Cukier krzepi
Polski cukier, czy to pisany dużą czy mała literką, zawsze był sprawą polityczną. Samo utworzenie holdingu poprzedzone było licznymi happeningami z Gabrielem Janowskim i cukrem w lnianych torebkach w roli głównej oraz kolportowaniem dokumentów o wielce intrygujących tytułach, jak np. "Prywatyzacja polskiego przemysłu cukrowniczego w wydaniu rzekomo polskiego Ministerstwa Skarbu Państwa, czyli jak Niemiec i Francuz z Polakiem "interes" robili".
Prowadzona prawie trzy lata temu batalia pod hasłem "ręce precz od polskiego cukru" zakończyła się umiarkowanym sukcesem jego obrońców - zadowolony nie był nikt. Ot, taki zgniły kompromis. Tyle tylko, że nie od dzisiaj wiadomo, że tam gdzie wchodzi polityka, tam natychmiast umiera ekonomia.
Związkowcy zakładów włączonych do Krajowej Spółki Cukrowej, mając świadomość siły stojących za nimi obrońców, bardzo niechętnie poddają się jakimkolwiek zabiegom restrukturyzacyjnym. Mówiąc szczerze: wcale im się nie dziwię. Za to bardzo chętnie zaczerpnęliby z - przynajmniej teoretycznie - wspólnej kasy, budżetu. Mają już niejako przyznane 230 mln zł na dofinansowanie Polskiego Cukru (jest na to zgoda ministerstwa skarbu). Nawet to, że - póki co - kasa jest pusta i nie ma gotówki nie jest aż tak wielkim powodem do zmartwienia. Państwo nadal jest niezłym dłużnikiem. I jak tu nie zgodzić się z Wańkowiczem, że "cukier krzepi". Mistrzowi nie przyszło jednak do głowy zapytać kogo. I czyim kosztem?