Chaos na Poczcie

Od kilku miesięcy w Poczcie Polskie trwa restrukturyzacja. Efekt? Chaos. Wzrosły koszty i liczba stanowisk kierowniczych. W tym zamieszaniu zaczęły na dodatek masowo ginąć przesyłki.

Zbigniew Niezgoda przedstawi dziś posłom "raport otwarcia", dotyczący trupów, jakie miał zastać w szafie po poprzedniku. Jest bulwersujący.

Dokumentu, oceniającego rządy kojarzonego z SLD Tadeusza Bartkowiaka, wysłucha sejmowa komisja infrastruktury. Co się w nim znajdzie? Wczoraj szef Poczty Polskiej (PP) Zbigniew Niezgoda (mianowany w grudniu 2005 r.) w wywiadzie dla "PB" ocenił, że w firmie panuje zamieszanie, a jego priorytetem jest "uporządkowanie struktury organizacyjnej" i wyjaśnienie "innych kłopotliwych spraw". Nie chciał rozmawiać o szczegółach, zanim nie wyjawi ich posłom. Dotarliśmy jednak do głównych tez raportu.

Reklama

Nowa struktura

Główny problem - głosi dokument - z którym boryka się Poczta, to chaos - efekt roszad we wrześniu 2005 r. Wtedy to zmieniła się struktura firmy - z terenowej na biznesową. Wcześniej Poczta działała w schemacie: dyrekcja generalna, niżej 10 dyrekcji regionalnych, "pod nimi" 66 rejonowych oddziałów i - na samym dole - urzędy pocztowe. Od września 2005 r. dyrekcja generalna zawiaduje tuzinem centrów kompetencyjnych. W każdym z regionów (ich liczba wzrosła z 10 do 14) zamiast jednego szefa jest teraz 12 dyrektorów, odpowiadających za poszczególne piony. Na nowo powołanych dyrektorów (ponad 100 osób) firma wyda rocznie aż 58 mln zł więcej! - wskazuje się w raporcie.

Nowa struktura przekłada się też na urzędy rejonowe, a nawet na placówki pocztowe. Wynik? W każdym urzędzie - prócz naczelnika, odpowiedzialnego za pracowników w okienkach - pojawił się kierownik, nadzorujący pracę listonoszy. Liczba kierowników wzrosła o około tysiąc!

- Zmiana struktury była nieprzygotowana. Nie określono zakresów działań jednostek ani zasad współpracy między nimi. Powstał chaos (także w księgowości), zagrażający pracy PP - mówi osoba zaangażowana w przygotowanie raportu.

Pod kontrolą

Według niego nowe władze Poczty porządkowanie zaczną od podstaw.

- Za każdą placówkę winien odpowiadać tylko naczelnik. Klienci nie mogą widzieć jego kłótni z kierownikiem albo takich absurdów, jak te, gdy listonosze stoją w kolejkach do okienek, by zdać pocztę! Planujemy też redukcję liczby regionów: do 10 i centrów kompetencyjnych: z 12 do kilku - ujawnia nasz informator.

Chaos strukturalny - głosi raport - przekłada się na działanie spółki: w mediach co rusz pojawiają się informacje o zaginięciach i kradzieżach przesyłek. Wedle nieoficjalnych informacji w IV kwartale 2005 r. liczba zaginionych przesyłek wzrosła o 100 proc., drastycznie spadła też terminowość ich dostarczania. Sygnały te dotarły do Ministerstwa Transportu i Budownictwa (MTiB), nadzorującego pracę PP. Anna Streżyńska, podsekretarz stanu w MTiB, nie odbierała wczoraj telefonów. Udało nam się jednak dowiedzieć, że resort zlecił kontrolę w Poczcie służbom Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Nie czekając na jej wyniki zarząd PP chce podjąć walkę z kradzieżami przesyłek: powoła wydział wewnętrzny, który będzie w niezapowiadany sposób kontrolował wszystkie placówki.

Oko na inwestycje

Nowym władzom PP nie podoba się też ambitny plan inwestycyjny, przygotowany przez poprzedniego dyrektora generalnego. W latach 2006-2007 chciał on wydać na inwestycje 2,5 mld zł. Gros tych środków miało pójść na 14 centrów ekspedycyjno-rozdzielczych (tzw. CER). Cel: szybsze sortowanie przesyłek. Zbigniew Niezgoda unieważnił jednak wart 800 mln zł przetarg na dostawę sprzętu informatycznego, z którego CER-y miały korzystać. Wstrzymał też budowę większości z centrów (na ich utrzymanie PP wydawałyby rocznie 1,4 mld zł - czyli tyle, ile dziś kosztuje utrzymanie 25 tys. pracowników). Zahamowanie inwestycji jest jednak dla PP groźne. Z roku na rok firmę coraz mocniej naciska konkurencja, a do całkowitego otwarcia rynku dojdzie w 2009 r.

- Nie wstrzymujemy inwestycji, jedynie analizujemy, czy są niezbędne i czy nas na nie stać - wyjaśniał wczoraj w "PB" Zbigniew Niezgoda.

Podlegające mu służby zajmują się także kontrolą innych działań poprzedników. Pod lupę trafiła m.in. inwestycja w dworek "Staszówek", który miał działać jako ośrodek szkoleniowy PP mimo że - jak podają pracownicy PP - nie było w nim żadnej salki szkoleniowej! Tymczasem od końca lat 90. na projekt ten wydatkowano niemal 30 mln zł. Kierownictwo Poczty chce też zająć się likwidacją spółki Postmark. W firmie tej (miała zająć się handlem znaczkami), wspólnikami PP do dziś są firmy Krzysztofa Suskiego (biznesmena znanego z opisanych przez media afer Digitalu i Banpolu oraz zatrudniania ludzi ze służb specjalnych) i Jana Kobylańskiego (działacz polonijny, sponsor Radia Maryja i TV Trwam, oskarżany o kolaborację z Niemcami w czasie II wojny światowej).

O komentarz do zarzutów Zbigniewa Niezgody poprosiliśmy Tadeusza Bartkowiaka. Poprzedni szef PP nie chciał się jednak - na razie - odnosić do szczegółów raportu.

- Jest on przede mną skrzętnie ukrywany. Jego główne tezy to absolutne bzdury! Prawda jest taka, że moje decyzje, choćby o zmianie struktury firmy, bronią się pod względem ekonomicznym. Pan Niezgoda zanim zacznie oceniać, powinien nauczyć się podstaw ekonomii. Zapewniam, że kiedy tylko raport zostanie upubliczniony, chętnie odpowiem na zawarte w nim zarzuty - przekonuje Tadeusz Bartkowiak.

Dawid Tokarz

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: struktura | zbigniew | chaos | efekt | firmy | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »