Całą potrzebną ropę naftową możemy sprowadzić morzem

Polska w razie potrzeby nie miałaby kłopotów z zapewnieniem sobie wystarczających dostaw ropy naftowej z innego kierunku geograficznego niż wschodni - pisze w analizie Interii Bartłomiej Mayer.

Obie polskie rafinerie - płocka i gdańska - od początku swojej działalności przerabiają przede wszystkim rosyjską ropę REBCO sprowadzaną za pośrednictwem rurociągu Przyjaźń. Zakłady zostały wybudowane właśnie z myślą o tym surowcu, który różni się od innych gatunków ropy pod wieloma względami m.in. zawartości siarki, ciężkości, gęstości itd. Wszystkie linie produkcyjne i urządzenia zostały dostosowane do parametrów fizykochemicznych właśnie tamtego surowca. Obie rafinerie zostały jednak w ostatnich latach unowocześnione i zmodernizowane, a zakład należący do Grupy Lotos także znacząco rozbudowany, i dzisiaj są znacznie bardziej elastyczne pod względem dobory wsadu, niż były jeszcze kilkanaście, czy tym bardziej kilkadziesiąt lat temu.

Reklama

Odciążanie "Przyjaźni"

I jeden i drugi zakład stara się z tego korzystać sprowadzając od czasu do czasu poza na zasadzie dostaw spotowych ropę np. z Bliskiego Wschodu. Kilka lat temu do gdańskiej rafinerii trafił transport surowca z Kuwejtu, a w zeszłym miesiącu Orlen sprowadził tankowiec ze 100 tys. ton ropy z Arabii Saudyjskiej. Ówczesny prezes koncernu Jacek Krawiec zapowiadał pod koniec października, że ma nadzieję na to, że będzie to początek bardziej intensywnej współpracy z bliskowschodnim dostawcą. Orlen liczy, że w ramach "optymalizacji portfela dostaw" będzie mógł wykorzystując pojawiające się szanse atrakcyjnych zakupów i sprowadzić kolejne transporty saudyjskiej ropy.

Każdy tego typu ładunek oznacza "odciążenie" rurociągu Przyjaźń. Zbigniew Paszkowicz, wiceprezes Grupy Lotos zapewnia, że jego firma już teraz jest uniezależniona od tego rodzaju transportu, bowiem mniej niż połowa dostaw surowca do gdańskiej rafinerii odbywa się tym rurociągiem. - Nasze kontrakty są tak skonstruowane, że to dostawcy wybierają sposób transportu surowca i coraz częściej wybierają drogę morską - wyjaśnia wiceprezes Lotosu.

Także w przypadku dostaw do rafinerii w Płocku, jak wynika z naszych informacji, to od dostawcy surowca zależy jaki rodzaj transportu wybierze. Teoretycznie przesył rurociągiem jest najtańszy niż morski, jednak decydujące znaczenie może mieć cena samego surowca, co oznacza, że sprowadzenie ropy z Bliskiego Wschodu może być dla rafinerii bardziej opłacalne, niż tradycyjny zakup surowca z Rosji. Biuro prasowe Orlenu wyjaśnia, że o finalnej ekonomice decyduje nie tylko transport i cena zakupu, ale również struktura uzysków produktów wysokomarżowych.

Pojedyncze cumujące w Gdańsku tankowce, które przywożą surowiec do polskich rafinerii w Gdańsku i w Płocku nie oznaczają przełomu w dostawach ropy do Polski.

Strategia zakupowa

Transport saudyjskiej ropy do Orlenu pokrywa niespełna 1 proc. rocznego spotrzebowania zakładu w Płocku (w zeszłym roku tamtejsza rafineria przerobiła ponad 15,4 mln ton ropy naftowej). Także surowiec, który z Bliskiego Wschodu trafia do rafineria w Gdańsku nie jest znaczącą częścią jej przerobu (w 2014 r. zakład przerobił rekordową ilość 9,89 mln ton surowca). Te transporty mają jednak głęboki sens i to z kilku powodów.

