Bliski kryzys w służbie zdrowia
Brytyjska Państwowa Służba Zdrowia (National Health Service - NHS) stoi w obliczu największego kryzysu finansowego w swej 60-letniej historii - głosi opublikowany w środę raport Konfederacji NHS, będącej niezależnym przedstawicielstwem współtworzących ją instytucji.
Według tego dokumentu realny budżet NHS na rozpoczynające się w 2011 roku pięciolecie będzie o około 15 mld funtów niższy od potrzeb, co spowoduje zwolnienia wśród personelu, redukcję świadczeń medycznych i być może również ograniczenie wydatków na nowe lekarstwa. Zagrożone może być samo istnienie NHS - z 1,5 mln zatrudnionych największego pracodawcy w Europie. "Historia wskazuje, że niezdolność do uporania się z dziurą budżetową spowoduje problemy wystarczająco duże, by postawić pod znakiem zapytania całą NHS. Nie możemy zakładać, że przeżyje" - zaznacza raport. Konfederacja przypomniała zapowiedź ministra finansów Alistaira Darlinga, iż brytyjskie wydatki budżetowe będą przez najbliższe lata rosnąć w tempie 0,7 proc. rocznie. Jednak według Instytutu Studiów Fiskalnych zwiększone koszty obsługi długu państwowego i inne trudne do kontrolowani świadczenia uszczuplą w wymiarze realnym środki dla innych sfer publicznych o 2,3 proc. Jeśli począwszy od roku budżetowego 2011-12 poziom finansowania NHS nie ulegnie zmianie lub tylko niewiele wzrośnie, oznaczać to będzie faktyczną redukcję wydatków służby zdrowia o 2,5 do 3 proc. rocznie. W ciągu 5 lat skumuluje się to w kwotę 15 mld funtów - zaznacza Konfederacja.
Zdominowany przez Demokratów Kongres dopina na ostatni guzik plan reformy systemu ochrony zdrowia, która ma zapewnić ubezpieczenie znacznie większej liczbie Amerykanów niż dotychczas i ograniczyć ogromne w USA koszty opieki zdrowotnej.
Reforma ta jest kluczowym elementem programu prezydenta Baracka Obamy, uważanym za probierz możliwości głębszych zmian w USA. Ponad 45 milionów Amerykanów (ok. 17 proc. ludności) nie ma żadnego ubezpieczenia medycznego, a koszty ochrony zdrowia dwukrotnie przekraczają analogiczne średnie koszty w innych krajach wysoko rozwiniętych.
Projekty reform przygotowywane równolegle przez Izbę Reprezentantów i Senat przewidują, że wszyscy nieubezpieczeni przez pracodawców obywatele będą musieli wykupić ubezpieczenie zdrowotne na "giełdzie ubezpieczeń" prywatnych.
Osoby o dochodach do 43.000 dolarów rocznie lub czteroosobowe rodziny o dochodach do 88.000 dolarów dostaną na ten cel dotacje od państwa.
Dodatkowo proponuje się stworzyć państwowy fundusz ubezpieczeniowy, podobny do federalnych funduszy Medicare i Madicaid - ubezpieczających emerytów i biednych - który konkurowałby na rynku z ubezpieczalniami prywatnymi.
Nierozwiązana pozostaje kwestia sfinansowania reformy, a ściślej wspomnianego dotowania ubezpieczonych. Proponuje się w tym celu opodatkowanie świadczeń zdrowotnych otrzymywanych przez prywatnych pracodawców; jednak członkowie Kongresu wahają się co do tego w obawie, że projekt będzie łatwym celem ataków.
Republikanie już od dłuższego czasu atakują reformę jako plan ogromnego rozszerzenia uprawnień rządu, który zdaniem krytyków zyskałby wielką władzę co do tego, jak i kogo leczyć w pierwszej kolejności.
Środowiska lewicowe wzywają poza tym do uchwalenia systemu "single payer" (jednego płatnika), czyli modelu działającego w innych krajach zachodnich - państwowej służby zdrowia opłacanej z podatków federalnych. W Kongresie brakuje jednak poparcia dla tego rozwiązania.
Demokraci chcą dopracować szczegóły planu do lipca i zamierzają poddać go pod głosowanie we wrześniu lub październiku.
Powszechnie uważa się, że jeśli Obamie nie uda się uchwalić reformy w tym roku, w następnym będzie jeszcze trudniej ją przeforsować, gdyż na jesieni odbędą się wybory do Kongresu.