Czy abonament RTV jest legalny?

Stowarzyszenie "Przychodnia" grupujące ludzi od lat funkcjonujących na rynku mediów złożyło do Komisji Europejskiej wniosek o uznanie ustawy o opłatach abonamentowych za sprzeczną z prawem Unii Europejskiej. I ma szanse na wygraną. W podobnej sprawie duńska telewizja państwowa musiała w 2004 roku zwrócić ponad 84 miliony euro.

Rozmowa z Przemysławem Schmidtem ze stowarzyszenia "Przychodnia"

"GP": Dlaczego skarżą państwo ubiegłoroczną ustawę? Przecież Unia Europejska pozwala na dotowanie publicznych środków przekazu.

Przemysław Schmidt: Podstawową zasadą działania Unii w sferze gospodarczej jest przestrzeganie zasady, w myśl której to rynek ma regulować biznes. Państwo, czyli fiskus, czy inny poborca działający w jego imieniu, nie powinni nadmiernie wtrącać się zatem do robienia biznesu. Od tej zasady są oczywiście wyjątki. Ale te wyjątki nie są określone podmiotowo, czyli nie mówi się w nich o określonych typach firm, jakimi są np. telewizje publiczne, które mogą otrzymywać dotacje. Nie wystarczy powiedzieć, że te pieniądze idą na misję publiczną. Trzeba tę misję dokładnie zdefiniować.

Reklama

Czy misję publiczną da się precyzyjnie zdefiniować?

W tej chwili pod to niezdefiniowane hasło misji publicznej można podciągnąć wszystko co się nadaje. Można nawet, doprowadzając argumentację do absurdu, bronić tezy, że i "Rambo" spełnia kryterium takiej misji. Bo promuje zdrowy tryb życia. Każdy powinien więc tak ćwiczyć, żeby wyglądać jak Sylwester Stalone. Żeby wciąż nie musieć rozstrzygać takich paradoksów, misja publiczna powinna być dokładnie opisana. A tego w polskim prawie nie ma.

Kto może zwrócić się do Komisji Europejskiej z wnioskiem takim jak wasz? Rozumiem, że stowarzyszenia tak, bo wasza petycja została właśnie przyjęta w Brukseli do rozpatrzenia.

Każdy może wystosować taki wniosek do Komisji. Nie ukrywam, że liczymy na to, że podobne wnioski wspierające nasz - do Komisji wyślą również podmioty działające na rynku mediów. Choćby z tego względu, że dotowana abonamentem telewizja psuje im rynek reklamowy.

Z tego, co wiem istnieją pewne, może nieudolne, ale funkcjonujące w mediach publicznych, sposoby liczenia misji na antenie. Na przykład w stacjach lokalnych liczy się słowa, które zostały wypowiedziane na antenie w kontekście regionalnym. Warunkiem otrzymania dotacji jest potem zaakceptowanie przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji sprawozdania, w którym przedstawione są odpowiednie proporcje pomiędzy słowami "lokalnymi" a pozostałymi.

To wszystko są ad hoc podejmowane śmieszne rozwiązania, które wprowadza się właśnie dlatego, że nie ma prostego prawa określającego cele, na jakie pieniądze podatników mogą być przeznaczone. Unia nie kwestionuje, że można dotować działania o charakterze kulturalnym, oświatowym, religijnym czy sportowym, ale one muszą być precyzyjnie określone. Po to, żeby nie psuć rynku. A tego u nas nie ma w prawodawstwie. Parlamentarzyści, uchwalając w kwietniu zeszłego roku ustawę o opłatach abonamentowych, złamali więc prawo wspólnotowe.

Poza tym w uchwalonej ustawie ominięto podstawową zasadę informowania Unii o każdorazowo wyasygnowanej dotacji. Każda kwota powinna być jawna i określona, na jaki cel jest przeznaczana. Państwo powinno więc informować Komisję, że w danym okresie telewizja publiczna dostała np. milion złotych, i że te pieniądze przeznaczone mają być na produkcję określonego materiału, który spełnia precyzyjnie (nieistniejącą niestety) definicję misji publicznej.

W jakim terminie spodziewają się państwo reakcji Komisji? Czy udało się komuś z innego kraju przekonać instytucje unijne do tego, że telewizja publiczna powinna być ściśle rozliczana z otrzymywanych środków?

Przede wszystkim obawiamy się, że sprawa bardzo mocno wcześniej czy później uderzy w polską telewizję i radio publiczne. Im później proceder nielegalnego pobierania opłat abonamentowych zostanie przerwany, tym większe sumy będą musiały zostać oddane i tym większe prawdopodobieństwo upadłości TVP i PR. Konieczność zwrotu do budżetu kilkudziesięciu lub kilkuset milionów złotych doprowadzi do zachwiania ich płynności finansowej, a może nawet niewypłacalności. Postanowiliśmy przerwać zmowę milczenia wokół tego zagrożenia i uchronić te instytucje przed bankructwem. W podobnej sprawie duńska telewizja państwowa musiała w 2004 roku zwrócić ponad 84 miliony euro.

Czy te pieniądze zostały oddane podatnikom czy pochłonął je budżet?

Niestety, także ze względu na trudności z procedurą wypłacenia tych pieniędzy z powrotem obywatelom - trafiły one do budżetu. Jeśli Komisja nakaże TVP zwrot opłat abonamentowych - powinny one wrócić do płatników abonamentu.

Rozmawiał: Miłosz Marczuk

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »