Danone zamyka fabrykę ciastek w Jarosławiu...
LU Polska, producent ciastek z grupy Danone, do końca 2004 r. zamierza zlikwidować zakład w Jarosławiu, zwolnić prawie 500 osób, a produkcję przenieść do fabryki w Płońsku. Inwestor przekonuje, że zmusił go do tego spadek popytu.
Obrońcy zakładu twierdzą, że można uratować firmę.
Zaledwie w dwa lata po przejęciu fabryki ciastek San z Jarosławia od brytyjskiej United Biscuits spółka LU Polska, podmiot z międzynarodowego koncernu spożywczego Danone, ogłosiła zamiar jej likwidacji. Jako przyczynę podano konieczność skoncentrowania produkcji w jednym miejscu Ń zakładzie w Płońsku.
- Konsolidacja produkcji jest wynikiem trudnej sytuacji w branży ciastek. Takie posunięcie ma zapewnić całej firmie utrzymanie konkurencyjnej pozycji rynkowej Ń mówi Alain Locqueneux, prezes LU Polska.
Globalne skutki
Tymczasem zainteresowani utrzymaniem fabryki przy życiu zarzucają inwestorowi źle przeprowadzoną fuzję zakładów w Jarosławiu i Płońsku. Niewykluczone, że likwidacja jest też skutkiem nieudanych prób zamknięcia innych podmiotów. Po interwencji rządu Danonowi nie udało się zlikwidować fabryki na Węgrzech oraz jednego z dwóch zakładów w Czechach z dziesięciu fabryk przeznaczonych "do wycięcia" w międzynarodowej strategii grupy.
- Jak to możliwe, żeby zakład, który notował 4 mln zł zysku w chwili połączenia z Płońskiem i kontrolował ponad 35 proc. rynku, w ciągu dwóch lat stracił pozycję na tyle, żeby nawet nie próbowano go ratować? To było wrogie przejęcie, bo już przed kupnem Sanu gotowy był projekt zamknięcia tego zakładu i przeniesienia produkcji do Płońska lub do jednej z fabryk w Czechach. Drugi powód to fatalna strategia integracji. Zmniejszenie grupy handlowców i nie trafiona polityka marketingowa dały łatwy do przewidzenia spadek sprzedaży Ń uważa Jacek Kazimierski, który przez pięć lat kierował zakładem.
Bez naszej winy
Szef LU przyznaje, że zakład w Jarosławiu nie wykorzystuje dziś prawie 70 proc. zdolności produkcyjnych. Przekonuje jednak, że wprowadzone zmiany nie miały na to żadnego wpływu.
- Optymalizacja działu sprzedaży nie odbiła się niekorzystnie na sytuacji fabryki. Także zmiana logo wyrobów z San na LU w żadnym stopniu nie wyjaśnia kłopotów tej firmy. Zmieniły się bowiem warunki na rynku. Firma napotykała na trudności zanim jeszcze ją przejęliśmy - mówi Alain Locqueneux.
W analizie przygotowanej w tamtym okresie przez firmę McKensey w oparciu o wyniki firmy nie ma jednak żadnej uwagi o możliwości konieczności likwidacji fabryki.
Dobre chęci
Zakład ma zostać zamknięty pod koniec 2004 r. 463 pracowników dostanie 9-miesięczne odprawę, a niektórzy propozycję pracy w Płońsku. Inwestor obiecuje, że ten czas wykorzysta na wdrożenie w Jarosławiu programu "rewitalizacji gospodarczej", czyli na organizację nowych miejsc pracy dla prawie 500 zwalnianych pracowników. Alain Locqueneux chce, aby partnerem w tym przedsięwzięciu były lokalne władze. Tadeusz Pijanowski, zastępca burmistrza Jarosławia, wątpi jednak w powodzenie planu.
- Na razie wszystko wskazuje na to, że właściciel chce tylko znaleźć nabywcę dla nieruchomości, z których wyprowadzi produkcję - uważa Tadeusz Pijanowski.
Zdaniem Jacka Kazimierskiego, zamiast zamknięcia zakładu, możliwy jest agresywny program naprawczy.
- Wykonaliśmy wiele analiz i uznaliśmy, że likwidacja jest w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem - zapewnia jednak Alain Locqueneux.