"Der Spiegel": Niemcy robią kokosy na uchodźcach
Jak donosi "Der Spiegel, właściciele hoteli, firmy wypożyczające namioty i producenci przenośnych toalet wykorzystują trudną sytuację spowodowaną masowym napływem uchodźców do Niemiec zawyżając ceny.
W Niemczech powstał cały przemysł obsługujący uchodźców - podaje w swoim najnowszym wydaniu wydawany w Hamburgu tygodnik.
"Geszefty związane z uchodźcami kwitną w całych Niemczech" - piszą autorzy materiału tłumacząc, że mamy do czynienia z klasyczną sytuacją, gdy popyt przewyższa podaż. Właściciele hoteli, producenci przenośnych toalet, firmy wypożyczające łóżka polowe i namioty, a także firmy oferujące catering i usługi telekomunikacyjne są "w nastroju porównywalnym z nastrojami poszukiwaczy złota" - czytamy w "Spieglu".
Jak przypominają autorzy, niemieckie władze spodziewają się w tym roku około miliona imigrantów. Władze krajów związkowych szacują roczny koszt utrzymania jednego uchodźcy na 10-14 tys. euro. "Powstał wielomiliardowy rynek, który kusi niezłymi zyskami" - ocenia "Der Spiegel".
Zdaniem autorów jedną z branż szczególnie korzystających na uchodźcach jest hotelarstwo. Jako przykład wymieniają Maritim-Hotel w Halle.
Zbudowany z wielkiej płyty obiekt od dawna przynosił tylko straty, a cena za jednoosobowy pokój spadła do 40 euro - czytamy w "Spieglu". Dzięki umowie z władzami Saksonii-Anhaltu, które poszukiwały miejsca dla 740 imigrantów, hotel ma teraz okazję "odkuć się".
Umowa przewiduje, że za każdy nocleg dla jednej osoby właściciel zainkasuje 70 euro. W jednoosobowych pokoikach mają zamieszkać po dwie osoby, co jeszcze zwiększy zyski. Wliczając wyżywienie, za jeden mały pokój na dwie osoby właściciel hotelu zainkasuje 200 euro - dwa razy więcej, niż mógł "wyciągnąć" przed przyjazdem azylantów.
Dobrą koniunkturę wykorzystują też właściciele mniejszych pensjonatów. W berlińskiej dzielnicy Friedrichshain właścicielka hostelu Melana N. kasuje za noc od 25 do 50 euro. W przypadku dziewięcioosobowej rodziny mieszkającej na powierzchni 120 metrów kwadratowych opłata za dobę wynosi co najmniej 225 euro, co daje za miesiąc 7 tys. euro. Za taką cenę można zamieszkać w luksusowym apartamencie w centrum miasta - zauważa "der Spiegel".
Władze Berlina przyznają, że nie mają personelu, by kontrolować warunki, w jakich mieszkają imigranci, co umożliwia wynajmującym naruszanie przepisów. Fala uchodźców zaskoczyła władze. "System się załamał" - powiedział "Spieglowi" Klaus Kocks, rzecznik największej prywatnej niemieckiej firmy zarządzającej ośrodkami dla uchodźców, European Homecare (EHC).
W placówkach firmy mieszka 15 tys. osób. Właściciel EHC kasuje dziennie za każdego imigranta od 10 do 20 euro. - Jesteśmy czymś w rodzaju Aldiego na rynku ośrodków dla azylantów - mówi Kocks. Obroty jego firmy mają w tym roku osiągnąć 46 mln euro, a zysk wyniesie prawie 10 proc.
Dla firm w rodzaju EHC możliwości rozwoju są niemal nieograniczone. Brak jest jednak nowych nieruchomości i wyszkolonej kadry. Jak pisze "Der Spiegel", przedstawiciele EHC odwiedzili niedawno Soczi, gdzie prowadzili rozmowy o odkupieniu kontenerów pozostałych po zimowych igrzyskach olimpijskich.
Na boomie korzystają przede wszystkim wielkie firmy, które są w stanie szybko reagować na potrzeby władz - pisze "Der Spiegel". "Konkurencja dawno temu przestała funkcjonować" - czytamy.
Według tygodnika rozkwit przeżywa też branża cateringowa. "Jesteśmy na ścieżce wzrostu" - mówi rzecznik Apetito, firmy obsługującej 80 ośrodków dla imigrantów.
Beneficjentem obecnej sytuacji jest też Western Union, firma umożliwiającą uchodźcom pobranie pieniędzy podczas wędrówki do Europy, oraz firmy telekomunikacyjne. Dziennikarze tygodnika zauważyli, że pracownicy Lycamobile przynosili na dworzec w Monachium pudła z kartami sim do telefonów komórkowych. Karty są bezpłatne, ale trzeba je doładowywać.
Wielu uchodźców potrzebujących pomocy to wielki biznes. Uchodźcy nie mają nic, a potrzebują wielu rzeczy - konkluduje "Der Spiegel".