Izera wciąż bez prezesa, to poważny problem. "Chińczycy mogą się rozmyślić"
Spółka ElectroMobility Poland (EMP), odpowiedzialna za projekt polskiego samochodu elektrycznego Izera, od trzech miesięcy pozostaje bez prezesa. Wkrótce ma zostać rozpisany trzeci już konkurs na najważniejsze stanowisko w firmie. Ale czy przyniesie zadowalające rozstrzygnięcie, biorąc pod uwagę fakt, że w poprzednim konkursie zabrakło kandydatów o odpowiednim poziomie kompetencji? I czy tempo podejmowania decyzji ws. Izery nie skaże ostatecznie tego projektu na niebyt? O sprawie pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Piotr Zaremba, który kierował spółką EMP przez sześć lat za rządów Zjednoczonej Prawicy, został odwołany ze stanowiska w kwietniu br. "Zostawiam projekt dojrzały, z zakończonymi wszystkimi pracami przygotowawczymi - gotowy do wdrożenia" - pisał w mediach społecznościowych.
Nowy prezes miał zostać wybrany niebawem, w konkursie - i kontynuować rozpoczęte prace, bo akurat projektu polskiego elektryka rząd Donalda Tuska nie skreślił całkowicie, mając na uwadze rosnące wyzwania i potrzeby związane z transformacją w kierunku e-mobilności.
Jak przypomina "DGP", "w ciągu ostatnich kilkunastu tygodni doszło do dwóch prób wyłonienia nowego prezesa" w EMP. Pierwszy konkurs na najważniejsze stanowisko w firmie wygrał Piotr Regulski, były prezes RUCH-u. Ale już po niecałym miesiącu został odwołany. O powodach nigdy nie mówiło się oficjalnie, ale osoba znająca kulisy sprawy przekazała "DGP", że dla nowego ministra aktywów państwowych Jakuba Jaworowskiego, który sprawuje pieczę nad Izerą, kluczowe okazały się kompetencje, a właściwie ich brak.
- Regulski nigdy nie powinien był zostać wybrany, bo nie miał żadnego doświadczenia. Na szczęście ten błąd został szybko naprawiony - przekazał dziennikowi anonimowy rozmówca.
Początkiem czerwca rozpisano drugi konkurs na prezesa EMP. Ale 1 lipca rada nadzorcza spółki zdecydowała, że kończy postępowanie kwalifikacyjne bez rozstrzygnięcia, kto stanie na czele zarządu EMP. "Spółka nie komentuje decyzji organów nadzorczych ani szczegółów postępowania kwalifikacyjnego" - przekazał "DGP" Paweł Tomaszek, dyrektor EMP ds. komunikacji i relacji zewnętrznych.
Dziennik dowiedział się jednak nieoficjalnie, że w konkursie nie wpłynęły podania od kandydatów mających dostateczne kwalifikacje. - Nie było nikogo przekonującego - tłumaczy jeden z rozmówców gazety.
Wiadomo, że w ciągu kolejnych tygodni ma zostać ogłoszony trzeci konkurs. Obecnie spółką zarządza delegowany do pełnienia tej funkcji członek rady nadzorczej EMP Paweł Poneta, który jest też prezesem spółki-córki państwowego giganta energetycznego Tauronu, Tauron Inwestycje.
Tymczasem brak prezesa to niejedyna niewiadoma, która może zaważyć na dalszych losach Izery. Wciąż nie wiadomo, co będzie z planowaną współpracą EMP z chińską firmą Geely, która miała wesprzeć produkcję Izery przez dostarczanie platform do polskich e-aut. Osoba znająca kulisy sprawy przekazała "DGP", że minister Jakub Jaworowski rozmawiał z władzami chińskiego koncernu motoryzacyjnego i zyskał trochę czasu, ale Chińczycy zapewne nie będą czekać w nieskończoność. Przypomnijmy, że w lutym Geely napisało list do premiera Donalda Tuska, kusząc inwestycjami w Polsce w zamian za nierezygnowanie przez polski rząd z projektu Izera.
Kolejna kwestia, również wpływająca na to, że potencjalny zagraniczny partner może wycofać się ze współpracy, to finansowanie. Jak przypomina "DGP", właścicielsko spółkę EMP nadzoruje MAP, ale już w kwestii podziału środków z KPO, które mają wesprzeć rozwój e-mobilności w Polsce, decyzje podejmuje resort funduszy i polityki regionalnej, a także resort środowiska i klimatu. Od przekazania środków zależy zaś budowa fabryki i samo rozpoczęcie produkcji. MAP przekazało "DGP", że "kwestie związane z harmonogramem, wielkością planowanej produkcji oraz jej rodzajem pozostają w gestii zarządu spółki EMP". Problem w tym, że zarząd nie ma prezesa.
Eksperci są coraz bardziej sceptyczni wobec dalszych losów Izery. - Gdy pomysł powstał, to z czasem nabrał tempa, ale potem utknęliśmy i teraz mamy duże opóźnienie - powiedział "DGP" Wojciech Drzewiecki, prezes instytutu Samar. Jak dodał, obawia się, że projekt pozostanie "tylko na papierze".
Zdaniem Drzewieckiego, projekt Izera powinien być kierowany przez apolitycznego lidera, a Geely powinno dostać jasny sygnał, że Polsce zależy na współpracy, tym bardziej, że wartość tej współpracy jest wymierna i duża. - Czas już się skończył, biznes nie znosi czekania i Chińczycy mogą się rozmyślić.
Inny, chcący zachować anonimowość ekspert z branży motoryzacyjnej, zauważa, że w obliczu braku rozstrzygnięć w kluczowych dla EMP kwestiach Chińczycy mają pełne prawo oceniać ryzyko niepowodzenia projektu Izera jako wysokie. - Mając alternatywne zaproszenia do współpracy z Włoch czy Węgier, na ich miejscu zastanawiałbym się nad zmianą partnera - powiedział ekspert.