Co dalej z inflacją i PKB? Narodowy Bank Polski ma nową projekcję
Narodowy Bank Polski prognozuje, że średnioroczna inflacja konsumencka w Polsce w bieżącym roku wyniesie 11,9 proc., natomiast najbliżej celu (2,5 proc. +/- 1 pkt. proc.) znajdzie się w 2025 r. - wówczas 3,6 proc. Przez długi czas ma nam także towarzyszyć wysoka inflacja bazowa.
- NBP zakłada średnioroczną inflację w Polsce w bieżącym roku na poziomie 11,9 proc.
- W następnych latach ma ona wyhamować - w 2024 r. do 5,2 proc., natomiast w 2025 r. do 3,6 proc.
- Prognozy banku centralnego oznaczają, że przez najbliższe dwa lata nie uda mu się sprowadzić inflacji do swojego celu.
- Taki scenariusz oznacza, że podwyższona inflacja będzie odczuwana w Polsce przez blisko 5 lat.
- W II kw. dynamika PKB była zbliżona do zera (-0,1 proc. wg projekcji - red.). Oczekujemy, że od II połowy roku rozpocznie się ożywienie gospodarcze i wzrost będzie przyspieszał, ale skala oczekiwanego ożywienia w projekcji jest umiarkowana" - powiedział p.o. dyrektora Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP Witold Grostal podczas konferencji prasowej.
- Dezinflacja, która już się zaczęła, będzie kontynuowana, w IV kw. tego roku inflacja będzie prawdopodobnie (...) w ścieżce centralnej poniżej 8 proc. Oczywiście inflacja bazowa będzie bardziej powolnie zbiegać, obniżać się do celu inflacyjnego, ale większa inercja inflacji bazowej to naturalny proces, bo główne czynniki obniżające inflację teraz to ceny energii i ceny żywności - dodał.
Jak wynika z najnowszej, lipcowej projekcji Narodowego Banku Polskiego, inflacja w naszym kraju będzie podwyższona przez co najmniej najbliższe dwa lata. Prognoza banku centralnego zakłada średnioroczny odczyt tempa wzrostu cen w 2023 r. na poziomie 11,9 proc., w 2024 r. ma wyhamować do 5,2 proc., natomiast w 2025 r. ma wynieść 3,6 proc.
Należy przypomnieć, że taki scenariusz oznacza, że cel NBP, który zakłada roczną inflację na poziomie 2,5 proc., z możliwym odchyłem w górę lub w dół o 1 pkt. proc., jest poza horyzontem przewidywań banku centralnego. Najwcześniej więc akceptowalne tempo wzrostu cen byłoby zauważone w 2026 r., czyli po blisko 5 latach wysokiej inflacji.
"Istotnym czynnikiem podnoszącym ścieżkę cen żywności w br. są wyższe ceny mięsa, w szczególności wieprzowiny, związane ze spadkiem jej produkcji w Europie, przy jej niskiej opłacalności w warunkach wysokich cen pasz i energii oraz utrzymującego się wciąż ryzyka rozprzestrzeniania się choroby ASF. W tym samym kierunku oddziałuje również wzrost cen warzyw w konsekwencji niskiej podaży w Europie w następstwie fali mrozów w basenie Morza Śródziemnego na początku 2023 r." - napisano w raporcie NBP.
W swoim raporcie bank centralny przedstawił także prognozy dla inflacji bazowej, czyli wskaźnika, który nie obejmuje cen żywności i nośników energii, będących najbardziej podatnych na szoki podażowe. Według projekcji NBP ten ma wynieść w w 2023 r. ma wynieść 10,5 proc., w 2024 r. spaść do 6,1 proc., natomiast w 2025 r. powinna wynieść 4 proc.
Jednocześnie z omawianego badania wynika, że PKB Polski w 2023 r. wyniesie 0,6 proc. W następnym roku polska gospodarka powinna rozwinąć się o 2,4 proc., natomiast w 2025 r. o 3,3 proc.
"Informacje i dane, które napłynęły po zamknięciu projekcji marcowej przyczyniły się do niewielkiego obniżenia prognozowanego wzrostu gospodarczego w br. oraz jego podwyższenia w latach 2024-2025. Natomiast inflacja CPI kształtuje się w 2023 r. na tym samym średniorocznym poziomie co w poprzedniej rundzie prognostycznej, w 2024 r. skorygowano ją w dół, a w 2025 r. - nieznacznie w górę" - napisano w raporcie.
W lipcowej projekcji analitycy banku centralnego wzięli pod uwagę rządowe programy socjalne, w tym m.in. waloryzację 500+ do 800+ czy program "Bezpieczny kredyt 2 proc.". W badaniu przyjęto, że w latach 2024-2025 osłonowe działania rządu w obszarze energetycznym będą stopniowo wygaszane.
Jak wynika z obliczeń NBP, koszt dla sektora finansów publicznych rządowego wsparcia osłonowego, tj. zerowa stawka VAT na żywność czy zamrożenie cen energii dla części konsumentów, wyniesie 1,5 proc. PKB.
Podczas lipcowej konferencji prasowej, przewodniczący RPP Adam Glapiński ogłosił oficjalne zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych przez władze monetarne. Na ostatnim posiedzeniu gremium zdecydowało po raz 10 miesiąc z rzędu o niezmienianiu wysokości stóp procentowych, po wcześniejszym zacieśnianiu polityki pieniężnej, które trwało na przestrzeni października 2021 r. a września 2022 roku.
Dodatkowo wskazał on, że "następnym ewentualnym krokiem jest oczywiście ruch w drugą stronę". - I powtarzaliśmy, wielu członków Rady mówiło [...] ja mówiłem o swoim osobistym stanowisku, że jeżeli inflacja zejdzie poniżej dwucyfrowej, że jeżeli będą przewidywania na następne kwartały czy nawet lata, że inflacja będzie spadać, to wtedy przyjdzie czas na obniżki".
- Spodziewam się, że to będzie w tym roku. Zobaczymy po wakacjach, jak się zbierzemy. W sierpniu nie ma posiedzenia decyzyjnego - dodał, by w późniejszej wypowiedzi wymienić potencjalne czynniki, które miałyby wpłynąć na obniżenie stóp procentowych. A są nimi jednocyfrowa inflacja i projekcja, która wskaże trend dezinflacyjny z 90-procentowym prawdopodobieństwem realizacji będzie utrzymywał się w najbliższych kwartałach i latach.
Jednak nie wszyscy członkowie RPP podzielają "gołębie" nastawienie przewodniczącego. W wywiadzie już po decyzji Rady, Ludwik Kotecki wskazał, że jest "za wcześnie na dyskusję o obniżkach stóp procentowych we wrześniu lub w październiku".
"Przyjęta na ostatnim posiedzeniu RPP projekcja inflacji pokazuje, że przy stopie 6,75 proc. (obecny poziom głównej stopy NBP, tj. referencyjnej - red.) inflacja nie schodzi do celu nawet w 2025 r. Jeżeli byśmy obniżyli stopy, to moment dojścia do celu inflacyjnego jeszcze nam się wydłuży, przesunie na 2026 r. albo jeszcze późniejszy termin" - powiedział Kotecki, członek Rady Polityki Pieniężnej, cytowany przez Bussiens Insider Polska.