Dlaczego w Polsce króluje drożyzna
W Polsce energia elektryczna drożeje najbardziej w całej Unii Europejskiej. W latach 2008-2009 ceny wzrosły o 17,9 proc., podczas gdy w UE spadły średnio o 1,5 proc.
Przeciętne gospodarstwo domowe mogłoby zaoszczędzić 20 euro rocznie, wybierając korzystniejszą dla siebie ofertę taryf energetycznych - wynika z opublikowanego raportu KE.
KE podała, że w ciągu ostatnich dwóch lat tylko 0,2 proc. konsumentów w Polsce zmieniło dostawcę energii elektrycznej - wszyscy dlatego, że zmienili miejsce zamieszkania. Ogółem próbowało to zrobić 0,8 proc., ale większość uznała, że jest to zbyt trudne albo praktycznie niemożliwe. Wynika to z tego, że w niektórych regionach Polski po prostu nie ma alternatywnych dostawców - tłumaczy KE. Wskazują zresztą na to sami Polacy: według raportu, obok Rumunów, Portugalczyków i Estończyków, należą do najmniej zadowolonych z wyboru dostawców energii.
Polacy lepiej oceniają dostępność różnych taryf. Stąd też częściej je zmieniają: w ciągu ostatnich dwóch zdecydowało się na to 4 proc. (dla porównania - w UE zdecydowało się na to 9 proc.). Niewiele mniej obywateli UE (6,2 proc.) wybrało tańsze dostawy prądu dzięki zmianie dostawcy.
Nic dziwnego, skoro - jak podliczyła KE - na przemyślanym wyborze taryfy można zaoszczędzić w UE średnio 107 euro, w Belgii, Holandii, Szwecji i Wielkiej Brytanii - ponad 150 euro, a w Niemczech - 200 euro rocznie. W Polsce to ok. 20 euro - potencjalne oszczędności wynikające z wyboru najkorzystniejszej oferty są w naszym kraju najniższe, obok Hiszpanii i Słowenii.
Nie przypadkiem mieszkańcy krajów, gdzie korzyści ze zmiany dostawcy albo taryfy są największe, są też najbardziej zadowoleni z możliwości przebierania między ofertami na rynku. Panuje tam największa konkurencja. Ponadto są najbardziej aktywnymi konsumentami: w Wielkiej Brytanii, Szwecji i Holandii co drugi obywatel zadał sobie trud porównywania ofert.
Ogólnie KE uważa, że mieszkańcy UE nie są świadomi możliwości zmiany dostawcy energii elektrycznej, jaką dają im unijne przepisy. W związku z tym nie korzystają z nich i tracą okazję do znacznych oszczędności, w całej UE szacowanych na 13 mld euro rocznie.
Aż połowa Europejczyków nie wie, ile energii zużywa w domu. 40 proc. nie wie, czy może znaleźć tańszą taryfę. Zdaniem analityków, tylko co dziesiąty Polak próbuje porównywać ceny prądu.
Dlatego KE zapowiada kampanie uświadamiające obywatelom UE, jakie mają prawa. - Liberalizacja rynku przyniosła ogromne potencjalne korzyści dla konsumentów, jeśli chodzi o ceny, wybór, innowacje i jakość świadczonych usług. Ale z tego potencjału można skorzystać jedynie wtedy, kiedy konsumenci będą mieli świadomość, że mają prawo zrobić dobry interes i że jest to łatwe - powiedział komisarz ds. konsumentów John Dalli.
Dla Polaków jest to o tyle ważne, że - jak podał w maju Eurostat - energia elektryczna drożeje w naszym kraju najbardziej w całej Unii Europejskiej. W latach 2008-2009 ceny w Polsce wzrosły o 17,9 proc., podczas gdy w UE spadły średnio o 1,5 proc.
Z zestawienia unijnego urzędu statystycznego wynika, że w przeliczeniu na euro energia elektryczna jest najtańsza w Bułgarii, Estonii i na Litwie (ok. 8-9 euro za 100 kWh). Najdroższa jest natomiast w Danii, Niemczech i Włoszech (20-25). Średnia cena prądu w UE to 16,5 euro za 100 kWh, a w Polsce - niecałe 13 euro. Ceny w Polsce należą jednak do najwyższych w Europie, jeśli uwzględni się siłę nabywczą złotego (relatywnie drożej jest tylko na Węgrzech).
-----
W Polsce ceny energii oraz węgla znajdują się w bardzo silnej, ponad 90-proc. korelacji. Wydawałoby się, że zmiany cen węgla powinny pociągać za sobą odpowiednie zmiany cen energii. Takie rozwiązanie jest typowe dla wolnego i liberalnego rynku. W Polsce jednak sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej. To zmiany cen energii wymuszają odpowiednią asymilację cen węgla. Jest to związane z regulacją rynku energetycznego przez URE. Część odbiorców energii, którą stanowią gospodarstwa domowe (ok. 25 proc.) ma taryfę narzucaną przez urząd. W pewnym sensie stanowi to ochronę przed zbyt mocnym windowaniem cen przez producentów prądu. Niemniej jednak, gdy nie mają oni realnego wpływu na ceny sprzedawanego dobra dla 25 proc. rynku, muszą w takiej sytuacji szukać większych zysków po stronie odbiorców przemysłowych i swoich dostawców.
Marcin Zabrzeski