Bogdanka: "nie" dla konsolidacji

Bogdanka zastrajkuje, jeśli rząd będzie na siłę łączył ją z El Kozienice i Eneą. Zdaniem związkowców, to sprzeciw wobec "złej konsolidacji".

Bogdanka zastrajkuje, jeśli rząd będzie na siłę łączył ją z El Kozienice i Eneą. Zdaniem związkowców, to sprzeciw wobec "złej konsolidacji".

93,5 proc. spośród 2384 pracowników Lubelskiego Węgla Bogdanka, którzy wzięli udział w referendum dotyczącym konsolidacji spółki z Elektrownią Kozienice i poznańską Eneą, opowiedziało się przeciw połączeniu, które - jak zasugerowano w pytaniu - może spowodować ograniczenie rozwoju kopalni oraz obniżyć jej pozycję rynkową i finansową.

Co ciekawe, za podjęciem strajku, gdyby rząd na siłę chciał zrealizować taką konsolidację, opowiedział się nieco większy odsetek głosujących (94,3 proc.). Oznacza to, że niektórzy pracownicy kopalni co prawda nie są przeciwni połaczeniu jej z elektrownią i poznańskim dystrybutorem energii (lub nie mają w tej kwestii zdania), ale? są gotowi strajkować, gdyby miało ono nastąpić. To prawdopodobnie wynik błędnego wypełnienia kart do głosowania.

Reklama

Najlepsza giełda

Związkowcy reprezentujący załogę Bogdanki zastrzegają, że wynik referendum nie oznacza sprzeciwu wobec konsolidacji jako takiej. Chodzi o "złą konsolidację".

- Przede wszystkim nie godzimy się na to, by połączenie odbywało się bez konsultacji z nami. Zaprotestujemy, jeśli miałoby zaszkodzić kopalni, a mamy obawy, że tak może się stać - mówi Bogusław Szmuc, przewodniczący Związku Zawodowego Górników (ZZG) i szef komitetu protestacyjnego utworzonego przez wszystkie związki kopalni.

Twierdzi, że związkowcy chcą m.in. być pewni, że nie będzie przeszkód w swobodnym funkcjonowaniu Bogdanki na wolnym rynku i realizacji jej programu rozwoju. El Kozienice kupuje 60 proc. wydobywanego pod Lublinem węgla.

- Mamy obawy, czy konsolidacja energetyki nie zablokuje nam możliwości sprzedaży węgla konkurencji. Obawiamy się też narzucenia Bogdance niekorzystnych cen. Chcemy mieć również pewność, że zostanie zrealizowany nasz program inwestycyjny, który ma umożliwić podwojenie wydobycia w ciągu trzech lat - wylicza Bogusław Szmuc.

Przwodniczący ZZG dodaje, że nadal za najlepsze rozwiązanie związki uważają indywidualną prywatyzację Bogdanki poprzez giełdę lub zachowanie jej dotychczasowego statusu spółki z dominującym (96 proc.) udziałem skarbu państwa.

Wczoraj przedstawiciele komitetu protestacyjnego spotkali się

z reprezentantami resortów skarbu i gospodarki. Jak twierdzą, ze spotkania wrócili nieco uspokojeni.

- Sukcesem jest to, że w ogóle doszło do rozmów. Uzyskaliśmy obietnicę, że żadne decyzje nie zapadną bez konsultacji z nami. Jak twierdzą przedstawiciele rządu, na razie nie ma czego konsultować, bo dopiero trwają prace nad modelem konsolidacji. Spodziewamy się, że ich wyniki otrzymamy do końca października i będziemy mieli miesiąc na zajęcie stanowiska - twierdzi Bogusław Szmuc.

Chcą mieć swoich

Związkowcom nie podoba się też wtorkowa decyzja rady nadzorczej Bogdanki o odwołaniu dwóch wiceprezesów spółki, Zbigniewa Krasowskiego i Janusza Chmielewskiego, choć - jak zastrzegają - nie chcą włączać się w tę sprawę. Ministerstwo skarbu, uzasadniając zmiany kadrowe, oświadczyło, że "dotychczasowy skład zarządu nie gwarantował sprawnej realizacji procesu konsolidacji".

- Uważamy, że nie było istotnych powodów, poza tym, że władza chce wprowadzić do zarządu "swoich". Uznajemy jednak prawo właściciela do takich decyzji - mówi Bogusław Szmuc.

Agnieszka Berger

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Bogusław | rząd | konsolidacja | bogdanka | skarbu | Kozienice
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »