Członek RPP o Adamie Glapińskim: Złamał naszą dżentelmeńską umowę
Prezes NBP Adam Glapiński złamał naszą dżentelmeńską umowę, abyśmy trzymali się marca 2025 r. jako początku dyskusji o obniżkach stóp procentowych. Nie wiem, dlaczego to zrobił – powiedział w środowej "Rzeczpospolitej" dr Ludwik Kotecki z Rady Polityki Pieniężnej. Przypomnijmy - Adam Glapiński wprawił kredytobiorców i rynek w zdumienie, kiedy na ostatniej konferencji prasowej stwierdził, że rozpoczęcie dyskusji na temat obniżek stóp może przesunąć się z marca na mniej więcej październik przyszłego roku, a poluzowanie polityki pieniężnej może nastąpić dopiero w 2026 r.
"Rada rozmawia co miesiąc, ale na 'strategiczną' rozmowę dotyczącą ewentualnego poluzowania (polityki pieniężnej - red.) umówiliśmy się wspólnie na marzec 2025 r. Takie wyznaczenie terminu na głębszą dyskusję się chyba dobrze sprawdziło, bo zakotwiczyło oczekiwania rynków finansowych. Te już od jakiegoś czasu czekają na ruch z naszej strony. Ja ciągle widzę marzec jako moment, kiedy ta dyskusja powinna się rozpocząć. Ale czy już wtedy zakończy się ona decyzją o obniżce - nikt tego nie wie" - powiedział Kotecki.
Według Ludwika Koteckiego, bez względu na to, czy obniżki stóp procentowych rozpoczną się w marcu, kwietniu, maju czy czerwcu, to powinny one być ostrożne, nie większe niż o 25 punktów bazowych.
"Bo nadal nie będziemy w celu inflacyjnym (wynosi on 2,5 proc. z dopuszczalnym przedziałem odchyleń o 1 pkt proc. w górę i w dół - red.), tylko będziemy się do niego zbliżali. Obniżki muszą być odpowiedzialne. Nie może dojść do sytuacji, w której musielibyśmy się z nich wycofywać" - powiedział członek RPP.
W opinii rozmówcy "Rzeczpospolitej", w marcu będzie wiadomo, czy potwierdzą się oczekiwania co do szczytu inflacji w Polsce.
"Będziemy też wiedzieć, co wydarzyło się z cenami administrowanymi (np. woda, śmieci, kanalizacja), które zwykle są podnoszone w styczniu. W marcu będzie też nowa projekcja inflacyjna NBP. Będziemy wówczas pewnie wiedzieć też więcej o działaniach Donalda Trumpa w zakresie wojen celnych" - zauważył Ludwik Kotecki.
Jego zdaniem, słowa prezesa NBP Adama Glapińskiego o październiku 2025 r. jako terminie rozpoczęcia dyskusji o obniżkach stóp nie odzwierciedlały stanowiska całej Rady Polityki Pieniężnej.
"Pan prezes złamał naszą dżentelmeńską umowę, abyśmy trzymali się marca 2025 r. jako początku dyskusji o obniżkach. Nie wiem, dlaczego to zrobił, co siedzi w jego głowie? Mam nadzieję, że nie jest to podyktowane jego powiązaniami z politykami obecnej opozycji" - zastanawiał się na łamach "Rz" członek RPP.
"Mógł trzymać się tego marca przynajmniej do marca - i zobaczyć, co wtedy" - dodał. "A nie: już w grudniu próbował de facto wyperswadować wszystkim członkom Rady ten moment. Bez uzgodnienia tego z innymi. Uważam, że marzec powinien pozostać w mocy" - podkreślił Kotecki.
Prezes Adam Glapiński lubi dokonywać zaskakujących zwrotów w swojej retoryce. "Przypomnijmy: deklarację braku obniżek do 2026 r. Glapiński wyartykułował po raz pierwszy w lipcu br., po czym wycofał się z tego pod koniec sierpnia, na konferencji wrześniowej zaprzeczając, aby coś takiego w ogóle mówił. W październiku i listopadzie sugerował, że obniżki stóp mogą się zacząć w marcu, a teraz stwierdził, że perspektywa obniżek 'ponownie' oddala się na 2026 r." - tak pisał o tym Piotr Bielski, dyrektor Departamentu Analiz Ekonomicznych w Santander Bank Polska.
Konsekwencje późniejszego luzowania polityki monetarnej - jeśli faktycznie rozpocznie się ono w 2026 r. - będą daleko idące. Jak mówiła Interii Biznes główna ekonomistka Banku Pocztowego Monika Kurtek, w sytuacji, kiedy stopy tnie Europejski Bank Centralny i banki centralne Czech czy Węgier, konkurencyjność naszej gospodarki na tle innych gospodarek regionu może zmaleć, co negatywnie odbije się na wzroście gospodarczym. Wyższe stopy procentowe to też wyższe raty kredytów dla gospodarstw domowych, przez co będą one przeznaczać mniej środków na konsumpcję - a konsumpcja jest jednym z głównych kół zamachowych wzrostu PKB. Także firmy mogą wstrzymywać się przed zaciąganiem kredytów w celu sfinansowania inwestycji.
Wreszcie, dłuższy okres z wyższymi stopami to problem dla rządu, ponieważ oznaczać to będzie wyższe koszty obsługi zadłużenia. Kwota potrzeb pożyczkowych brutto na 2025 r. to aż 553 mld zł.