Ceny lekko wyhamują

Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI), prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem ruchy cen towarów i usług konsumpcyjnych, w lipcu spadł po raz czwarty z rzędu.

Wskaźnik Przyszłej Inflacji (WPI),  prognozujący z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem ruchy cen towarów i  usług konsumpcyjnych, w lipcu spadł po raz czwarty z rzędu.

Tempo obniżania się wartości wskaźnika uległo jednak w ostatnim miesiącu ograniczeniu - podał instytut BIEC. Z badań Instytutu wynika, że przybyło również składowych, które działają w kierunku wzrostu cen w przyszłości.

"Wśród nich dominują czynniki podażowe. Z jednej strony przedsiębiorcy zmagają się z rosnącymi kosztami wytwarzania i w tej sytuacji skłonni byliby podnosić ceny. Z drugiej zaś coraz bardziej odczuwają słabnący popyt - krajowy i zagraniczny, co staje się istotnym ograniczeniem w realizacji tych zamierzeń. Dotychczasowe wzrosty inflacji na świecie, poza latami 70-tymi, związane były z końcową fazą boomu gospodarczego i zwykle istotnie przyczyniały się do późniejszego spowolnienia gospodarczego" - napisano w raporcie.

Reklama

Spośród dziesięciu składowych Wskaźnika Przyszłej Inflacji, cztery działają w kierunku wzrostu inflacji. Pozostałe są obojętne dla przyszłego wzrostu cen lub też działają w kierunku ich spadku.

"Ponownie nasiliło się pro-inflacyjne działanie czynników decydujących o kosztach wytwarzania. Po raz drugi z rzędu drastycznie wzrosły jednostkowe koszty pracy w sektorze przedsiębiorstw. Jest to efektem wzrostu płac i zatrudnienia, przy znacznie słabszej dynamice produkcji w ostatnich miesiącach" - napisano.

"Obecny wzrost jednostkowych kosztów pracy porównywalny jest do tego, jaki miał miejsce w drugiej połowie 1998 r. Silny jak na ówczesne warunki wzrost gospodarczy zaowocował ekspansją wynagrodzeń i wzrostem liczby zatrudnionych. Echo kryzysu rosyjskiego z jesieni 1998 roku gwałtownie ograniczyło popyt na polskie towary i wymusiło późniejsze redukcje zatrudnienia i ograniczenie tempa wzrostu wynagrodzeń. Wówczas jednak słabnąca względem dolara złotówka sprzyjała eksportowi" - dodają autorzy raportu.

Ich zdaniem, chociaż obecnie poziom konkurencyjności polskiej oferty eksportowej jest znacznie wyższy niż przed laty, to umacnianie się złotego oraz światowe spowolnienie gospodarcze działa na niekorzyść rodzimego eksportu.

"Tempo umacniania się złotego względem euro i dolara nie przeciwdziała już wzrostowi cen importowanych towarów. Ceny surowców i wyrobów gotowych rosną co najmniej w tempie aprecjacji złotego. I choć na razie nie odnotowujemy zdecydowanej tendencji do wzrostu cen importu, to ich trend spadkowy został przerwany" - podaje BIEC.

Z badań wynika, że ponownie zaczynają rosnąć ceny usług transportu i magazynowania, co jest również istotnym elementem kosztów dla przedsiębiorców.

"W połowie ubiegłego roku nastąpił pierwszy skokowy ich wzrost, po dość długim okresie stabilizacji. Od początku roku ceny usług wzrastają dość systematycznie. W sytuacji wzrostu niemal wszystkich kategorii kosztów funkcjonowania przedsiębiorstw, trudno się dziwić, że menedżerowie firm chętnie podnieśliby ceny. Stąd też w ostatnich dwóch miesiącach nasiliły się nieco ich oczekiwania co do możliwości wzrostu cen w przyszłości" - czytamy.

"Przedsiębiorcy dość mocno odczuwają skutki kurczącego się popytu i nie chcą ryzykować dalszej jego redukcji na skutek wzrostu cen. Na ograniczenie popytu wpływ ma nie tylko dotychczasowy wzrost inflacji, ale również zahamowanie wzrostu płac oraz wyraźnie słabsza dynamika zaciągania kredytów konsumenckich" - napisano.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: wskaźnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »