Bobo, czyli kapitalista oświecony

Hippisi przeciwstawiali się kapitalizmowi i czytali wiersze. Potem pojawili się żądni sukcesu yuppies, nałogowo śledzący notowania giełdowe. Od kilku lat amerykańscy socjolodzy obserwują narodziny nowego stylu życia łączącego te dwa trendy.

Jedni określają ich górnolotnie - artystami kapitalizmu inni po prostu bobos. Nazwa pochodzi od słowa "bobos", czyli "bohemian bourgeois" (burżuazyjna cyganeria). Termin ten stworzył David Brooks, autor książki "Bobos in Paradise: The New Upper-Class and how They got There".

Jak przekonuje Brooks, przemija już era yuppies (young upward professionals) czyli "młodych, pnących się w górę profesjonalistów". Generację tą cechowała bezwzględna potrzeba awansu, pomnażania majątku i rywalizacji, co dobrze oddawała treść filmu "Wall Street", będącego niejako ich manifestem, w którym to zachłanność podniesiona została do rangi najwyższej cnoty. Ostentacyjne prezentowanie zasobności swojego portfela, przejawiające się w liczbie luksusowych samochodów, jachtów i wielkich posiadłości we wszystkich zakątkach świata, zaczyna jednak wychodzić od mody.

Reklama

Kim są bobos?

David Brooks określił boboizm jako oświecony kapitalizm. Powstał z fuzji wartości i postaw dwóch różnych środowisk: intelektualnej i artystycznej bohemy oraz motywowanej wolą zysku burżuazji. Lakonicznie można o nich powiedzieć - "noszą się jak yuppies, myślą jak hippies".

Bobos to ludzie sukcesu, świetnie prosperujący w społeczeństwie wiedzy. Mają ogromne domy, kuchnie wielkości hangarów, w których znajdują się piece z lawy i inne unikatowe gadżety. Są to ludzie, którzy zarabiają naprawdę duże pieniądze. Pną się po drabinie sukcesu, ale jednocześnie preferują wartości kontrkulturowe. Rozpoczynali edukację na uniwersytetach jako zbuntowana młodzież. Nienawidzili konsumpcjonizmu, ale w miarę czasu znaleźli się w jego centrum. Są produktem ery informacji, ponieważ esencją tej ery jest pomysłowość i kreatywność, której są uosobieniem. Bobos to ludzie, którzy potrafią emocje i idee zamienić na produkty, będąc jedną nogą w świecie emocji i kreatywności, drugą - w świecie rynku. Jedną nogą są bohemą, drugą - burżuazją kapitalizmu.

Definicja klasy przez znaczenie konsumpcji

Bobos różnią się aspiracjami od zwykłego tłumu i pragną odzwierciedlać swoje idee w produktach które tworzą, ale także w przedmiotach które kupują. Choć zakupy nie są z pewnością najbardziej intelektualną aktywnością, to jednak mogą wiele powiedzieć na temat kultury danej grupy społecznej.

Karol Marks twierdził, że klasy społeczne są zdefiniowane przez znaczenie ich produkcji, ale w erze informacji, śmiało można zdefiniować klasy poprzez znaczenie i rodzaj ich konsumpcji. Bobos, choć zamożni, nie trwonią pieniędzy bez końca. Z niesmakiem patrzą na tych którzy wydają 15 tys. dolarów na najwyższej klasy stereo system. Nie lubią trwonić pieniędzy.

Ubierają się na luzie, chodzą w wytartych dżinsach czy noszą się jak Bill Gates w stylu młodzieżowo-uniwersyteckim: w lnach i bawełnach barwy ziemi, nie wydając na to fortuny. Chodzą jak Bruce Springsteen w wytartych dżinsach i zakurzonych butach, a do swego nowego jachtu dojeżdżają starym jeepem. Manifestują także przywiązanie do prostych przyjemności. Lubią odpoczywać poprzez kontakt z naturą, z dala od zgiełku miast, często też przeprowadzają się do małych miasteczek, gdzie tworzą ekskluzywne osiedla.

Megakasa za wyszukaną prostotą

Moda bobos to moda na naturalność i przystępność, dobre, ale "bezpośrednie" maniery i wyszukaną prostotę, za którą kryją się dochody prezesów korporacji. Bobos świadomie ograniczają konsumpcję pewnych dóbr, posiadają wysoką świadomość społeczną i ekologiczną. Sponsorują różnego rodzaju lokalne inicjatywy społeczne: budowę nowych szkół czy ośrodków sportowych. Angażują się w akcje na rzecz ochrony środowiska.

Jak pisze we "Wprost" Marta Fita-Czuchnowska, środowisko bobos dzieli się, w opinii Brooksa, na "żywicieli" i "drapieżców". Ci pierwsi to przedstawiciele zawodów i specjalności sprzyjających oświecaniu społeczeństwa. Ci drudzy to finansiści i prawnicy, maklerzy i doradcy inwestycyjni, którzy należą do mniej uduchowionej kategorii bobos, a więc muszą mocno walczyć, by nie pozostać za bardzo w intelektualnym tyle i uzupełniają wiedzę o znajomość europejskiego kina, grę na flecie czy cytaty z takich książek jak "Arystoteles o zarządzaniu".

W przeciwieństwie do bobo, model kariery yuppie nie był oparty na wykształceniu, w owym czasie dominowało przekonanie, iż amerykański rynek nie potrzebuje absolwentów wyższych uczelni. Ta myśl znalazła potwierdzenie w popularnej książce "Zbyt wykształcony Amerykanin" (1976 r.). Ale dzisiaj w epoce boboizmu klasyczne wykształcenie nobilituje.

Umiejętność łączenia

Bobos łączą ważną umiejętność wykorzystywania dobrodziejstw wolnego rynku z postawą obywatelską, którą prezydent Bush nazywa "początkiem ery odpowiedzialności". Jak pisze Marta Fita-Czuchnowska, można bez wątpienia mówić o nowej jakości tam, gdzie protestancka etyka pracy łączy się z romantycznym szacunkiem dla środowiska, intelektualną dyscypliną i poszanowaniem dla mieszczańskich tradycji. Jest to nowa wersja najstarszej, uczestniczącej demokracji, z jej zaangażowaniem w dobro publiczne i odpowiedzialnością świadomych obywateli.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Stylu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »