka różnych cen.
- Klienci dyskontów coraz częściej skarżą się, że etykiety z cenami są nieczytelne, a promocje są bardziej wyeksponowane od ceny regularnej.
W Interii opisywaliśmy, że klienci skarżą się na praktyki sieci Biedronka dotyczące ukrywania cen za pojedyncze artykuły pod etykietami promocyjnymi "2+1 GRATIS". Aby poznać rzeczywistą cenę jednego produktu, trzeba odchylić etykietę z promocją, odsłaniając dopiero w ten sposób cenówkę z regularną kwotą. "To czasochłonne i frustrujące" - denerwowali się klienci. Niektórzy z nich, zwłaszcza starsi, czują się zdezorientowani, ponieważ nie mają pojęcia, ile naprawdę kosztuje pojedynczy artykuł.
Biedronka przyznaje się do błędu. Gigantyczny bałagan w cenówkach
Jak się okazuje, w cenówkach gubią się już nie tylko klienci, ale nawet pracownicy sklepów. Portal wiadomoscihandlowe.pl opisał przykład jednej z warszawskich Biedronek. Pod półką z masłem widniały różne ceny tego samego produktu - na jednej cenówce widniała kwota 4,49 zł, a na drugiej 2,95 zł przy zakupie trzech (jak wynika z ceny regularnej, jedna kostka to koszt 3,79 zł, bo trzeba pamiętać, że niektórzy mimo promocji i tak chcą kupić tylko jedną). Dodatkowo na pierwszej etykiecie widniał napis "25% taniej", a na drugiej "32% taniej przy zakupie 3".
"Cenówka po lewej sugeruje, że to kwota 4,49 zł - obniżona z 5,99 zł. Cenówka po prawej mówi już jednak, że cena regularna - a zatem należy się domyślać, że to cena za jedną sztukę - wynosi 3,79 zł, podczas gdy przy zakupie trzech sztuk cena jednostkowa spada do 2,95 zł" - piszą "Wiadomości Handlowe".
Zatem odnośnie jednego produktu na półce widniało w sumie dziesięć różnych cen - część z nich przekreślona, co jasno sugeruje, że są nieaktualne, a inne zaś to ceny za kilogram. Największy problem stanowił fakt, że ceny wzajemnie się wykluczały.
Biedronka odniosła się do pytań przesłanych przez portal, w których przyznała się do błędu. Sieć tłumaczy się, że to nie były zamierzone działania, a błąd ludzki. "Ceny zmieniały się kilkukrotnie w ciągu dnia i załoga zapomniała zdjąć starą cenówkę. W systemie kasowym naliczana była już niższa kwota" - czytamy.
UOKiK bada ceny produktów w sieciach handlowych
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) już od dłuższego czasu przygląda się temu, jak sieci handlowe informują klientów o cenach swoich produktów i czy nie wprowadzają ich w błąd. To efekt ponad 800 skarg, które w ostatnim czasie trafiły do sieci. Od początku roku klienci skarżyli się nie tylko na Biedronkę, ale również na Lidl, Kaufland, Żabkę, Dino, Netto, Carrefour czy Auchan.
- Chodzi o produkty w promocji w zakresie uwidaczniania cen z ostatnich 30 dni, zgodnie z przepisami unijnej dyrektywy Omnibus, a także sprzedawane w tzw. "wielopakach" lub razem z aktywnymi aplikacjami mobilnymi czy kartami lojalnościowymi - podaje Urząd.
Klienci dyskontów skarżą się przede wszystkim, że ceny promocyjne są bardziej wyeksponowane, niż ceny regularne produktów, co jest mylące, zwłaszcza dla starszych osób.
- Klient ma prawo kupić pojedynczy produkt, a niekoniecznie od razu wiele sztuk w ramach promocji. Cena nie może więc wprowadzać w błąd, musi być czytelna dla konsumenta. Jeżeli uważamy, że tak nie jest, możemy zgłosić zawiadomienie bezpośrednio do UOKiK, rzecznika konsumentów lub Inspekcji Handlowej - przypomina Kamila Guzowska z Departamentu Komunikacji UOKiK.
W sprawie zakrywania regularnych cen etykietami z promocjami Urząd kilka tygodni temu wszczął już postępowanie. "Cena produktu za jedną sztukę ma kluczowe znaczenie dla konsumenta, ponieważ ma on prawo kupić pojedynczy produkt, a nie tylko w promocji tzw. wielosztukowej. To na jej podstawie powinniśmy podejmować decyzję o zakupie danego produktu. Cena nie może wprowadzać w błąd, musi być czytelna dla konsumenta" - podawał wtedy UOKiK.