Bunt irlandzkich pielęgniarek
Nie tylko polskie pielęgniarki uważają, że ich płace są nieadekwatne do wykonywanej przez nie pracy. Irlandzkie siostry zdecydowały się na razie na krótkotrwały strajk, by domagać się w ten sposób podwyżek.
Irlandzkie pielęgniarki, które domagają się podwyżek płac i skrócenia czasu pracy, na trzy godziny przerwały w poniedziałek pracę w trzech szpitalach w kraju. Jednocześnie siostry przygotowują się do szerszej akcji jeszcze w tym tygodniu.
Akcja protestacyjna prowadzona przez 45 tys. pielęgniarek trwa już od 2 kwietnia. Domagają się one 10-proc. podwyżek i skrócenia czasu pracy z 39 do 35 godzin tygodniowo.
W ramach protestu pielęgniarki nie odbierały telefonów i nie prowadziły komputerowych baz danych pacjentów. Ponadto biorąc udział w krótkich strajkach, utrudniały albo wręcz uniemożliwiały przeprowadzanie zabiegów. Tak stało się w poniedziałek, gdy siostry na trzy godziny przerwały pracę w dwóch szpitalach w Dublinie i jednym w Sligo, na zachodzie Irlandii. Jak jednak zapewniają, ich protesty w żaden sposób nie zagrażają życiu pacjentów.
Innego zdania jest irlandzki Zarząd Służby Zdrowia (Health Service Executive - HSE), który oskarżył strajkujące pielęgniarki o narażenie życia i zdrowia pacjentów. Według HSE, w poniedziałek trzeba było odwołać ok. 300 zabiegów, co dotknęło pacjentów niekiedy znajdujących się na liście oczekujących od miesięcy.
W środę pielęgniarki - po raz pierwszy od rozpoczęcia akcji na początku kwietnia - chcą przerwać pracę we wszystkich szpitalach w kraju, również psychiatrycznych. Z kolei HSE chce dyscyplinarnie potrącić strajkującym 13 proc. wynagrodzenia.
Rząd premiera Bertie Aherna, który w wyborach 24 maja będzie ubiegał się o kolejną, trzecią kadencję, wykluczył spełnienie żądań pielęgniarek. Argumentuje przy tym, że podważyłoby to z trudem wynegocjowaną umowę o wynagrodzeniach między największym krajowym pracodawcą a związkami zawodowymi.