Dorobkiem negocjacji nie wolno manipulować

Prezentacje rządowego "Raportu na temat rezultatów negocjacji o członkostwo Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej" w obu izbach parlamentu przebiegły zgodnie z naszą tezą o postępującej polaryzacji sceny politycznej.

Prezentacje rządowego "Raportu na temat rezultatów negocjacji o członkostwo Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej" w obu izbach parlamentu przebiegły zgodnie z naszą tezą o postępującej polaryzacji sceny politycznej.

Prezentacje rządowego "Raportu na temat rezultatów negocjacji o członkostwo Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej" w obu izbach parlamentu przebiegły zgodnie z naszą tezą o postępującej polaryzacji sceny politycznej (patrz "PB" nr 243 z 18 grudnia). Jeśliby jakość partyjnych kadr oceniać po ich ideowej żarliwości i poziomie zacietrzewienia w unijnej debacie - to potwierdziło się, iż pierwszy polityczny garnitur zasiada w Sejmie, w Senacie zaś reprezentowane są rezerwy.

Sytuacja przed czerwcowym referendum się rozjaśnia. Na kartce do głosowania będą tylko dwie kratki - TAK i NIE, a w związku z tym kończy się czas taktycznego kunktatorstwa. Zrozumiała to Samoobrona, która po okresie lawirowania przystępuje do ostrej rywalizacji z PSL o rząd wiejskich dusz i podaje antyunijną rękę Lidze Polskich Rodzin. Okrakiem na barykadzie próbuje jeszcze siedzieć PiS, które nie może ścierpieć, że śmietankę z integracji Polski z UE zbiera akurat ekipa SLD-UP-PSL. Notabene - polityczne sztaby zdecydowanie przeceniają znaczenie swoich deklaracji. Jednym pstryknięciem palcami nie da się "rzucić" na unijną szalę nawet własnego elektoratu.

Reklama

Strategiczny spór w sprawie integracji toczy się o to, jakiej kategorii będzie polski wagon, doczepiany 1 maja 2004 r. do unijnego pociągu. Strona rządowa podkreśla historyczne znaczenie faktu, iż w ogóle pojedziemy, natomiast opozycja rozdziera szaty, że na twardych ławkach w trzeciej klasie długo nie wytrzymamy. Jeśli miałby się sprawdzić taki czarny scenariusz (mamy zakodowany w pamięci los pasażerów trzeciej klasy z "Titanica"), to może faktycznie należałoby się zastanowić, czy w ogóle wsiadać...

Po szczycie w Kopenhadze zaczęła się licytacja na negocjacyjne sukcesy i porażki. Oto przykłady pierwsze z brzegu. Rząd jest dumny, że Polsce udało się włączyć do powierzchni bazowej 146 tys. hektarów obsiewanych kukurydzą na kiszonkę, podczas gdy takie same zasiewy na terenie byłej NRD zostały uwzględnione dopiero po trzech latach od zjednoczenia Niemiec. Eurosceptycy odbijają argumentem, iż w kwotach produkcyjnych udało się nam wynegocjować ledwie 27 tys. ton izoglukozy, gdy nasze zapotrzebowanie i zdolności produkcyjne są wielokrotnie większe. Podobnych przykładów przerzucania się argumentami można znaleźć kilkanaście w jednym tylko obszarze "Rolnictwo", nie wspominając już o innych.

Rząd popełnia taktyczny błąd, starając się wyciszać największe negocjacyjne niepowodzenia. A przecież tematów zasługujących na wytknięcie palcem - ale merytorycznie, bez całej otoczki politycznej - jest aż nadto. Nie wolno od nich uciekać w stylu "a u was biją Murzynów". Wręcz przeciwnie - w referendalnej dyskusji oraz przy negocjowaniu traktatu akcesyjnego powinniśmy jak najwięcej uwagi poświęcić właśnie tym zagadnieniom, w których Unia ewidentnie nas wykiwała! Możemy być pewni, że Bruksela ze swojej strony spróbuje jakoś zneutralizować poczynione w Kopenhadze nadprogramowe ustępstwa wobec Polski...

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: prezentacje | członkostwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »