Czeska gospodarka trąci myszką

Czeski rząd przespał pandemię, a bank centralny chyba zbyt odważnie podnosi stopy. Czeska gospodarka ślamazarnie wychodzi z recesji, cierpiąc razem z niemiecką z powodu niedoboru półprzewodników, a jednocześnie wydaje się średnio przystosowana do wymagań XXI wieku.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Czechy to piękna i stara Praga, świetne piwo i smaczne knedliki, oraz zimne stadiony, czyli lodowiska, których pełno w całym kraju, bo Czesi uwielbiają hokej. Takie właśnie skojarzenia ma przeciętny Polak, gdy myśli o kraju nad Wełtawą. A z czym kojarzy się czeska gospodarka? Przede wszystkim z przemysłem motoryzacyjnym zależnym od Niemiec. Obecnie mocno cierpi, bo cierpi także niemiecki przemysł automotive - przez niedobór półprzewodników. Przed nowym czeskim rządem - wybory do parlamentu odbyły się na początku października - sporo wyzwań.

Reklama

Czeski rząd przespał pandemię...

Czeska gospodarka z dość dużym trudem wydostaje się z pandemicznej recesji, w której znajdowała się przez pięć kwartałów. W II kwartale 2021 roku urosła o 8,2 proc. r/r, ale jeszcze I kwartał miała nieudany (-2,5 proc. r/r). Jeśli chodzi o ujęcie kwartał do kwartału, to w okresie kwiecień - czerwiec czeska gospodarka urosła o 1 proc. i nie był to wynik zadowalający nawet na tle regionu, bo węgierska urosła w tym czasie o 2,7 proc. k/k, polska o 2,1 proc. k/k, a słowacka o 2 proc. k/k.

"Głównym motorem napędowym dla czeskiej gospodarki był popyt krajowy, podobnie jak w całym regionie. Czechy odnotowały ujemny bilans handlowy. Spodziewamy się przyspieszenia tempa wzrostu PKB nad Wełtawą w III kwartale br." - skomentowali te dane analitycy Banku KBC.

Te wyniki czeskiej gospodarki są wyraźnie rozczarowujące. Tomas Dvorak, ekonomista Oxford Economics, raczej negatywnie ocenia pracę rządu na niwie gospodarczej w trakcie pandemii. - Środki fiskalne zastosowane podczas ataku Covid-19 okazały się niewystarczające, a czeska gospodarka wyraźnie pozostaje w tyle za swoimi rywalami w Europie Środkowo-Wschodniej. Być może jedynym sukcesem rządu było zabezpieczenie rynku pracy, bo stopa bezrobocia odnotowała niewielki wzrost i obecnie zbliża się do poziomów sprzed pandemii. Jednak ogólne wsparcie dla firm było słabe i źle ukierunkowane - uważa Dvorak.

...a bank centralny przereaguje inflację?

Czy Czesi ponownie sami nie zrobią sobie krzywdy, spowalniając tempo wzrostu PKB podwyżkami stóp. Czeski Bank Narodowy (CNB) dość dynamicznie podnosił w ostatnich miesiącach koszt pieniądza, reagując na rosnącą inflację. Tomas Dvorak sądzi, że podwyżka głównej stopy o 75 pb. poszła o krok za daleko. - Bank chce wysłać silny sygnał wiarygodności, że nie będzie tolerował wysokiej inflacji, nawet za cenę spowolnienia ożywienia. Był zapewne przerażony sierpniowym odczytem inflacji na poziomie 4,1 proc., najwyższym od 2008 r. Oczywiście, biorąc pod uwagę utrzymującą się presję inflacyjną, kolejna podwyżka była uzasadniona, bo oczekiwania inflacyjne zaczęły rosnąć. Jednak wiele obecnych czynników napędzających wysoką inflację, takich jak rosnące ceny energii i ograniczające produkcję niedobory, jest poza kontrolą CNB. Inne czynniki, takie jak słaby efekt bazy lub jednorazowe podwyżki cen w sektorze usług po ponownym otwarciu gospodarki, mają charakter przejściowy - tłumaczy ekspert Oxford Economics. - I wreszcie, CZK już teraz systematycznie aprecjonuje w stosunku do euro, działając jako siła tłumiąca inflację, a zwiększona różnica stóp procentowych wzmocni aprecjację. Zależy to od tego, co teraz zrobi CNB. Jeśli tempo cyklu podwyżek osłabnie, strategia może się sprawdzić. Jeśli jednak bank utrzyma się w obecnym, jastrzębim położeniu, a z niepewnością co do ożywienia gospodarczego wejdziemy w zimowe miesiące, może to doprowadzić do zahamowania ożywienia i konieczności dość szybkiego odwrócenia trendu podwyżek stóp procentowych - przekonuje Dvorak.

Jakub Seidler, główny ekonomista Czech Banking Association wskazuje, że co prawda podwyżki stóp przez CNB zaskoczyły rynek swoją dynamiką, ale jest ona usprawiedliwiona rosnącą presją inflacyjną. - Mimo podwyżek z ostatnich miesięcy, moim zdaniem stopy są nadal relatywnie niskie, a polityka pieniężna pozostaje ekspansywna. Co ważne, inflacja pójdzie w górę nawet powyżej 5 proc. r/r, ponieważ ceny energii zaczną podnosić ceny towarów i usług w nadchodzących miesiącach - mówi Seidler.

Powyborczy impas jest możliwy

Październik przyniósł zmianę władzy w Pradze. W wyborach do czeskiej Izby Poselskiej najwięcej głosów uzyskała centroprawicowa koalicja wyborcza Spolu (27,8 proc.), która minimalnie wyprzedziła partię ANO dotychczasowego premiera Andreja Babiša (27,1 proc.). Zdaniem Tomasa Dvoraka, poparcie dla rządu Andreja Babiša podczas pandemii było słabe, a porażka wyborcza ANO wynika ze złego stanu zdrowia publicznego - Czechy miały jeden z najwyższych wskaźników śmiertelności na mieszkańca na świecie - wskazuje Dvorak.

Czy wynik tych wyborów oznacza nadchodzącą wielką zmianę w polityce gospodarczej i fiskalnej nad Wełtawą? - Wybory parlamentarne zapewne doprowadzą do impasu fiskalnego, przynajmniej w krótkim terminie. Prawdopodobnie dojdzie do długich rozmów koalicyjnych, z możliwymi wielokrotnymi próbami utworzenia rządu. Utrudni to jakiekolwiek znaczące wsparcie fiskalne w I połowie 2022 r. i opóźni wszelkie niezbędne reformy, w szczególności dotyczące finansów publicznych, podatków i inwestycji publicznych. Do tego dochodzi kwestia efektywnego wydatkowania dużych kwot dostępnych z unijnego funduszu Next Generation - plany wydatkowania składane do Komisji Europejskiej są mało ambitne i należy być sceptykiem, jeśli chodzi o efektywną absorpcję środków - wskazuje ekspert Oxford Economics. Jego zdaniem, kluczowe wyzwania dla Czech obejmują politykę przeciwdziałania zmianom klimatu, poprawę infrastruktury publicznej, reformę systemu emerytalnego oraz uczynienie systemu podatkowego zrównoważonym i skutecznym.

W opinii Jany Steckerovej, analityczki Komerční Banka, wynik wyborów raczej nie zmieni niczego w zakresie polityki fiskalnej w krótkim terminie, bo budżet zostanie ułożony przez obecny rząd, a kolejny nie będzie miał za bardzo możliwości ingerencji. - Nowy rząd będzie musiał szukać nowych dochodów oraz ograniczać wydatki. Presję na podwyżki podatków powinno jednak osłabić silne ożywienie gospodarcze, które doprowadziłoby do naturalnego wzrostu dochodów państwa. Jednocześnie w tym okresie do Czech napłynie rekordowa ilość środków unijnych, które będą w rękach nowego rządu. Polityka fiskalna może oczywiście być bardziej restrykcyjna w nadchodzących latach, ale wątpimy, żeby tak się rzeczywiście stało - wskazuje Steckerová.

Uzależnienie od Niemców odbija się czkawką

Głównym towarem eksportowym Czech są samochody oraz części do nich - stanowią jedną piątą wartości eksportu, a sektor automotive generuje 10 proc. PKB. Z zagranicy Czesi sprowadzają głównie komputery i inne urządzenia elektroniczne. Co ciekawe, jest jedna dziedzina, w której czeska gospodarka przoduje na świecie, a jest to produkcja broni pneumatycznej i gazowej (250 mln dol. w 2019 r.), ale oczywiście wytwarza także tradycyjną broń krótką (wojskową, myśliwską, sportową), a w styczniu tego roku zakłady Ceska Zbrojovka (CZG) przejęły amerykańskiego producenta broni Colt za 220 mln dol. plus 1 mln nowo emitowanych akcji CZG. Tymczasem piwa w Czechach produkuje się sporo (już ponad 21 mln hektolitrów rocznie), ale ma ono ledwie 0,17 proc. udziału w eksporcie (stan na 2019 r.).

Obiegowa opinia głosi, że czeska gospodarka jest mocno zależna od niemieckiej. Niektórzy ekonomiści stroją sobie żarty, mówiąc, że Czechy to 17. niemiecki land. Liczby w gruncie rzeczy to potwierdzają. Około 31 proc. eksportu czeskiego kierowane jest do Niemiec, a partnerzy, którzy mieszczą się jeszcze na podium, to Słowacja (7,4 proc.) oraz Polska (5,9 proc.). Zresztą, głównym partnerem Pragi, jeśli chodzi o import, również są Niemcy (około 27 proc.), przed Polską (8,8 proc.) oraz Słowacją (5,4 proc.).

Jana Steckerová, analityczka Komerční Banka, tłumaczy, że duża zależność czeskiej gospodarki od niemieckiej to kwestia zarówno położenia geograficznego, jak i olbrzymich inwestycji Niemców nad Wełtawą. Teraz ta zależność "odbija się czkawką". - Produkcja w sektorze automotive w Czechach spadła o w sierpniu o 57 proc. r/r - wskazuje Steckerová.

Wtóruje jej Tomas Dvorak. - Czeska gospodarka jest zależna od niemieckiej przez głęboką integrację w zakresie przemysłowego łańcucha dostaw. Szczególnie widać to w sektorze motoryzacyjnym, gdzie czeskie firmy wytwarzają olbrzymie ilości komponentów i części do aut. Obecnie czeski sektor automotive cierpi z uwagi na niedobory niektórych komponentów, surowców, a szczególnie półprzewodników. Produkcja w tym sektorze znajduje się o 6 proc. poniżej poziomu sprzed pandemii. Co prawda sytuacja powinna się zacząć niedługo poprawiać, ale będzie to raczej poprawa powolna - mówi Dvorak.

Euro mogłoby być silną stroną czeskiej gospodarki

Jakie są najsilniejsze, a jakie najsłabsze strony czeskiej gospodarki? Zdaniem Dvoraka, mocne strony czeskiej gospodarki to wysoko wykwalifikowana, ale konkurencyjna kosztowo, siła robocza (ze szczególnie wysokim poziomem wykształcenia technicznego), ostrożny bank centralny, niski poziom zadłużenia i stosunkowo stabilna waluta. - Czeski model wzrostu opiera się przede wszystkim na konkurencyjnej sile roboczej i eksporcie towarów, choć sektor usług jest również silny i dobrze zdywersyfikowany - mówi Dvorak.

A jakie są słabe strony czeskiej gospodarki? Wedle Dvoraka, są to niedobory siły roboczej, które będą dodatkowo pogłębiane przez trendy demograficzne, wraz ze starzeniem się populacji. - Czechy mają niezrównoważony system emerytalny i brak woli politycznej do przeprowadzenia niezbędnych reform strukturalnych. Ale być może najbardziej palącą słabością jest nadmierna zależność od wysokoemisyjnej produkcji, która odpowiada za dużą część całkowitej wartości dodanej brutto i zatrudnienia, wraz z przestarzałym sektorem energetycznym. Jeśli Czechy chcą w przyszłości zrealizować cel neutralności energetycznej, to będzie to wymagało ogromnych nakładów kapitałowych i realokacji siły roboczej - wskazuje ekspert Oxford Economics.

Czemu właściwie Czechy nie chcą przyjąć euro, skoro ich gospodarka jest tak mocno powiązana z niemiecką, która właśnie tej wspólnej waluty używa? Najnowszy odczyt Eurobarometru mówi, że 40 proc. Czechów chciałoby przyjęcia euro, co oznacza dwukrotny wzrost rok do roku. Jakub Seidler tłumaczy jednak, że nie ma wielkich szans na wspólną walutę - Co prawda wiele przedsiębiorstw chciałoby przyjęcia euro, aby zmniejszyć niepewność i koszty związane z kursami walutowymi w swojej działalności, to jednak opinia publiczna woli zachować koronę czeską. - Przyjęcie euro nie znajduje oddźwięku w debatach politycznych, nie wydaje się to być ważnym tematem dla jakiegokolwiek nowego rządu po październikowych wyborach powszechnych - podkreśla Seidler.

- Nie ma uzasadnienia ekonomicznego dla faktu, iż Czesi nie chcą euro. Gospodarka zorientowana na eksport, ze strefą euro jako głównym partnerem handlowym, skorzystałyby na wyeliminowaniu ryzyka kursowego i głębszej integracji w ramach bloku handlowego strefy euro. Niechęć do przyjęcia euro wynika z braku woli politycznej, bo obecnie tylko jedna duża partia polityczna popiera przyjęcie euro, podczas gdy wiele innych wykorzystuje sentyment eurosceptyczny do osiągania politycznych korzyści. Im dłużej Czesi zwlekają z przyjęciem euro, tym mniejszy jest apetyt na wejście do strefy - tłumaczy Tomas Dvorak.

Jako ciekawostkę można dodać, że jedną ze słabych stron czeskiej gospodarki staje się dostęp do wody pitnej. Czechy są najmniej zasobnym w nią krajem lądowym UE (1,5 tys. m3 na 1 mieszkańca) i spełniają definicję "ubóstwa wodnego" (water stress) ułożoną przez ONZ, tj. dysponują zasobami wody słodkiej poniżej 1,7 tys. m3 na mieszkańca. Przez to cena wody, energii oraz warzyw i owoców rośnie nad Wełtawą szybciej, niż stopa inflacji. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest kilka, jedne są naturalne (ukształtowanie terenu i rzek sprawia, że woda szybko ucieka do sąsiadów, ocieplanie się klimatu), jak i nienaturalne (wielkoobszarowe rolnictwo intensywnie korzysta z nawozów sztucznych, co prowadzi do gorszego retencjonowania wody przez glebę).

Mniej broni, więcej komputerów

Wielu ekonomistów uważa, że rozpoczęta dekada to będzie dekada nie tylko zielonej ekonomii, ale też digitalizacji gospodarek na wielką skalę. W jaki sposób czeska gospodarka może być oceniana w tym zakresie, czy należy do europejskich prymusów, a może jednak do maruderów? Jana Steckerová, analityczka Komerční Banka, sądzi, że Czechy są gdzieś w środku stawki. - Pytanie oczywiście, jak to mierzyć. Wydaje się, że nakładami na badania i rozwój. Jeśli weźmiemy je pod uwagę, to Czechy są w środku, głównie dzięki napływowi funduszy unijnych - mówi analityczka.

W rankingu Komisji Europejskiej za 2020 rok, opracowanym na podstawie indeksu gospodarki cyfrowej i społeczeństwa cyfrowego (DESI), Czechy zajmowały 17. miejsce wśród państw UE (Węgry - 21., Słowacja - 22., a Polska - 23.). Lider cyfryzacji w Grupie Wyszehradzkiej otrzymał wysokie oceny w kategoriach kapitału ludzkiego i integracji technologii cyfrowej przez przedsiębiorstwa.

Dvorak przyznaje, że czeska gospodarka rzeczywiście może pochwalić się wysoko wykwalifikowaną siłą roboczą, szczególnie w dziedzinach takich, jak inżynieria czy technologia informacyjna. - Jest to z pewnością zaleta, ale sama gospodarka jest nadmiernie uzależniona od łańcucha dostaw o niższej wartości dodanej i branż o wysokiej emisji dwutlenku węgla, takich jak produkcja samochodów. To samo w sobie nie jest wadą, a inwestycje zagraniczne do Czech płyną, jednak będą potrzebne duże zmiany strukturalne i dostosowania modelu wzrostu gospodarczego - podkreśla Dvorak.

"Czechy wyróżniają się na tle regionu pod względem cyfryzacji gospodarki i społeczeństwa. Osiągnięcia sektora prywatnego na tym polu sytuują to państwo w czołówce UE. Tamtejsi programiści należą do najzdolniejszych na świecie [...]. Ten pozytywny obraz cyfryzacji zaburzają jednak duże zaległości kraju w rozwoju usług publicznych i infrastruktury internetowej. Poważną barierą dla jej rozbudowy jest oligopolistyczna struktura rynku telefonii komórkowej, na którym dominuje trzech dużych operatorów, oferujących usługi po cenach jednych z najwyższych w UE. Z kolei zapóźnienia w przygotowywaniu nowych rozwiązań, a także słabe przygotowanie czeskich urzędników zniechęca obywateli do korzystania z mało przyjaznych dla nich usług e-administracji. Pandemia okazała się wprawdzie impulsem dla znacznych postępów w tej dziedzinie, ale wciąż nie rozwiązano kluczowych problemów. Dodatkową barierą przyczyniającą się do powolnych postępów cyfryzacji są tarcia w koalicji rządzącej, osłabiające koordynację działań związanych z tym procesem w całym sektorze publicznym" - uważa Martyna Wasiuta, analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich.

Jak widać, przed Czechami dużo pracy. Broń i piwo oraz bliskość geograficzna Niemiec to nie są uniwersalne recepty na sukces gospodarczy w XXI wieku.

Piotr Rosik

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: gospodarka | Czechy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »