Co z polską gospodarką w 2024 r.? Dużo zależy od Niemiec, eksperci prognozują
Narodowy Bank Polski w swojej najnowszej projekcji inflacji i PKB zawarł całkiem optymistyczne prognozy wzrostu gospodarczego w Polsce. Według banku centralnego, krajowa gospodarka ma urosnąć o 3,5 proc. w 2024 r. w tak zwanym centralnym scenariuszu. Czy taka perspektywa jest realna, zwłaszcza biorąc pod uwagę problemy gospodarcze głównego partnera handlowego Polski, Niemiec? Pytamy ekonomistów o to, jak zapatrują się na główne filary wzrostu PKB - konsumpcję prywatną, inwestycje i eksport.
- Polska gospodarka może całkiem solidnie urosnąć w 2024 r. - uważa nasz bank centralny;
- Prognozy NBP nie odbiegają zasadniczo od przewidywań czołowych ekonomistów;
- Dobre tempo wzrostu PKB Polski zależy jednak nie tylko od procesów wewnętrznych - równie ważna jest kondycja naszego największego partnera, Niemiec
Na początek ważne zastrzeżenie - tzw. centralny scenariusz projekcji NBP nie jest już aktualny, zakładał on bowiem utrzymanie działań osłonowych dla konsumentów - "zerowego" VAT na podstawowe produkty spożywcze i zamrożenia cen energii. 12 marca resort finansów ogłosił, że VAT na żywność wraca do stawki 5 proc. od 1 kwietnia. Wiadomo też, że odmrażanie cen energii będzie dokonywane stopniowo, z zachowaniem wsparcia dla najuboższych gospodarstw domowych - taki przekaz płynie konsekwentnie od kilku tygodni z kręgów rządowych.
Ale i skrajny scenariusz założony przez NBP, według którego wzrost gospodarczy w 2024 r. miałby wynieść 3,2 proc., można odłożyć na półkę - a to dlatego, że według niego rząd miałby wycofać wszystkie działania osłonowe dla konsumentów. O ile jednak z dniem 1 kwietnia dojdzie do wspomnianego wzrostu VAT na żywność, to cena energii nie wróci od razu do poziomu taryfy Urzędu Regulacji Energetyki.
Niemniej, w obu prognozach tempo wzrostu PKB w Polsce ma według NBP przekraczać 3 proc. nie tylko w 2024 r., ale też w całym horyzoncie projekcji, czyli do 2026 r. Co o takich przewidywaniach banku centralnego sądzą ekonomiści?
- To, co w marcowej projekcji jest ważne, to okres dobrego wzrostu polskiej gospodarki - zauważa główny ekonomista Banku Millennium Grzegorz Maliszewski.
- Prognoza wzrostu PKB w najnowszej projekcji NBP jest bliska naszym oczekiwaniom - różnica polega na tym, że pokazuje trochę bardziej optymistyczny scenariusz, jeśli chodzi o inwestycje - mówi nam Rafał Benecki, główny ekonomista ING BSK. - My trzymamy się założenia, że kumulacja wydatkowania środków unijnych będzie rozłożona w czasie i że większość tego wydatkowania będzie miała miejsce w 2026 r., podczas gdy NBP wskazuje tutaj na 2025 r. Bank centralny zakłada też minimalnie bardziej optymistyczny scenariusz dla konsumpcji - my zakładaliśmy, że Polacy przez trochę dłuższy okres czasu będą odbudowywali swoje zapasy oszczędnościowe.
Słabe odczyty dynamiki sprzedaży detalicznej z końcówki ubiegłego roku (spadek o 0,3 proc. rdr w listopadzie i o 2,3 proc. rdr w grudniu) faktycznie wskazywały na to, że polski konsument stał się ostrożniejszy w wydawaniu pieniędzy. Ale już styczeń przyniósł pozytywne zaskoczenie: sprzedaż detaliczna w cenach stałych w Polsce, podał Główny Urząd Statystyczny, wzrosła o 3,0 proc. rdr, podczas gdy ekonomiści obstawiali wzrost o 1,4 proc. Wydaje się, że o konsumpcję prywatną w Polsce, która tradycyjnie była główną siłą napędową wzrostu gospodarczego w Polsce, można być spokojnym. Konsumenci będą skłonni wydawać więcej - inflacja wyhamowuje, pensje rosną, a dodatkowo ich budżety zasilają transfery społeczne (w przypadku rodziców jest to świadczenie 800 plus, do którego niedługo dołączy "babciowe"; w przypadku emerytów - 13. i 14. emerytura, a także samo comiesięczne świadczenie emerytalne, które w tym roku od 1 marca zostało zwaloryzowane o 12,12 proc.).
