Czołowi ekonomiści z RFN ostrzegają: UE czeka kryzys, jakiego dotąd nie znaliśmy
Jeśli w strefie euro nie zajdą szybko zmiany, integracji europejskiej grozi kryzys na wielką skalę.
W berlińskiej siedzibie Towarzystwa im. Leibnitza były naczelny ekonomista Europejskiego Banku Centralnego Jürgen Stark przedstawi dziś (10 października 2014 r.) nową książkę dyrektora monachijskiego Instytutu Badań nad Gospodarką prof. Hansa-Wernera Sinna "Uwięzieni w euro" ("Gefangen im Euro"), która jest bezlitosną rozprawą tego znanego ekonomisty z polityką gospodarczą UE, prowadzoną pod hasłem walki z kryzysem w strefie euro.
Wszystko zaczęło się w 2003 roku, twierdzą zgodnie Jürgen Stark i Hans-Werner Sinn, kiedy Niemcy i Francja rozmiękczyły kryteria Paktu Stabilności i Wzrostu z 1997 roku. Ich zdaniem równało się to podważeniu Traktatu o Unii Europejskiej z 1992 roku, a w praktyce podkopaniu fundamentów Unii Europejskiej w takim kształcie, w jakim przewidziano ją w Traktacie z Maastricht.
Kryzys finansowy z 2008 roku dopełnił tylko miary nieszczęścia. Gdyby nie poprzednie odstępstwa od nienaruszalnych, zdawałoby się, zasad, w latach 2008-2009 i później nie byłoby tak łatwo naruszyć przyjętych w Maastricht kryteriów konwergencji. Tymczasem to właśnie nastąpiło. Złamano zasadę nie ratowania państw, które ich nie spełniają. Naruszono zakaz finansowania przez Europejski Bank Centralny długów państw członkowskich UE i zignorowano możliwość dopuszczania do bankructwa banków, które się przespekulowały.
Stołeczna "Die Welt", pisząc o oficjalnej prezentacji książki "Uwięzieni w euro", cytuje wypowiedź Starka: "Wygląda na to, że niektóre koła polityczne w UE tylko czekały na pierwszy kryzys w strefie euro, aby przekształcić ją w unię zadłużenia". Przyszło im to tym łatwiej, że w strefie pojawiło się w tym czasie pytanie, jak należy traktować w niej państwa pełniące rolę czarnej owcy, kiedy stanowią one w niej większość?
Skutki takiej polityki nie kazały długo na siebie czekać. Tzw. "banki zoombie" egzystują w najlepsze. Od dawna nie realizuje się niezbędnych reform, bo to się nie opłaca w sytuacji, w której wciąż można liczyć na tanie pieniądze z Europejskiego Banku Centralnego. W rezultacie tak ważne w UE państwa, jak Francja i Włochy, są nie tylko niechętne reformom, ale wręcz do nich niezdolne, twierdzi Jürgen Stark.
Od wybuchu kryzysu finansowego w 2008 roku upłynęło już sześć lat. Zdaniem Starka są to lata stracone. Mamy wszelkie widoki na całą straconą dekadę i można się tylko pocieszać, że "60 proc. tej straconej dekady mamy już za sobą", twierdzi.
Prof. Sinn idzie jeszcze dalej. W jego przekonaniu "Europie grożą dwie stracone dekady". Za taką opinią przemawia fakt, że już przed rokiem 2008, a mówiąc ściślej od chwili wprowadzenia euro w roku 2002, wspólna waluta europejska spowodowała praktyczne obniżenie odsetek od pożyczek w krajach południowoeuropejskich, które z tego powodu nie są konkurencyjne i wymagają stałej pomocy. Czyżby miały okazać się przysłowiową beczką bez dna?
Euro miało być ukoronowaniem idei integracji europejskiej. Projektem pokojowym przez duże "P". Niewiele z tego wyszło, twierdzi prof. Sinn. Nigdy jeszcze UE nie była tak skłócona, jak w tej chwili, i nigdy nie było w niej tylu sporów. Euro je tylko zaostrza, zamiast łagodzić. Jeśli strefa euro faktycznie przekształci się w "unię zadłużenia", wtedy idea integracji pozostanie mrzonką, bowiem jedni członkowie UE będą na utrzymaniu innych, a to prędzej czy później spowoduje sprzeciw w krajach zmuszanych do łożenia na rzecz notorycznych dłużników.
W dużym stopniu do obecnego zastoju w UE przyczyniła się "nieodpowiedzialna", jak twierdzi Jürgen Stark, polityka prezesa ECB Mario Draghiego, który za punkt honoru postawił sobie w 2012 roku "ratowanie euro". Strak, na znak protestu, już w roku 2011 roku zrezygnował z funkcji naczelnego ekonomisty EBC.
Kontynuowanie tej polityki grozi UE nieobliczalnym w skutkach kryzysem. Jeśli chcemy go uniknąć, konieczne są trzy posunięcia, twierdzą eksperci. Po pierwsze, trzeba jak najszybciej zdobyć się na odwagę umorzenia części długów najbardziej zadłużonym krajom strefy euro. Po drugie, należy zerwać z systemem Target2, który w praktyce, jak twierdzi prof. Sinn, pozwala bankom emisyjnym państw strefy euro drukować pieniądze. I, po trzecie, strefa euro musi "zacząć oddychać", co oznacza, że euro będzie w niej nadal walutą dominującą, ale obok niej dopuszczone będą także inne waluty.
Hans-Werner Sinn nie oczekuje, że jego propozycje zostaną wprowadzone w życie. Zakłada, że "masowe niszczenie kapitału" w strefie euro potrwa długo. Niezależnie od tego, czy ma rację, czy nie, książka "Uwięzieni w euro" stanowi ciekawy materiał do dyskusji. Jej kieszonkowe wydanie kosztuje w Niemczech 9,99 euro.
dpa / Andrzej Pawlak, Redakcja Polska Deutsche Welle