Czterej dystrybutorzy tworzą Alkohol Holding
Na rynku dystrybucji wysokoprocentowych alkoholi szykują się kolejne fuzje. Tym razem siły łączą Agis, Miro, Bis i Astor. Firmy wkrótce mogą też znaleźć branżowego inwestora, choć w 2002 roku nie wykluczają debiutu na stołecznym parkiecie.
Zajmujące się dystrybucją alkoholi spółki Agis z Rypina (w pobliżu Torunia), Miro z Ząbkowic Śląskich, Bis z Lublina i olsztyński Astor postanowiły połączyć siły i utworzyć Alkohol Holding. Przedsiębiorstwa, które wejdą w skład grupy, w 1999 r. sprzedały 4,12 mln litrów alkoholu, co w tej sytuacji daje im pozycję lidera rynku.
- Na razie nie wiadomo, jaki mamy udział w rynku w 2000 roku. Prognozujemy, że sprzedaż grupy osiągnie około 5 mln l w przeliczeniu na spirytus. Nasz udział w rynku powinien wynieść od 5-7 proc., a to pozwoli utrzymać pozycję lidera - uważa Andrzej Strot, przewodniczący Rady Nadzorczej Alkohol Holding.
Giełda lub inwestor
Andrzej Strot twierdzi również, że grupa nie wyklucza też pozyskania branżowego inwestora. Nie ujawnia jednak, kto mógłby do niej wejść<>kapitałowo. Przedstawiciele branży uważają, że aby kupić 10 proc. rynku dystrybucji alkoholi nie potrzeba dużych środków - wystarczy wyłożyć od 5 do 7 mln USD (22-31 mln zł).
Problem w tym, że krajowi hurtownicy nie mają tych pieniędzy i wszyscy szukają zagranicznych inwestorów. Firmy z Alkohol Holding ze znalezieniem partnera problemu raczej mieć nie będą. Jednym z kandydatów do ich ręki jest Polmos Poznań, który czeka na zgodę MSP, by przeprowadzić audyt w tych spółkach. Producent wódek zostanie sprywatyzowany do połowy 2001 r. i de facto dystrybutorów alkoholi przejmować już będzie jego inwestor. Tym zaś zapewne zostanie albo Pernod Ricard, albo konsorcjum Eckes z Vin&Spirit.
- Nie wykluczam jednak, że Alkohol Holding w 2002 roku zadebiutuje na stołecznym parkiecie - mówi Andrzej Strot.
Grupa będzie potrzebować środków, by rozwinąć sieć sprzedaży na całą Polskę. Obecnie bowiem takiego zasięgu holding nie posiada.
Powody konsolidacji
Andrzej Strot uważa, że hurtownicy nie mają innego wyboru, a fuzje są koniecznością.
Konsolidacja jest także przygotowaniem się na wejście na krajowy rynek wielkich zagranicznych koncernów alkoholowych. Nie jest tajemnicą, że większość dystrybutorów i producentów konkurencji tej nie wytrzyma. Hurtownicy nie radzą sobie już teraz. Zezwolenia na obrót mocnymi trunkami są wydawane przez Ministerstwo Gospodarki od 10 lat i w ciągu dekady liczba wódczanych hurtowników skurczyła się z 1,5 tys. spółek do około 300 przedsiębiorstw. Większość z nich nie jest w stanie wytrzymać cenowej konkurencji. Wspólnie ze słabymi Polmosami sprzedają wódkę poniżej kosztów, co prędzej czy później eliminuje hurtowników z rynku.
- Większości małych sklepów - odbiorców alkoholowych hurtowni - grozi upadłość. Jeśli dystrybutorzy nie znajdą sobie długookresowych odbiorców, to w przetrwaniu nie pomoże nawet konsolidacja - twierdzi Piotr Pabiański, prezes spółki Multi-EX.
Brak przykładów
Do tej pory jednak hurtownicy pozytywnych doświadczeń konsolidacyjnych nie mają. Większość prób spaliło na panewce, a zrealizowane fuzje są nisko oceniane przez branżę. Spółka Onufry z Gdańska zapowiadała konsolidację ośmiu firm, ale niewiele z tego wyszło. Nie najlepiej wygląda również grupa utworzona przez działającego w Polsce amerykańskiego dystrybutora Carey Agri. Spółki z tej grupy, MTC i Jama sukcesywnie tracą rynek, jednak ich przedstawiciele zapewniają, że za fuzją trzeba zapłacić, ale już idzie ku lepszemu.