- Co do prognoz wzrostu w projekcji NBP, to jeden i drugi scenariusz przewyższa oczekiwania rynkowe, które są zbliżone do 3 proc. - zauważa główna ekonomistka Banku Pocztowego Monika Kurtek. Faktycznie, większość zespołów analiz makroekonomicznych jest w swoich aktualnych prognozach bardziej pesymistyczna niż NBP.
- Znakiem zapytania pozostaje to, ile impulsów dostarczy nam ten rok do dalszego wzrostu inwestycji po pozytywnym zaskoczeniu w 2023 r. - mówi ekonomistka. - Tak naprawdę, to już najwyższy czas, żebyśmy zaczęli widzieć w gospodarce środki z perspektywy finansowej UE na lata 2021-2027 - w końcu mamy już rok 2024 - pytanie jednak, czy faktycznie je zobaczymy. Drugim impulsem powinny być środki z KPO, które mają popłynąć - jak już wiemy - szerokim strumieniem.
Pod koniec lutego Bruksela odblokowała 137 mld euro dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy i funduszy z polityki spójności, przyznając wstępną pozytywną ocenę pierwszemu wnioskowi Polski o płatności z Funduszu Odbudowy. KPO dla Polski przewiduje 55 inwestycji i 55 reform, które mają wzmocnić rodzimą gospodarkę po pandemii koronawirusa.
- Moja prognoza zakłada wzrost gospodarczy na poziomie 3,8 proc. w bieżącym roku po odblokowaniu środków z KPO. Oczywiście, osobną kwestią jest ich implementacja, należy jednak pamiętać, że póki co, bez żadnych renegocjacji, obowiązuje nas termin wydatkowania całej puli środków bezzwrotnych w 2026 r. To może być mobilizacja, by przyspieszyć inwestycje - dodaje. - Gdyby dodatkowo niemiecka gospodarka zaczęła powoli ruszać do przodu, to - zakładając mocne przyspieszenie konsumpcji gospodarstw domowych w Polsce - zaistnieje szansa na to, aby tempo wzrostu gospodarczego w tym roku przewyższyło 3,5 proc.
Gospodarcza kondycja Niemiec istotnie ma kluczowe znaczenie dla tempa odbicia wzrostu PKB w Polsce. Nie dalej jak w czwartek 14 marca agencja ratingowa Fitch obcięła prognozę wzrostu gospodarczego Polski na bieżący rok do 2,2 proc. z 2,5 proc. "Słaby wzrost w Niemczech będzie ciążył polskiej gospodarce" - napisano w raporcie agencji. Największy partner handlowy Polski boryka się z wyhamowaniem konsumpcji prywatnej i inwestycji, a także ze spadkiem eksportu, który stanowi istotną część niemieckiego PKB.
Zdaniem ekonomisty Santander BP Grzegorza Ogonka, NBP dostrzega ten problem - podobnie jak problem kulejącego wzrostu w całej strefie euro (według Eurostatu, w IV kw. 2023 r. PKB krajów połączonych unią walutową wzrosło zaledwie o 0,1 proc. rok do roku i nie zmieniło się w ujęciu kwartał do kwartału) - co znalazło odzwierciedlenie w projekcji.
- NBP w marcowej projekcji mocno, bo o kilka kwartałów do przodu, przesunął moment, w którym Europa wróci do solidnego tempa wzrostu gospodarczego - mówi ekspert. - Ma to również wpływ na rewizję w dół (w porównaniu z listopadową projekcją) wkładu eksportu do PKB w 2024 r. przy jednoczesnej rewizji w dół wkładu ze strony eksportu do wzrostu w latach 2025-2026. Można w uproszczeniu powiedzieć, że firmy odłożą to, co miało być wyeksportowane, w postaci zapasów; i taka rewizja w górę wzrostu zapasów również została zresztą uwzględniona w tabelach prognostycznych.
- Projekcja NBP w części dotyczącej wzrostu gospodarczego, przy naturalnej różnicy przyjętych założeń, nie jest rażąco inna od naszych oczekiwań zakładających wzrost PKB w okolicy 3 proc. w 2024 r. z możliwością tempa wzrostu powyżej 3 proc. - dodaje G. Ogonek. - Jeśli chodzi o rozbieżności, to NBP widzi inwestycje centralne na dość niskim poziomie, podczas gdy my na podstawie dostępnych planów inwestycyjnych zakładamy, że na szczeblu rządowym sporo powinno się jeszcze dziać, natomiast widzimy mniejszą niż NBP przestrzeń do odbicia inwestycji firm prywatnych.