Cenzurowany Gates przytuli miliardy
Jeśli Google Inc. zdecyduje o wyjściu z Chin (efekt cenzury władz komunistycznych i ataków cyberprzestępców), miejsce nie będzie puste. Zajmie je szybko inny światowy gigant z branży - Microsoft Corp. - i zgarnie miliardy dolarów.
W maju 2009 r. Microsoft wprowadził na rynek wyszukiwarkę Bing, w czerwcu zainaugurował stronę cn.Bing.com i to ona będzie ewentualnym beneficjentem konfliktu. Bing nie jest jeszcze tak dobrze dostosowany do działania w Chinach, jak Google, lecz Microsoft już podkupił trzech tamtejszych pracowników Google'a. Stosuje też inną nazwę - bi ying (odpowiedź), bowiem słowo bing to po chińsku - zależnie od intonacji - przeziębienie lub... naleśnik.
Prezes Microsoftu Steve Ballmer i właściciel firmy Bill Gates zadeklarowali wczoraj, że ich spółka w Chinach na pewno zostaje i będzie się stosować do chińskich przepisów. Obiecali współpracę z władzami w Pekinie przy zwalczaniu piractwa komputerowego. Gatesowi zależy na tym szczególnie w aspekcie sprzedaży flagowych produktów - systemu operacyjnego Windows oraz pakietu Office. Microsoft w ubiegłym tygodniu podpisał umowę na wprowadzenie w Chinach wyszukiwarki Bing w telefonach komórkowych Motoroli (wyposażonych w Android, system operacyjny... Google'a).
Na razie strona Google.cn działa i nadal stosowany jest tam cenzorski filtr. Rozmowy z władzami chińskimi trwają. Brak zgody na działania Chińczyków i możliwe zamknięcie tamtej wyszukiwarki nie oznacza całkowitego wyjścia Google z tego kraju - Android stosowany w urządzeniach przenośnych nadal będzie w Państwie Środka dostępny, a obywatele będą się mogli łączyć ze światową stroną Google.com (cenzurowaną jednak z Chin).
Google ma 36 proc. chińskiego rynku wyszukiwania, holding Baidu Inc. - 58 proc. Wczoraj ceny akcji Baidu wzrosły na giełdzie Nasdaq o 4,8 proc. Walory Google zniżkowały o 2,8 proc.
Krzysztof Mrówka