Co dalej: życie za węgiel?
Poruszony tragedią w kopalni Halemba, wiceminister gospodarki Paweł Poncyljusz stwierdził, że trzeba rozważyć, czy nie zamykać tak niebezpiecznych zakładów jak Halemba. Mogłoby to jednak oznaczać zamknięcie ponad połowy śląskich kopalń.
We wtorek, 21 listopada, tuż po godz. 16, doszło do potężnego wybuchu w rudzkiej kopalni Halemba. W strefie eksplozji znalazło się 23 górników. Pomimo prowadzonej przez dwa dni akcji ratunkowej, nie udało się uratować żadnego z pracujących.
Wybuch w kopalni Halemba to największa katastrofa w górnictwie od wielu lat. Nic więc dziwnego, że pojawiło się pytanie, czy taka kopalnia ma nadal działać? Czy górnicy mają ryzykować życie pracując w aż tak niebezpiecznych warunkach?
Wiceminister Poncyljusz zapowiedział, że w razie zamknięcia ze względu na nadmierne zagrożenia górnicy zostaliby przeniesieni do innych kopalń. Argumentem za zamknięciem Halemby jest to, że w 1990 roku doszło tam już do podobnej tragedii. Eksplozja metanu zabiła 19 górników, a 20 raniła. Póżniej Poncyljusz z planów zamykania nadmiernie niebezpiecznych kopalń się wycofał, ale jego pytanie pozostaje zasadne.
Zdaniem prof. Wiesława Blaschke, kierownika Zakładu Ekonomiki i Badań Rynku Paliwowo-Energetycznego PAN, słowa o zamykaniu zbyt niebezpiecznych kopalń zostały wypowiedziane w chwili dużych emocji.
- Na świecie i w Polsce wydobywa się węgiel w wielu kopalniach, gdzie występują liczne zagrożenia. Likwidacja całej kopalni ze względu na niebezpieczeństwo towarzyszące eksploatacji byłaby prawdopodobnie precedensem - uważa Blaschke. Według niego potrzebna jest rzetelna ocena zagrożeń. Dopiero po jej dokonaniu będzie wiadomo, czy zagrożenia mają permanentny charakter, czy są raczej incydentalne. Jeśli są stałe, wówczas można się zastanowić nad wyłączeniem z ruchu części kopalni.
Nasi rozmówcy związani z Kompanią Węglową przyznają jednak, że nakłady na bezpieczeństwo towarzyszące wydobyciu węgla w kopalniach zagrożonych tąpaniami, wypływami metanu, czy wybuchami pyłu są nawet kilkakrotnie większe niż w kopalniach o stosunkowo małych zagrożeniach i mogą sięgać nawet 20 proc. wszystkich kosztów. Często ma to więc bardzo negatywny wpływ na wyniki finansowe poszczególnych zakładów. Zależność tę mogłyby potwierdzać słabe wyniki Halemby. Po trzech kwartałach kopalnia zanotowała ponad 34 mln zł strat. Do każdej wydobytej tony węgla dopłacała ponad 21 zł.
Prof. Blaschke oponuje przeciwko łączeniu tych faktów. - Czasem bywa tak, że duże nakłady na początku umożliwiają większe zyski w przyszłości. Dzięki większym niż zwykle wydatkom na uruchomienie ściany można wydobywać lepszy węgiel. A Halemba właśnie sięga do lepszych pokładów surowca - wyjaśnia Blaschke.
Specjaliści powątpiewają także, czy wyłączenie całej kopalni pozostanie bez wpływu na sąsiednie zakłady górnicze. Przed takim dylematem stawali m.in. twórcy reformy górnictwa Janusz Steinhoff i Jan Szlązak. Ten ostatni przyznaje, że decydując się na wyłączenie z ruchu którejś z kopalń brano pod uwagę także występujące w niej zagrożenia. Ale jednak główną rolę odgrywały względy ekonomiczne i społeczne.
W polskich kopalniach zagrożenia będą narastały. To naturalny efekt schodzenia w głąb ziemi. Już teraz węgiel w Polsce wydobywa się z głębokości ponad 1000 metrów. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej planuje się uruchomienie pokładów na głębokości nawet 1200-1300 metrów, bo tam znajdują się miliony ton wybornego i sprzedawanego po wysokich cenach węgla. To oznacza, że zagrożenia będą narastały.
Należy także pamiętać, że zamknięcie pojedynczych zakładów może spowodować wzrost zagrożeń w sąsiednich kopalniach. Konieczne jest m.in. kosztowne pompowanie wody. Często także naprężenia górotworu po prostu znajdą sobie nowe ujście w sąsiadujących z zamkniętym zakładem kopalniach.
Przeciwko zamykaniu kopalń z powodu zagrożeń są sami górnicy. Obecny w Halembie Andrzej Chwiluk, szef Związku Zawodowego Górników w Polsce, zapytany o słowa Poncyljusza stwierdził krótko, że zamykanie kopalń ze względów bezpieczeństwa to wybieg.- Pan minister próbuje wykorzystać sytuację do realizacji własnych celów - uważa Piotr Luberta, szef Związku Zawodowego Ratowników Górniczych w Polsce.
O to, czy zamykać kopalnie ze względów bezpieczeństwa, zapytaliśmy wychodzących z Halemby górników. Nasi rozmówcy zgodziliby się na to tylko wówczas, gdyby mieli alternatywne miejsca pracy. - Ponieważ ich brakuje, trzeba inwestować w bezpieczeństwo zakładów, a nie zamykać je - stwierdzili górnicy.
Dariusz Malinowski