Ceny zawyżone w sztuczny sposób
Od kilku tygodni widmo podwyżek cen chleba, produktów mącznych, a wreszcie i mięsa krąży nad krajem. Powodem jest brak zboża, bo zasiewy przetrzebiła susza. Sporo w tym racji. Prawdą jest jednak i to, że ceny są w sztuczny sposób zawyżane. Na rynku zadziałał mechanizm samospełniającej się przepowiedni: miały być podwyżki i są.
Tegoroczne zbiory zboża rzeczywiście nie należą do udanych. Według szacunków, zebrano o 7-10 proc. plonów mniej niż zakładały prognozy. Niektórzy rolnicy, a za nimi media uderzyły na alarm, że w kraju jest za mało zboża, co w konsekwencji może doprowadzić do drastycznych podwyżek cen chleba, wyrobów mącznych, a dalej mięsa i wędlin, bo drożeje też ziarno, wykorzystywane do wyrobu pasz. Jednak z dużych gazet napisała niedawno, że tona pszenicy kosztuje już 560 zł, a może dobić wkrótce do 600 zł.
- Obdzwoniłem wszystkie większe skupy i ceny nigdzie nie były wyższe niż 480 zł za tonę - mówi Wiesław Łopaciuk z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Maciej Tomaszewicz z Izby Zbożowo-Paszowej uspokaja: konsumenci mogą spać spokojnie, bo drastycznych podwyżek nie będzie. Tłumaczy, że po pierwsze nie wiadomo jeszcze, ile w końcu uda się zboża zebrać, bo żniwa jeszcze się nie skończyły, a nawet jeśli okazałoby się, że ziarna jest mało, to w rezerwie mamy zapasy, którymi dysponuje Komisja Europejska. W silosach leży kilkanaście milionów ton pszenicy, czyli tyle, że wystarczy na opanowanie wzrostu cen nie tylko w Polsce, ale jeszcze w kilku innych krajach UE. Zapasy trzymane są właśnie na wypadek niedoborów zboża w którymś zakątku Unii. Polska we wrześniu ma zwrócić się do Komisji o zgodę na uruchomienie rezerw.
Póki co możemy się też ratować importując zboże z innych krajów. Już teraz sprowadzamy pszenicę z Czech, Słowacji, Niemiec, a nawet Szwecji, gdzie ceny są niższe niż u nas.
- Nie ma żadnych powodów, by zboże miało w Polsce dramatycznie podrożeć - podsumowuje dr Krystyna Świetlik z IERiGŻ.
No może poza jednym - chęcią większego zarobku. Zdaniem analityków Banku BPH, istnieje ryzyko wzrostu cen produktów zbożowych niezwiązane z rzeczywistą ceną zboża - producenci mogą sztucznie windować cenę wykorzystując narastające oczekiwania konsumentów dotyczące podwyżek.
Młynarze i piekarze bardzo chętnie opowiadają w mediach, że z powodu drożyzny na rynku zbożowym będą musieli prędzej czy później podnieść ceny. Tymczasem, jak wyjaśnia dr Krystyna Świetlik, wpływ kosztów nabycia surowca na ostateczną cenę gotowego produktu jest niewielki i wynosi ok. 15 proc. Reszta to prąd, gaz, podatki, transport itd.
Wszystko wskazuje jednak na to, że spirala strachu przed podwyżkami została już tak nakręcona, że ceny z pewnością pójdą w górę. "Dynamika cen żywności w nadchodzących miesiącach utrzyma się nieco powyżej tej odnotowanej w 2005 r., przy czym od września może wzrosnąć nieznacznie bardziej niż wynikałoby z sezonowości" - prognozują analitycy Banku BPH.
Eugeniusz Twaróg