W środę niezależny reporter Colin Wu napisał na Twitterze, że Binance może zwolnić nawet 20 proc. pracowników ze swojej załogi liczącej ok. 8000 osób. W odpowiedzi przedstawiciel giełdy kryptowalut napisał w oświadczeniu dla czasopisma Fortune, że nie chodzi o redukcję, a jedynie o skoncentrowanie się na tym, czy giełda dysponuje odpowiednim personelem.
- Nadal będziemy starali się zapełnić setki otwartych stanowisk - twierdzi Binance. - Będziemy analizować pewne produkty i jednostki biznesowe, aby zapewnić właściwe alokowanie zasobów, które odzwierciedlają zmieniające się wymagania użytkowników i regulatorów - dodano.
Patrick Hillmann, dyrektor ds. komunikacji w Binance, na Twitterze napisał, że informacja o planach zwolnienia 20 proc. pracowników nie jest prawdziwa. Trwa jedynie "cykliczny proces przeglądu zasobów".
Trudne czasy dla Binance
Pozycja Binance na rynku osłabła wraz ze spadkiem cen kryptowalut i zwiększającym się naciskiem ze strony regulacji. W marcu Amerykańska Komisja Handlu Kontraktami Terminowymi (CFTC) pozwała giełdę, twierdząc, że ta nielegalnie świadczy usługi dla klientów z USA. Szczegółowe skargi obejmowały też zarzuty naruszeń przepisów przeciw praniu pieniędzy.
Departament Sprawiedliwości USA również prowadzi dochodzenie przeciwko giełdzie, a nadzieje na osiągnięcie porozumienia między firmą a jej tajemniczym założycielem, Changpengiem Zhao, maleją. Tymczasem udział rynkowy Binance spadł, osiągając w kwietniu najniższy poziom w historii.
Mimo zamieszania Binance unikało do tej pory redukcji zatrudnienia obserwowanej w konkurencyjnych firmach. Na początku marca ogłoszono, że giełda "nie planuje żadnych zwolnień" i chce zatrudnić kolejne 500 osób do końca czerwca.
Krzysztof Maciejewski