Budownictwo w Polsce notuje dwucyfrowe spadki - Pekao
GUS podał dane o dynamice sprzedaży detalicznej i produkcji budowlano-montażowej w lipcu 2020 r.. - Dane o sprzedaży detalicznej wskazują na powrót normalnych zachowań polskich konsumentów. Produkcja budowlana jest zaś o 15 proc. niższa niż przed pandemią - ocenił Piotr Bartkiewicz z Pekao.
"Sprzedaż detaliczna dołącza do grona danych zaskakujących w lipcu na plus" - napisał Bartkiewicz. "W cenach stałych wzrosła o 3 proc. rok do roku, co jest wartością wyraźnie wyższą od konsensusu rynkowego i naszej prognozy (odpowiednio -0,6 i +0,5 proc. rdr)" - dodał.
Według niego, sprzedaż dostarczała pozytywnych niespodzianek w każdym miesiącu po odmrożeniu gospodarki, począwszy od maja.
"Przegląd szczegółów odczytu wskazuje na źródła zaskoczenia" - ocenił Bartkiewicz. "Przede wszystkim żwawsze od naszych założeń okazały się wyniki sprzedaży dóbr trwałych: sprzedaż samochodów wzrosła w ujęciu rocznym o 0,7 proc. (zakładaliśmy spadek o 2,9 proc. rdr, a kategoria meble, RTV i AGD zanotowała kolejny z rzędu solidny przyrost, 15,8 proc. r/r (wobec naszych oczekiwań wzrostu o 9,8 proc. rdr)" - dodał.
W ocenie eksperta ten wzorzec widać już w danych z poprzednich miesięcy i brak hamowania w lipcu wskazuje na to, że mamy do czynienia nie tyle z realizacją popytu odroczonego, co raczej z powrotem normalnych zachowań polskich konsumentów. Bartkiewicz dodał, że do listy pozytywnych niespodzianek możemy też zaliczyć mniejszy od szacunków spadek sprzedaży paliw w ujęciu rocznym.
Ekspert stwierdził, że V-kształtne odbicie sprzedaży detalicznej nie jest jedynie udziałem Polski, a wręcz przeciwnie - w każdej z większych gospodarek, pomimo różnych odpowiedzi polityki publicznej na recesję, odnotowano bardzo podobne trajektorie sprzedaży i już w czerwcu była ona bliska poziomom sprzed pandemii m.in. w strefie euro, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.
"Mówi to zatem więcej o naturze obecnej recesji (dla większości sektorów to bardziej katastrofa naturalna niż klasyczna recesja), niż o kondycji jakiejkolwiek konkretnej gospodarki" - ocenił Bartkiewicz.
"Wybiegając w przyszłość, możemy zauważyć, że sierpniowe dane o koniunkturze konsumenckiej stanową przestrogę przed rysowaniem zbyt optymistycznych scenariuszy dla konsumpcji, zwłaszcza dla tej jej części, której nie obserwujemy w danych miesięcznych" - dodał.
Jego zdaniem, słabość wybranych kategorii konsumpcji nie przekreśla jednak podstawowego wniosku dotyczącego V-kształtnego odbicia sprzedaży detalicznej.
Według Bartkiewicza o tym, że sprzedaż detaliczna nie stanowi całości aktywności ekonomicznej, świadczą dobitnie fatalne wyniki budownictwa za lipiec. "Produkcja budowlano-montażowa pobiła nawet naszą pesymistyczną prognozę (-6,4 proc. rdr wobec konsensusu spadku o 4 proc. rdr) i spadła w ujęciu rocznym o 10,9 proc." - napisał ekspert. "Skorygowanie o czynniki sezonowe i kalendarzowe nie poprawia obrazu i tutaj spadek wyniósł -3,6 proc. miesiąc do miesiąca" - dodał.
Jego zdaniem, produkcja budowlana jest już o 15 proc. niższa niż przed pandemią, pomimo że budownictwo nie było objęte praktycznie żadnymi epidemicznymi restrykcjami.
Wedle Bartkiewicza, słabość budownictwa bierze się z trzech czynników.
"Po pierwsze, bezprecedensowo ciepła zima spowodowała przesunięcie wielu prac w czasie i ich kumulację w miesiącach, w których zazwyczaj nie są realizowane" - ocenił.
Drugim czynnikiem - według eksperta - jest to, że w wyniku oddawania niektórych inwestycji drogowych do użytku w inwestycjach infrastrukturalnych pojawiła się luka, która może potrwać kilka miesięcy, przynajmniej do zakończenia fazy projektowej inwestycji realizowanych w formule "Projektuj i buduj".
"Po trzecie (i najważniejsze), pandemia i związana z nią recesja w sposób drastyczny i negatywny wpłynęła na inwestycje prywatne" - napisał. Zwrócił uwagę, że ich efektywne zamrożenie widać już było w danych szczegółowych za II kwartał, w których budownictwo komercyjne i przemysłowe okazało się szczególnie słabe.
Zdaniem eksperta te tendencje utrzymają się w kolejnych miesiącach, a realokacja sektorowa, zmiany preferencji np. co do pracy zdalnej oraz gigantyczna niepewność co do sytuacji gospodarczej będą ciążyć inwestycjom prywatnym, a skala ich spadków jest być może najważniejszym pytaniem gospodarczym na drugą połowę roku.
"Pomimo niespodzianek (na plus i na minus), dane lipcowe nie skłaniają nas do zmian naszych prognoz. Potwierdzają bowiem nasze przekonanie co do przebiegu ożywienia i struktury PKB w drugiej połowie roku" - podsumował Bartkiewicz.