Jak mówią przedstawiciele Orlenu tego typu transporty są jednym z elementów szerszej strategii zakupowej koncernu, który stara się wykorzystywać pojawiające się na rynku szanse i okazje. W tym konkretnym przypadku chodzi o politykę Arabii Saudyjskiej, szukającej właśnie nowych rynków zbytu, w związku z tym, że wkrótce do globalnej gry na rynku ropy może ponownie wejść Iran, którego dotychczas dotykały sankcje. Saudyjczycy starają się więc zawczasu zyskać możliwie wielu odbiorców. To stwarza możliwości wynegocjowania atrakcyjnej ceny.

Nasze rafinerie przystosowane są raczej do surowca o innych parametrach fizykochemicznych i właśnie dlatego warto badać to, jak sprawują się instalacje, jeśli muszą przerabiać inną ropę niż REBCO. Być może niezbędne okaże się tzw. blendowanie, czyli mieszania surowca na wejściu, tak aby z ropy saudyjskiej i rosyjskiej powstała mieszanina, którą rafineria będzie w stanie przerobić bez uszczerbku dla stanu technicznego instalacji. Rafinacja samej tylko bliskowschodniej ropy może się bowiem okazać procesem bardzo żmudnym i uciążliwym.

Potwierdza to Tomasz Chmal, niezależny ekspert ds. paliw, który uważa, że powinniśmy testować wszelkie możliwe warianty wykorzystania surowca innego pochodzenia. - Nasze rafinerie muszą być przygotowane na to, żeby w razie jakichkolwiek komplikacji z dostawami rurociągowymi ropy ze Wschodu móc sięgnąć po inny. Nie dziwię się więc, że teraz są podejmuje właśnie tego rodzaju próby - mówi ekspert.

Spore możliwości Naftoportu

Kolejny ważny element to przetestowanie możliwości szybkiego pozyskania dostawców. Zawsze lepiej nawiązać kontakty z wyprzedzeniem. Inna sprawa, że zdaniem ekspertów w razie kryzysu, jaki mógłby wynikać ze wstrzymania dostaw surowca z Rosji, na rynku pojawią się natychmiast pośrednicy, którzy zaoferują tę samą rosyjską ropę, tyle, że transportowaną z kierunku zachodniego albo innego gatunku surowiec od innych producentów. W Szwajcarii, która jest europejskim centrum handlu ropą znajdzie się ich pod dostatkiem.

Pozostaje kwesta przepustowości samego Naftoportu oraz sieci ropociągów, dzięki którym nasze rafinerie mogłoby być zaopatrywane z morza. Jak zapewniają przedstawiciele Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych Przyjaźń nie będzie z tym problemu. Prezes PERN-u Marcin Moskalewicz niejednokrotnie deklarował, że jego firma jest w stanie zaopatrywać nie tylko polskie, ale i wschodnioniemieckie rafinerie. Przepustowość terminalu oraz rurociągu północnego, który łączy Gdańsk z Płockiem to 30 mln ton rocznie.

Przedstawiciele PERN-u przypominają, że Naftoport obsługuje nie tylko tankowce obsługujące Grupę Lotos, ale także załadunek ropy naftowej w tranzycie, przewożonej przez wielkie oceaniczne tankowce klasy Aframax, Suezmax i VLCC z Gdańska do portów Europy Zachodniej, Stanów Zjednoczonych i Dalekiego Wschodu. Strategicznymi kontrahentami Naftoportu są - poza polskimi fabrykami także - koncernu Total o Shell, udziałowcy niemieckich rafinerii PCK w Schwedt i Mider w Spergau, a także firmy handlowe, operujące na rynku ropy w tym: Mercuria , Souz Petrolium i Eminent Energy.

Bartłomiej Mayer

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ropa naftowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »